[ Pobierz całość w formacie PDF ]
to ino uśmiechał się na te wyrzekania i znowu spytał o Jasia&
Ksiąó, Pozycja
I cóż, do urzędu pójóie?&
społeczna
Co? Mój Jaś do urzędu, na pisarka? Nie po tom sobie od gęby odejmowała,
żeby skończył szkoły, nie. Do seminarium pójóie na księóa&
ł ł i ł o Część pierwsza Jesień 48
Na księóa!
A bo mu to zle bęóie? A bo to któren ksiąó ma zle?&
Pewnie, pewnie& a i honor jest, i to, jak powiadają, że kto ma księóa w roóie,
temu bieda nie doboóie& powieóiał wolno i z szacunkiem poglądał przez ramię
na chłopaka, pogwizdującego koniom, że to przystanęły nieco dla potrzeby swojej&
Mówili, że i młynarzów Stacho księóem miał być, a teraz jest pono we wiel-
gich szkołach i na dochtora praktykuje&
Ale, księóem by być takiemu łajdusowi, przecież moja Magda jest już w szó-
stym miesiÄ…cu, i to od niego&
Powiedali, że to od młynarczyka.
Ale, prawda była, młynarzowa tak gada, żeby swojego zasłonić. Rozpustnik to,
że niech ręka boska broni, prawie mu iść na doktora.
Juści, że księóem być lepiej, bo to i Panu Jezusowi chwała, i luóiom na
pociechę pogłaskał ją chytrze Boryna, bo co się tam miał spierać z kobietą, i cał-
kiem uważnie słuchał jej wywodów, a organista raz po raz uchylał czapki i głośnym:
Na wieki! odpowiadał na pozdrowienia wym3anych luói. Jechali truchtem i Jasio
chwacko wym3ał wozy, to luói, to inwentarz prowaóony, aż dopadł lasu, góie już
luzniej było i droga szersza.
Zaraz na skraju dopęóili Dominikową, jechała z Jagną i Szymkiem, a krowa
uwiązana za rogi szła za wozem, z którego wyglądały białe szyje gąsiorów, cięgiem
syczących, jako te żm3e.
Pochwalili Boga, a Boryna aż się wychylił przy m3aniu i zawołał:
Spóznita się!
Zdążym na czas! odkrzyknęła Jagna ze śmiechem.
Przejechali, ale organiściuch parę razy obracał się za nią, aż w końcu spytał:
To Jagusia Dominikowa?
Ona ci sama, ona powieóiał Boryna patrząc z oddalenia na nią.
Nie poznałem, bo dobrze już ze dwa lata jej nie wióiałem.
Młódka to jest jeszcze, a wtedy bydło pasała. Rozbuchała się ino, kiej jałowica
na koniczynie i aż się wychylił, żeby spojrzeć na nią.
Baróo ładna rzucił chłopak.
Jak wszystkie óiewki powieóiała organiścina pogardliwie.
Juści, że gładka. Udała się óieucha, toteż nie ma tygodnia, żeby kto do niej
z wódką nie posyłał.
Przebierna! Stara myśli, że co najmniej to już jaki rządca zjeóie po nią, i pa-
robków odgania& szepnęła zjadliwie.
Bo mógłby ją wziąć i taki, co sieói choćby i na włóce& warta tego&
To tylko wam posłać swatów, Macieju, kiedy ją tak chwalicie! zaczęła się
śmiać, a Boryna już się nie ozwał ni słowem.
Hale, taki tam Å‚achmytek miescki, wielga mi osoba, co ino gospodarskim
kurom pod ogon uważa, czy la niej jajków nie niesą, abo i luóiom w garście, bęóie
się ta przekpiwała z rodowych gospodarzy! Wara ci od Jagusi! myślał, zezlony
silnie, i ino poglądał przed się, na czerwieniejący zapaskami wóz Dominikowej, któren
ostawał coraz dalej, bo Jasio tęgo prażył konie, że rwały z kopyta, aż się błoto otwierało.
Próżno organiścina pogadywała o tym i owym, kiwał głową, cosik tam mamrotał
pod nosem i tak się zawziął, że ozwać się nie chciał ni słowem jednym.
I skoro tylko wjechali na wyboisty bruk miasteczka, zesiadł z bryczki i jął óię-
kować za podwiezienie.
Pod wieczór wracamy, chcecie, to się przysiądzcie do nas proponowała.
ł ł i ł o Część pierwsza Jesień 49
Bóg zapłać, mam przeciech swoje konie. Powieóiałyby, że się do kalikowania
goóę, na pomocnika organiście& a ja ta nuty n3akiej nie wyciągnę i świeców gasić
nienauczny&
Pojechali w boczną uliczkę, a on się z wolna przeóierał przez główną, do rynku,
bo jarmark był sielny i choć to jeszcze dość rano, a narodu już się gęstwiło niezgorzej;
wszystkie ulice, place, zaułki i podwórza zawalone były ludzmi, wozami i towarem
różnym nic, jeno ta wielka woda, do której cięgiem jeszcze ze wszystkich stron
[ Pobierz całość w formacie PDF ]