[ Pobierz całość w formacie PDF ]
samą sobą. Nie miała na to jednak żadnego wpływu.
- Opowiedzcie mi, jak się poznaliście - zapytała, spoglądając zarówno na Aleca, jak i
Dantego. Nie była w stanie ignorować faktu, jak bosko przystojny duet tworzą obaj
mężczyzni. Na pewno przyciągają spojrzenie każdej kobiety, gdziekolwiek się
pokażą, zwłaszcza razem.
- Spotkaliśmy się w Pleasure Dome. To było, ile, trzy lata temu? - zapytał Dante
Aleca.
- Coś koło tego.
- Szybko odkryliśmy, że mamy ze sobą wiele wspólnego - ciągnął dalej Dante. -
Pomijając upodobania do BDSM. Obaj uwielbiamy podróżować, choć należy
zauważyć, że Alec zwiedził większy kawał świata niż ja. Pomiędzy studiami
prawniczymi a podjęciem pierwszej pracy nie cierpiałem na nadmiar wolnego czasu.
Tak naprawdę jednak połączyły nas motocykle. Mimo że jego gust, jeśli chodzi o
motory, jest koszmarny.
- Ducati to klasyki. Mechaniczna perfekcja - mruknÄ…Å‚ Alec.
- A ja ci powtarzam, że nic się nie równa z bmw - odparł Dante. - To najlepsze motory
na całym świecie. Nikt nie wygra z niemieckimi inżynierami.
- Widzę, że to nie pierwsza wasza sprzeczka na ten temat - wtrąciła Dylan, próbując
nie dać poznać po sobie, że sama wzmianka o motorach wywołuje w jej piersi
bolesny skurcz, a strach odbiera jej dech jak kopniak w brzuch. Alec się zaśmiał.
- Tak, chyba druga lub trzecia.
Odwrócił się do niej i uśmiechnął się, dłonią ściskając jej udo. Pomimo
przyprawiającego o zawrót głowy koktajlu emocji, jaki kotłował się w jej piersi, i tak
przeszedł ją lekki dreszcz, tak jak za każdym razem, gdy jej dotykał. Mimo że Dante
był niesamowicie przystojny, tak błyskotliwy i czarujący, jak wspominał Alec, ani
odrobinę nie podniecał Dylan. Nie wywoływał w niej ani jednej iskierki pożądania.
Miała wrażenie, jakby teraz patrzyła na wszystkich mężczyzn chłodnym okiem,
porównując ich z Alekiem. I nigdy nie mogli się z nim równać.
Dylan zawsze miała duże libido i słabość do przystojnych mężczyzn. Dlaczego więc
nagle istniał dla niej tylko ten jeden?
Spojrzała znowu na Aleca. Wpatrywał się w nią tymi błękitnymi oczami,
przeszywającymi ją na wylot, zaglądającymi do jej wnętrza, sprawiającymi, że puls
jej przyspieszał.
Wpadłaś w tarapaty, dziewczyno.
Kelnerka przyniosła zmówione jedzenie. Dylan z apetytem zjadła zupę miso,
singapurskie kluski o ostrym smaku curry oraz idealnie przyrzÄ…dzone sushi.
Jednocześnie usiłowała ignorować myśli pędzące przez jej głowę z prędkością
światła.
Dlaczego w tej chwili Alec wydawał się jej jeszcze bardziej przystojny i seksowny?
Być może dlatego, że jej reakcja na niego kontrastowały ostro z jej brakiem reakcji na
Dantego. A może jej ciało nadal buzowało po porannym seksie na stole. Być może też
tak po prostu odreagowywała po nerwach, które nią zawładnęły, kiedy dowiedziała
siÄ™ o jego wypadku.
Jednak najbardziej zdumiewał ją fakt, że naprawdę wszyscy mężczyzni na świecie
stali się dla niej niewidzialni, i liczył się tylko Alec.
Jej pożądanie nigdy nie ograniczało się do tylko jednego mężczyzny. Prawda była
jednak taka, że teraz nie chciała nikogo innego. Chciała tylko Aleca.
Chciała należeć do niego.
Boże...
Odłożyła pałeczki. Nagle poczuła się tak, jakby nie jadła pysznej kolacji, tylko
połykała kamienie. Podczas posiłku zamówili zimne sake. Teraz chwyciła swój
kieliszek i upiła duży łyk.
Naprawdę potrzebowała w organizmie więcej wódki. A może w ogóle nie powinna
pić? Alkohol jedynie stępi jej zmysły. Już dość czasu spędziła na byciu otępiałą,
bezmyślną. Przez to sytuacja stała się przerażająca. Pozwoliła, by zbyt wiele się
wydarzyło. Wszystko zaszło za daleko.
Obserwowała, jak Alec rozmawia ze swoim przyjacielem, gestykulując z ożywieniem
i kłócąc się o coś, co miało związek z koszykówką. Urwał i spojrzał na nią, posyłając
jej rozbrajający szczery, piękny uśmiech. W którym na pierwszy plan wybijało się...
co? Duma?
Była roztrzęsiona. Zbyt roztrzęsiona. Musiała się uspokoić.
- Mogę was na chwilę przeprosić?
- Oczywiście - odrzekł Alec, wstając i kładąc dłoń na jej plecach.
Najszybciej, jak tylko mogła, przemaszerowała do damskiej toalety. Dylan weszła do
kabiny i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Odgarnęła włosy z twarzy drżącymi dłońmi, a potem złapała się za brzuch, opierając
się jedną ręką o drzwi. Musiała się uspokoić. To wszystko nie musi mieć żadnego
znaczenia. A jednak miało. Było już za pózno. O wiele, do diabła, za pózno. Jak
mogła na to pozwolić? Wyłowiła z torebki telefon komórkowy i wybrała numer
Mischy.
- Cześć, tu Mischa. Zostaw wiadomość, a ja oddzwonię tak szybko, jak będę mogła.
Jeśli chcesz się umówić na robienie tatuażu, zadzwoń do mojego salonu, Thirteen
Roses. Dzięki!
- Mischa, to ja, Dylan. Naprawdę muszę z tobą pogadać. Chyba tracę zmysły.
Dzwonię do ciebie z kabiny w toalecie, na miłość boską. Stoję tu jak jakaś wariatka,
wyginając nerwowo ręce. To znaczy, teraz już nie mogę, bo muszę trzymać ten
przeklęty telefon... Chodzi o to, że... zakochałam się w Alecu, Mischa. Tak, naprawdę
zakochałam. O Boże, naprawdę powiedziałam to na głos? Nie mogę w to uwierzyć.
Nie wierzę, że coś takiego mi się przytrafiło. Mnie! Nie mogę go kochać. Nie mam
pojęcia, jak to się robi! Potrzebuję twojej pomocy. Muszę się uspokoić. Muszę... Klik.
- Twoja wiadomość została nagrana. Jeśli chcesz ją usunąć i nagrać się ponownie,
naciśnij jeden.
- Cholera!
Wyłączyła telefon, nie wiedząc nawet, czyjej przydługa wiadomość została
zarejestrowana. Dlaczego tak długo paplała?
Wiedziała, że musi wziąć się w garść, wrócić na salę i udawać, że wszystko jest OK.
Szkopuł w tym, że to nieprawda. Wszystko się zmieniło, w tej jednej, krótkiej chwili,
kiedy uzmysłowiła sobie prawdę.
Naprawdę kochała Aleca Walkera.
Te słowa, odbijające się echem w jej głowie, były przerażające. Przytłaczające.
Niemożliwe.
Ale prawdziwe.
Zacisnęła palce na komórce tak mocno, aż zbielały jej kostki.
Przeklinała swoje zdradzieckie serce. Kochała go. I nic nie mogła na to, do diabła,
poradzić.
Rozdział piętnasty
Kilka minut zajęło jej uspokojenie oddechu, ponowne nałożenie błyszczyku na usta,
umycie rąk i obmycie nadgarstków zimną wodą. Jej policzki wciąż były
zarumienione, gdy wychodziła z łazienki, ale nie chciała, by Alec i Dante czekali na
nią zbyt długo. Nie chciała pytań. Na szczęście odkryła, że panowie siedzą sobie
spokojnie, pochłonięci konwersacją. Alec wstał, by wpuścić ją na miejsce, ledwie na
nią zerkając, choć wsunął ramię za jej plecy, gdy oboje usiedli. Nachylił się do
przodu, nadal rozmawiając z Dantem. - Znalazłem kilka świetnych miejsc, w których
będziemy mogli się zatrzymać. Niezły miks, zobaczysz. Jest tam takie niesamowite
miejsce, o którym powiedział mi znajomy. Tuż przy plaży. Prawie dziewicze. Mam
nadzieję, że nie masz nic przeciwko? - zapytał z żartobliwą aluzją.
- Nie, oczywiście, że nie. Znasz mnie. Mogę spać nawet na łóżku nabitym
gwozdziami, jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Tamtejsze jedzenie jest podobno niewiarygodne. No i jest tam jedna z najlepszych
plaż.
Pomyślałem sobie, że pierwszego dnia moglibyśmy zahaczyć o San Francisco, a
potem może Santa Barbara.
- Lubię Santa Barbara - odparł Dante, sącząc sake. Jest tam taka malutka galeria z
kolekcją starych japońskich erotycznych rzezb z kości słoniowej. Poczekaj, aż je
zobaczysz. Oszalejesz na ich punkcie. Gdzie chcesz się zatrzymać w San Francisco?
- Jedziecie do San Francisco? - zapytała Dylan, grzebiąc pałeczkami w jedzeniu.
Próbowała zachowywać się normalnie. Próbowała powstrzymać zawroty głowy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]