[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sobie i wystrzelił z wielkiej armaty:
- Co by się stało, gdybym się z nią ożenił?
Bracia i siostra najpierw zdradzali objawy szoku, a potem w popłochu zaczęli mó-
wić jedno przez drugie.
- Małżeństwo z Acredonną? - krzyknął Mychale. - Czyś ty na głowę upadł? Nie
możesz zrobić czegoś podobnego.
- Jest matką mojego dziecka - nastroszył się Dane.
- Alexandra należy do naszych nieprzyjaciół - zafrasował się Nico. - Ludzie jej nie
zaakceptujÄ….
Znowu zaczęli się przekrzykiwać. Musiał ryknąć, by się uspokoili, a potem odpy-
tywał każdego z osobna. Okazało się, że wszyscy troje są zdecydowanie przeciwni temu
pomysłowi. Każdy jego argument natychmiast spotykał się z kontrą zjednoczonej trójki.
Wszystkie jego nadzieje zostały brutalnie stłumione.
R
L
T
Dane podniósł na nich poszarzałą twarz.
- Czy naprawdę nie widzicie żadnego sposobu, żebym mógł się z nią ożenić?
Każde z nich po kolei pokręciło głową.
- Dziękuję - powiedział. - Przemyślcie to jeszcze raz, dobrze? Może wpadniecie na
jakiś pomysł.
Wychodzili od niego w ponurym nastroju, a on został z rozwianymi nadziejami.
Mieli rację. Ludzie byliby oburzeni. To nie średniowiecze, kiedy władca bez zastanowie-
nia narzucał poddanym swoją wolę. Trzeba się wsłuchiwać w głos ludu.
Jak ma teraz żyć? Widywać ją codziennie i utrzymywać dystans, nie móc jej doty-
kać, całować, przytulać. Jest tylko jeden sposób. Musi unikać spotkań z Alex, również
wtedy, gdy odwiedza synka.
Im częściej ją widuje, tym bardziej jej pragnie. Uczucia tak silne muszą skończyć
się eksplozją. Dopóki nie wymyśli sposobu, by tego uniknąć, lepiej się trzymać od niej z
dala.
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
Alex siedziała przy oknie, niecierpliwie wystukując rytm nogą. Piąty raz w ciągu
ostatnich dwóch minut sprawdzała czas. Nie ma co się oszukiwać. Książę już nie przyj-
dzie. Kolejny raz opuścił wizytę u synka.
Ostatnio był u dziecka dwa dni temu. Minął zaledwie tydzień, a Dane już zanie-
dbuje swoje ojcowskie obowiązki. Ona, Alexandra, nie zamierza tego tolerować.
Dziś rano wysłała do niego liścik, że się go spodziewa w pokoju dziecinnym
punktualnie o dziesiątej. Jest dziesiąta trzydzieści. Czas minął.
- Dobrze więc, drogi następco tronu - wymamrotała pod nosem. - Nie przyjdzie
książę do góry, przyjdzie góra do księcia.
Parę minut pózniej energicznym krokiem przemierzała reprezentacyjne korytarze
w głównej części pałacu. Nie była tutaj od dnia przyjazdu. Tym razem gnał ją gniew. Nie
pozwoli, by Dane ignorował ich dziecko.
Gdzieś w zakamarkach świadomości kiełkowało pytanie, czy przypadkiem jej
gniew nie wyrasta z egoistycznych pobudek. Brakowało jej codziennych kontaktów z
Dane'em. Prawdę mówiąc, tęskniła za nim. Brakowało jej nawet zażartych sporów, które
toczyli.
Zapewne właśnie to stanowiło część problemu. Dane najwyrazniej jej unika. Ma do
tego prawo, jest wiele powodów, dla których książę chce ograniczyć kontakty z kobietą,
która zakłóca jego spokój, jednak Robbie nie może na tym cierpieć, a tak właśnie dzieje
siÄ™ w tej chwili.
W pokoju w pobliżu kuchni Alexandra natknęła się na młodą służącą polerującą
srebra.
- Szukam księcia Dane'a - zaczepiła ją. - Nie wiesz, gdzie teraz jest?
Dziewczyna bez słowa, ze spuszczonym wzrokiem, wskazała w kierunku biblioteki
i sal konferencyjnych.
- Jest na spotkaniu? - domyśliła się Alex.
- Tak, proszÄ™ pani. MajÄ… tam naradÄ™.
R
L
T
- Dziękuję. - Ruszyła w głąb pałacu, ale nie uszła daleko, gdy omal nie wpadła na
elegancką starszą damę, która niespodziewanie wyszła z biblioteki.
- Przepraszam. - Alexandra wyminęła ją zręcznie i dygnęła przepisowo.
- Ach, mój Boże! - krzyknęła lady Julia, wyciągając ręce, by odzyskać równowagę.
Sędziwy dżentelmen z monoklem przyszedł jej z pomocą i podtrzymał za łokieć.
- Zobacz! To ta okropna kobieta, ta Acredonna - wykrzyknęła lady Julia na cały
głos.
Alex nawet nie zwolniła. Znała pałac jak własną kieszeń, więc bez przeszkód trafi-
Å‚a do sekretariatu.
Miła młoda kobieta siedziała przy biurku zaraz przy dwuskrzydłowych mahonio-
wych drzwiach. Z zaskoczeniem podniosła wzrok na nowo przybyłą.
- Gdzie jest następca tronu?
- Trwa posiedzenie rady gabinetowej - odparła sekretarka szybko. - Teraz nie
można się z nim zobaczyć. Proszę poczekać.
Alex nie przyszła wyczekiwać w poczekalni na audiencję. Gdyby gniew się ulotnił,
wyszłaby stąd na paluszkach i nic nie załatwiła. Ruszyła w kierunku sali konferencyjnej.
- Nie może pani tam wejść! - krzyknęła sekretarka, usiłując zagrodzić drogę.
Alex nie chciała być nieuprzejma, ale jej uśmiech miał w sobie złowieszcze prze-
słanie: nie próbuj mnie zatrzymać. Mocno pchnęła drzwi i z impetem wpadła do środka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]