[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chamy, tak jak twój ojciec ją pokochał.
- Moja mama jest niepoprawną romantyczką - odparł, wciąż marszcząc brwi z iry-
tacją. - Wierzy, że żaden mężczyzna nie żyje pełnią życia bez drugiej połowy. Gdy na-
dejdzie czas, będzie musiała zaakceptować rozpad małżeństwa jak wszyscy inni.
Aącznie ze mną, pomyślała Jade z goryczą.
Nic popatrzył na nią poważnie.
- Tak być musi, Jade. Wybacz, że się powtarzam, ale ten związek nie będzie trwa-
Å‚y.
- A ile najdłużej przetrwał któryś z poprzednich?
Nic popatrzył na nią podejrzliwie.
- Dlaczego pytasz?
- Co zrobisz, jeżeli po roku nadal będziesz mnie pragnął?
Nic przygryzł wargę, jakby rozważał jej słowa.
- Możemy kontynuować nasz romans, jak długo zechcemy, ale trwałe małżeństwo
nie jest dla mnie. Widzę wprawdzie, jak szczęśliwi są moi bracia, ale mnie taki model
życia nie odpowiada.
Jade nie dawała za wygraną:
- A jeśli ci się znudzę przed upływem roku?
R
L
T
- Nie wyobrażam sobie takiego scenariusza. Pociągasz mnie jak żadna inna.
Serce Jade podskoczyło z radości. Pociemniałe oczy Nica obiecywały nieziemskie
rozkosze.
- Czy byłeś kiedyś zakochany? - spytała.
- Nie. A ty?
Jade wbiła wzrok w kieliszek, żeby uniknąć jego spojrzenia.
- Tak mi się wydawało, ale dziś wiem, że to była tylko fascynacja. Prawdziwa, sta-
ła miłość to głębsze uczucie.
- A więc wierzysz w miłość?
W końcu zebrała się na odwagę, żeby spojrzeć mu w oczy.
- Sądzę, że czasami się zdarza. Trzeba mieć trochę szczęścia, żeby spotkać we
właściwym czasie odpowiednią osobę, która wyznaje te same wartości, stawia sobie po-
dobne cele. Zdaję sobie sprawę, że wytworzenie trwałej więzi wymaga wiele wysiłku, ale
jeżeli obydwie strony pragną pokonać dzielące ich różnice, wzajemne uczucie może dać
im szczęście.
- Czy w takim razie, gdy tylko wyschnie atrament na naszych dokumentach roz-
wodowych, wyruszysz na poszukiwanie przyszłego męża i ojca swoich dzieci?
Jade popatrzyła na niego spode łba.
- Już ci mówiłam, że nie chcę mieć dzieci.
- Teraz tak myślisz, w wieku dwudziestu sześciu lat, ale co powiesz za pięć czy
dziesięć? - dopytywał się z cynicznym uśmieszkiem.
- Mogłabym ci zadać to samo pytanie.
- Mój zegar biologiczny nie tyka tak szybko. Mogę zostać ojcem w każdym wieku.
Jade nie lubiła, gdy przypominano jej o tym.
Nieraz w nocy, gdy nie mogła zasnąć, myślała o nieubłaganym czasie. Czasami
zasmucało ją, że traci szansę na macierzyństwo. Ale cóż by z niej była za matka? Zawio-
dłaby, tak jak w wielu innych dziedzinach. Zrobiłaby tylko krzywdę maleństwu. Narobi-
łaby mu wstydu, jeszcze zanim osiągnęłoby wiek szkolny. Niektóre rzeczy można ukryć
przed dorosłymi, ale dzieci bywają zaskakująco spostrzegawcze. Już kilka razy dzieci
R
L
T
Julianne McCormack pytały, dlaczego odmawia im tak oczywistej przyjemności jak
czytanie przed snem.
- Dlaczego nagle zamilkłaś, Jade? - spytał Nic. - Nad czym rozmyślasz? Czyżbym
uderzył w czuły punkt?
- Nie - zaprzeczyła, unosząc głowę. - Sądzę, że nie wszystkie kobiety są stworzone
do macierzyństwa.
- Czy twoja niechęć wynika z doświadczeń życia w dysfunkcyjnej rodzinie?
- Nie. Wielu ludzi dorasta w rodzinach rozbitych czy wręcz patologicznych, co nie
powstrzymuje ich od założenia własnej.
- Bardzo wcześnie straciłaś mamę. Nie przyszło ci do głowy, że obawiasz się uro-
dzić dzieci, żeby nie spotkał ich podobny los?
- Po co w ogóle podejmujemy ten temat? - zaprotestowała gwałtownie, żeby ukryć,
jak głęboko ją poruszył. - Nie męcz mnie dłużej. Przecież dawno ustaliliśmy, że żadne z
nas nie pragnie potomstwa.
- Nie chciałem cię rozdrażnić, tylko zrozumieć, cara. Trudno cię rozszyfrować.
Odnoszę wrażenie, że rozmyślnie coś przede mną ukrywasz.
Jade spojrzała na niego gniewnie.
- Moim zdaniem wiesz o mnie więcej niż ktokolwiek inny. Ale nie widzę powodu
do zwierzeń. Wystarczy, że jesteśmy partnerami w łóżku. - Wytarła usta serwetką, odsu-
nęła krzesło i wstała. - Pozwolisz, że przeproszę cię na chwilę. Muszę wyjść do łazienki.
Gdy zamknęła za sobą drzwi, z ciężkim westchnieniem wypuściła powietrze. Po-
liczki jej płonęły. Nic poruszał tematy, które wolałaby ominąć. Nie rozumiała jego mo-
tywów. Przecież sam wciąż podkreślał tymczasowość ich układu. Po co dręczył ją tak
osobistymi pytaniami? Obawiała się, że w chwili namiętności wyszepcze, że go kocha.
Kilka razy niewiele brakowało, by się zdradziła. Gdyby poznał jej uczucia, z pewnością
umknÄ…Å‚by w inne, bezpieczne ramiona.
Jade wyszła z łazienki. W połowie drogi na salę poczuła ciężar czyjejś ręki na ra-
mieniu. Przystanęła i odwróciła głowę. Zamarła z przerażenia na widok człowieka, który
ją zatrzymał.
R
L
T
[ Pobierz całość w formacie PDF ]