[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wać, że po tak nietypowym wstępie, i to w momencie, gdy przeglą-
dali książkę, konsul nie poprosi go o błahostkę.
Widzisz zaczął ostrożnie Anastenes dostaliśmy informację
o pewnym statku kosmicznym. Bardzo szybkim i dobrym statku
perskim, który niespodziewanie zaginął.
To przykre, konsulu brwi uczonego ściągnęły się jeszcze
bardziej, a na twarzy nie gościł już uśmiech. Było za to w jego
twarzy coś na kształt obawy. Cóż to za statek?
114
Zwiatło Mardoka .
Sahumon wciągnął gwałtownie powietrze, po czym rozejrzał się
dookoła. Ale nie licząc bibliotekarza, czytającego jakąś książkę, byli
sami w bibliotece, a poza tym rozmawiali po persku.
Więc słyszałeś o nim słowa wypowiedziane przez konsu-
la nie zabrzmiały jak pytanie. Mimo tego jednak Sahumon jakby
z niechęcią skinął głową w potwierdzeniu.
Obiecałem nigdy nie rozmawiać o tym z nikim poza specjalnie
do tego upoważnionymi Persami. A zwłaszcza nie mówić o nim
Rzymianom, których spodziewaliśmy się przybycia po tym, gdy
podjęliśmy decyzję o wycofaniu się z Chan.
Anastenes zaintrygowany uniósł brwi.
Czyli Zwiatło Mardoka ma jakiś związek z tą planetą! Po-
dejrzewałem to, ale jaki? spytał zaciekawiony.
Sahumon patrzył niechętnie, najwyrazniej odbywając we-
wnętrzną walkę. Z jednej strony była obietnica, którą złożył, z dru-
giej chęć lojalności wobec swojego wybawcy z opresji.
Zwiatło Mardoka było statkiem, na którym przyleciałem
na Chan wyznał w końcu.
Oczy Anastenesa rozszerzyły się. Poczuł napływające podniece-
nie. Zwiadek z pierwszej ręki! To przechodziło najgłębsze nadzieje
związane z dowiedzeniem się, co się naprawdę stało.
To było wiele lat temu. Przybyliśmy na tą planetę, na której
nasi poprzednicy z perskiej wyprawy po raz pierwszy dowiedzie-
li się o kryształach energetycznych. To nasz statek miał dokonać
syntezy kryształów do hipernapędu, co w razie powodzenia ozna-
czałoby najszybszy statek w przestrzeni zwykłej i statek pokonu-
jÄ…cy najszybciej ze wszystkich istniejÄ…cych rzymskich i perskich
niewyobrażalne odległości.
Znam teorię działania kryształów zapewnił go podniecony
konsul. Sahumon najwyrazniej zdecydował się otworzyć i mówić
prawdę. Mów dalej.
Moim zadaniem było lepsze poznanie kultury mongolskiej,
ale też odnotowanie naszego sukcesu w wypadku udanego zainsta-
lowania kryształów w hipernapędzie.
Więc wam się udało? spytał zdziwiony i podekscytowa-
115
ny Anastenes. Sahumon niechętnie kiwnął głową. Coś tu mocno
nie grało. Jeśli Zwiatło Mardoka miało dość kryształów energe-
tycznych i dokonało ich syntezy z napędem hiperprzestrzennym,
to Persowie powinni mieć pierwszy kosmolot mogący przemierzać
galaktykę bez dokładnych współrzędnych miejsca startu i celu, by
otworzyć tunel hiperprzestrzenny. Co oznaczało, że nigdy nie po-
winni zaprosić na Chan Rzymian, chyba że po to, by im pokazać
swój triumf. Na pewno nie powinni się wycofywać z planety, uzna-
jąc ją za swoją porażkę i zwracając się do Rzymian o rozwiązanie
problemu.
Tak, udało się. Nie znam się na technice, więc nie powiem ci
jak, konsulu. Ale mieliśmy odpowiednią ilość kryształów i dokona-
liśmy syntezy. Pewnego dnia statek miał dokonać skoku, przelecieć
krótką odległość, na jaką otworzylibyśmy okno hiperprzestrzenne,
i wrócić. Zgodnie z założeniem statek miał powrócić najpózniej po
kilku tygodniach, po czym ruszylibyśmy błyskawicznie na Ziemię,
aby ogłosić światu nasz sukces. Byłem na planecie, gdy Zwiatło
Mardoka miało przesłać energię do kryształów, powodując reakcję
zwrotną i włączając napęd hiperprzestrzenny na nieznanym wcze-
śniej poziomie. Zostałem ja, jeden inny Pers i dwóch Chińczyków,
bo nie chciałem tracić kontaktu z Mongołami, tym bardziej, że sta-
tek miał niebawem wrócić. Moi towarzysze też chwilowo lepiej się
czuli tu niż na statku w czasie próby zajmowaliśmy się raczej
badaniami tej planety i kultury. W umówionym czasie na niebie
pojawił się błysk.
Co się dalej stało? pytał zaintrygowany Anastenes. Co się
stało, gdy statek wrócił, co się dowiedziałeś?
Sahumon pokręcił głową ze smutkiem.
Właśnie o to chodzi. Zwiatło Mardoka nigdy nie powróciło.
I nikt nigdy więcej o nim nie słyszał.
Co?! zdumiał się konsul.
Jak widzisz, nie wiem tego wszystkiego, co byś chciał wie-
dzieć, konsulu pokiwał głową z rezygnacją Sahumon. Czekałem
umówiony czas na planecie. Gdy upłynęły tygodnie i miał nastać
ostateczny czas powrotu, a na Chan nic nie lądowało, uznałem,
że może misja się przeciągnęła. Po trzech miesiącach braku sy-
116
gnału zacząłem mieć już pewne podejrzenia, że mogło stać się coś
nieplanowanego, coś nieoczekiwanego. Moi towarzysze też to po-
dejrzewali, ale ja bardziej się zadomowiłem w tej kulturze oni
nie. Gryzła ich frustracja spowodowana brakiem kontaktu z inny-
mi przedstawicielami naszej cywilizacji. Po półtora roku przyleciał
inny perski statek z Ziemi Gazela . Uznano, że na orbicie nie
ma śladów żadnej katastrofy, nie ma nic, co by wskazywało na to,
że Zwiatło Mardoka uległo zniszczeniu. Moi towarzysze natych-
miast zamieszkali na Gazeli , nie chcąc już na wszelki wypadek
opuszczać statku kosmicznego. Ja zostałem z Mongołami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]