[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kolana.
- Dexter! - krzyknęła. - Na miłość boską, Dexter, przyjdz po mnie.
- Harriet! - krzyk pochodził z bardzo daleka. Przez chwilę myślała, że to się dzieje w jej
wyobrazni. Ale gdy z nadzieją podniosła głowę, usłyszała ponownie, wyrazniej.
- Harriet, Harriet! Gdzie jesteÅ›! Harriet!
Podniosła się i odwróciła głowę w kierunku, skąd dochodził głos.
- Dexter! Dexter, jestem tutaj - jęknęła.
Wtedy ujrzała błysk światła; to Dexter ruszał swoją latarką. Była uratowana! Serce zaczęło
jej szybciej bić. Zmierzała w stronę światła, płacząc z radości. Skręciła za róg i wpadła prosto
na niego.
- Do diabła! Jak się tu znalazłaś? - Objął ją mocno. Czuła jego dłonie na plecach. - Czy
ty sobie wyobrażasz, jak mnie przestraszyłaś?
- A ja? Może nie byłam przerażona? - Harriet uśmiechnęła się, delikatnie przytulając się
do niego. - Myślałam, że zabłądziłam na dobre.
- Też tak zacząłem podejrzewać. - Gładził ją po plecach. - Co się stało, gdzie twoja
latarka?
- Nawaliła, i przez to zle skręciłam. Potem nie wiedziałam, dokąd idę - głos jej się
łamał. Przechodziły ją dreszcze, czuła ulgę i oszołomienie jednocześnie. - Naprawdę nie
wierzyłam, że się wydostanę.
- Dopóki znajdowałem się w pobliżu, nie zagrażało ci niebezpieczeństwo. - Przycisnął
ją mocniej do siebie i otoczył ramionami. - Idąc z groty do groty w końcu odnalazłbym cię. -
Delikatnie wytarł palcem łzę spływającą jej po policzku. - Muszę przyznać, że bardzo się
niepokoiłem.
Podniosła głowę, żeby spojrzeć mu w twarz.
Jego zawsze czarne i aroganckie oczy teraz naprawdę wyrażały uczucie ulgi. Martwił się o
nią i wcale nie próbował tego ukryć. Wzruszyła ją ta reakcja. Czuła ciepło jego ciała, kiedy ją
obejmował. Sprawiło jej to przyjemność. Pomyliła się co do niego. Okazał się mężczyzną
czułym i wrażliwym. Pragnęła poddać się nastrojowi chwili. Wróciła jednak do
rzeczywistości. Jak mogła dopuszczać do takich myśli, szczególnie po ostatnich przykrych
40
doświadczeniach. Wpatrując się w niego, starała się oddalić dziwne tęsknoty. Przecież
nienawidziła go. Jednak nie była w stanie się poruszyć. Dotyk jego rąk rozpalał ją. Jego
zapach wypełniał całe nozdrza. Wyobrażała sobie ciepło jego ust, oddalonych zaledwie kilka
centymetrów od niej.
- Widzę, że znalazłaś swoją torbę, więc powrót nie był bezowocny. - Uśmiechnął się. -
To wszystko moja wina, powinienem pójść z tobą.
- Nieprawda, sama przecież nie chciałam.
- Mogłem tego nie słuchać, tylko postawić na swoim. W końcu byłaś bardzo
przygnębiona.
- Przygnębiona? - Przypomniała sobie głupią histerię o Toma. - Ależ wcale nie.
- Widzę, że jesteś przeze mnie zdenerwowana -powiedział miękko, patrząc na nią.
CofnÄ…Å‚ siÄ™ trochÄ™.
- Proponuję, abyśmy porozmawiali o tym pózniej.
- Nie. - Harriet przytrzymała go. Pomówmy o tym teraz! - Nie chciała, by wypuszczał
ją z objęć.
- Zgubiłam się, bo zgasła latarka. Każdy mógłby zabłądzić w takiej sytuacji. To nie ma
nic wspólnego z tym, co stało się wcześniej. - Wzięła głęboki oddech. - Musisz mi uwierzyć,
potrzebujesz mnie do tej pracy.
Zapanowała długa chwila milczenia. Nie wiedziała, co Dexter jej odpowie. Może, na
przykład, myślał ojej zastępczyni. Cofnął się o krok i opuścił ręce.
- W porządku, dam ci jeszcze jedną szansę rzekł w końcu.
Po pracy, gdy zjedli w hotelu obiad, każdy udał się do swojej sypialni. Harriet rozmyślała
o Dexterze i o tym, co zaszło między nimi tego dnia w grobowcu. Zaczęli mówić do siebie po
imieniu. Zarumieniła się, gdy przypomniała sobie o własnych pragnieniach. Była cała
rozpalona. Zupełnie straciła głowę. Co by się stało, zastanawiała się, gdyby ją pocałował.
Starała się otrząsnąć z tych dziwnych myśli. Cóż to za pomysł. Przecież nie lubiła go. A poza
tym, sama widziała, że ma już dziewczynę. Zareagowała tak, bo była po prostu przerażona.
Kiedy Dexter wreszcie ją znalazł, padła mu w ramiona z wdzięczności. Wrogość chwilowo
znikła. A poza tym on wtedy wydawał się inny i to też miało znaczenie. Patrząsnęła głową.
Poczuł ulgę, gdy ją odnalazł. Myśl o kłopotach wywołanych jej zniknięciem musiała
wyprowadzić go z równowagi. To wszystko, czego można było spodziewać się po nim. Nie,
pomyślała, nie zmieniła stanowiska wobec niego. Ciągle go nie lubiła i nie akceptowała.
Gardziła jego egoizmem, jego filozofią życiową, która ograniczyła się do zaspokajania
41
swoich potrzeb. Tak wyraznie przypominał w tym Toma. Raz dała się nabrać, ale to się nie
powtórzy. Harriet wykrzywiła usta z odrazy.
Tylko pieniądze obchodzą Dextera; no i jego bezcenna kolekcja antycznych eksponatów
egipskich.
Przypomniała sobie zakurzony złoty amulet, znaleziony w grobowcu, który ukryła w
torbie. Wyjęła go i przez chwilę oglądała z zachwytem. Gdy przetarła chusteczką, złota
powierzchnia nabrała blasku. Niebieski kamień błyszczał, jakby był na nowo wypolerowany.
Ach! Jakby się to spodobało Dexterowi, przeszła jej przez głowę nagła myśl. Zacisnęła
naszyjnik w ręce, chcąc ochronić swój skarb. Obiecała sobie, " że Dexter nigdy go nie
zdobędzie. Nie pozwoli, żeby powiększył swoją kolekcję. Zawinąwszy amulet w chusteczkę,
schowała go z powrotem do torby. Dopóki nie zdecyduje, co z tym zrobić,ukryje go w
bezpiecznym miejscu, w hotelowej skrytce.
Wyszła z pokoju. Przeszył ją zimny dreszcz, gdy mijała drzwi do sypialni Dextera. Dexter
to grozny wróg, pomyślała. Na pewno postępowałby bezlitośnie, gdyby odkrył, co zrobiła w
tajemnicy przed nim. Zacisnęła pięści. Nigdy nie będzie mógł się o tym dowiedzieć.
Dni mijały wolno. Praca asystentki okazała się niełatwa. Harriet spędzała całe ranki w
grobowcu wraz z Dexterem. Po obiedzie i krótkiej drzemce, przez kilka godzin przepisywała
na maszynie nagrane wcześniej komentarze. Ale nie narzekała. Praca absorbowała i bawiła ją.
Dexter znał tyle fascynujących legend o grobowcach. Lubiła go słuchać. To tak, jakby była
zaproszona do uczestnictwa w całkiem odmiennym świecie. W grotach poznawała inną stronę
Rossa. Praca tak go zajmowała, że przestawał być szorstki. Harriet czasem łapała się na tym,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]