[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Witam, panie McDaniels. Mick pogroził mu
palcem. Ostatnim razem zrobił mi pan niezły dow-
cip. Naprawdę się wystraszyłem, że ktoś udał się na
dziką przejażdżkę pańskim samochodem!
Eric roześmiał się i popatrzył na zaskoczoną Kate.
Pojechałem na skład z rozbitymi autami, kupiłem
czarne porsche i postawiłem na hotelowym parkingu
zamiast mojego. Mick o mało nie dostał zawału, gdy
musiał mi je przyprowadzić. Obaj mężczyzni zaczęli
śmiać się aż do łez, Kate nie wyglądała jednak na
rozbawioną. Szkoda, że tego nie widziałaś, to było
naprawdę komiczne.
Eric był pewien, że uśmiechnęła się tylko po to, by
sprawić mu przyjemność. Nie cierpiał ludzi pozbawio-
nych poczucia humoru. Jeśli ktoś nie potrafił się śmiać,
jak mógł w ogóle żyć? Puścił oczko do Micka, który
zaraz poszedł po samochód.
Co mamy dziś w planach? spytała Kate.
Jedziemy do Jacksonsville na spotkanie z facetem
z Lincoln Toys.
To sieć sklepów zarządzanych przez niezależ-
nych kierowników?
Zgadza się.
Jak długa droga nas czeka?
Sześć godzin, oczywiście jak nie będzie za dużego
ruchu.
Gdy Mick podstawił wóz, Kate szybko wsiadła do
środka, zapięła pasy, przygotowała notes i długopis,
i powiedziała:
64 Stephanie Bond
Zostawmy podniesiony dach.
To nie była prośba, tylko polecenie, uświadomił
sobie Eric. Zacisnął usta i zapiął pas.
Jak sobie życzysz.
Opowiedz mi o Lincoln Toys.
Może sprawił to brak kawy do śniadania, ale Eric nie
miał ochoty na rozmowę o pracy.
Lepiej powiedz, co robiłaś po kolacji.
Ja? zdziwiła się Kate. Hm... Wróciłam do
pokoju i zajęłam się elektroniczną pocztą.
Humor Erica poprawił się w mgnieniu oka. Z same-
go rana zadzwonił do Winstona, niestety odpowie-
działa mu automatyczna sekretarka, nie wiedział więc,
jak rozwija się elektroniczny romans między Kate
i Zakochanym.
Maile kompletnie odmieniły sposób kontaktowa-
nia się, prawda? spytał niby od niechcenia.
Tak, chociaż wymiana informacji przy ich pomo-
cy trwa stanowczo zbyt długo, a także jest w nich coś
dziwnie bezosobowego. Wzruszyła ramionami.
Wolę słyszeć czyjś głos, a jeszcze bardziej od telefo-
nów lubię osobiste spotkania.
Eric zastanowił się, czy Kate mówi ogólnie, czy ma
na myśli jedynie swego tajemniczego wielbiciela.
Masz rację. Nic nie zastąpi osobistych kontak-
tów. Gdy ujrzał jej minę, dotarło do niego, że Kate
opacznie zrozumiała jego słowa. Znakomicie się to
sprawdza w handlu dodał pospiesznie.
Cotu się dzieje? pomyślał Eric. Staję się nadwraż-
liwy. Jeśli doszukała się jakiejś aluzji, to jej kłopot, nie
mój. Nie był jednak pewien, czy podświadomie owej
Tajemniczy wielbiciel 65
aluzji nie zawarł w swoich słowach. Ostatecznie była
to jego wypróbowana metoda. Gdy chciał kogoś zbić
z tropu, tak budował zdania, że można je było zro-
zumieć na różne sposoby. A zbijać Kate z tropu wprost
uwielbiał...
Włączył się do ruchu i skupił na prowadzeniu wozu.
Stracił ochotę na rozmowę, więc włączył radio, by
wypełnić ciszę. Jednak rozpraszała go obecność Kate.
Nie zauważył, by nękały ją podobne uczucia. To
jeszcze bardziej wytrąciło go z równowagi.
Ta kobieta doprowadzała go do szału. Wciąż była
obecna w jego myślach, niezależnie od tego, jak bardzo
się starał stamtąd ją wyrzucić. Wspomnienia sprzed
sześciu lat wracały falami w najmniej odpowiednich
chwilach. Były tak żywe, jakby wspólną noc spędzili
wczoraj.
Gdy Eric z wysiłkiem koncentrował uwagę na
drodze, Kate załatwiała sprawy przez telefon komór-
kowy. Wmawiał sobie, że nie interesują go te roz-
mowy, ale ciągle przyłapywał się na chciwym słucha-
niu jej słów. Co chwila zerkał w jej stronę, ciesząc się,
że Kate nie jest świadoma jego obsesyjnego zaintereso-
wania. Miał nadzieję, że w końcu zadzwoni do przyja-
ciółki, żeby porozmawiać o tajemniczym wielbicielu.
Najpierw połączyła się ze swoją asystentką.
Eric skrzywił się. Cóż, Patsy organicznie go nie
znosiła. Kate przekazała jej informacje, podjęła
kilka decyzji i trafnie doradziła w paru sprawach.
Był zaskoczony dogłębną wiedzą szefowej. John
Handley obdarzył ją dużym zaufaniem, lecz Eric
dotąd był pewien, że niesłusznie. Była inteligentna,
66 Stephanie Bond
świetnie zorganizowana i bystra, ale to zbyt mało, by
podołać takiemu zadaniu.
Może jednak nie docenił Kate? Zresztą po sześciu
latach pracy w centrali na pewno przybyło jej wie-
dzy i doświadczenia.
Z przyjemnością wsłuchiwał się w tembr jej gło-
su. Miała wspaniałą dykcję i nienaganny akcent.
Asystentka musiała powiedzieć coś zabawnego, bo
Kate dzwięcznie się roześmiała. Jej śmiech był tak
naturalny i porywający, że Eric zapragnął usłyszeć go
jeszcze raz.
Potem zadzwoniła do kilku osób, których imiona
rozpoznał, ale nigdy z nimi nie pracował. Część jej
wypowiedzi dotyczyła poleceń dla handlowców. Pozo-
stałe, jak ze zdumieniem zauważył, były radami dla
kolegów z innych wydziałów. Dotyczyły zarządzania
jakością i marką produktów. Wprawdzie Kate jako
wiceprezes sprawowała ogólny nadzór nad tymi zagad-
nieniami, lecz Eric przekonał się, że chodziło o coś
więcej. Faktycznie Kate kreowała politykę firmy
w tych sektorach, a jej rady były zawoalowanymi
poleceniami. Ot, dyplomatyczny wybieg, by nie urazić
ambicji starszych kolegów, którzy pozostali kierow-
nikami wydziałów, podczas gdy Kate awansowała na
wiceprezesa.
Następny telefon wykonała do Johna. To dało mu
domyślenia. Sam rozmawiał z prezesem raz na kwar-
tał, i to tylko wtedy, gdy zaistniał poważny problem.
A sposób, w jaki z nim rozmawiała Kate sugerował, że
często się kontaktują. Może nawet codziennie. Jeśli
spodziewał się, że będzie zdenerwowana, mylił się.
Tajemniczy wielbiciel 67
Kate mówiła spokojnym, opanowanym głosem, podob-
nie jak zwracała się do podległych jej osób. Eric poczuł,
że jego szacunek dla niej rośnie. Być może naprawdę
wiedziała, co robi.
Nagle jej głos się zmienił. Spojrzała na Erica.
Tak, jest obok mnie... dobrze, tylko przełączę
na głoś... Zająknęła się. Tak, oczywiście. Po-
dała Ericowi telefon. John chce z tobą poroz-
mawiać.
Oblał go zimny pot. Czyżby Handley dowiedział się
ojegoprzejściu doMixxo? Tojednak nie wydawałosię
zbyt prawdopodobne. A zresztą, gdyby się dowiedział
i od razu go zwolnił, nie byłoby przeszkód, by uwieść
Kate, pomyślał w przypływie wisielczego humoru.
Oprócz samej Kate.
Witaj, John.
Cześć, Eric. Chcę ci pogratulować.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]