[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wnioskuje:
- Wzięłaś tabcin na noc.
- Zielony, myślałam, że to dobry kolor: chlorofil, fotosynteza i dzień. Niebieski na
noc.
- Odwrotnie.
- Uśpiłam się, cholera.
Ktoś powiedział albo ja w gorączkowym śnie sama sobie: .Anioły do ula! Słychać
bzyk, szum skrzydeł, kapanie miodu i gorejący miecz żądła.
Za oknem letnia impreza ogródkowa, na balkonach grille. Po północy, kiedy ludzie
przycichają, gadać zaczyna wietrzona papuga. Jezu!
7 VIII
Nie tylko ja gorączkuję. Jacek Santorski opowiada po gazetach, że najbardziej
orgazmicznÄ… religiÄ… gwarantujÄ…cÄ… kobietom szczytowanie na ziemi jest islam.
Inne, niewierne baby chyba pokarało.
8 VIII
Pola odróżniająca już psy od ludzi uznaje czułość naszych znajomych dla golden
retrivera Bolka za oznakę ich bliskiego pokrewieństwa.
- Jak ma na imiÄ™ mama psa?
- Amala.
- Tata?
- Ananda.
Połcia i Bolek są mniej więcej na tym samym poziomie wysokości i świadomości, z
tym że Pola za wszystko dziękuje, za zmianę pieluchy też.
Podwarszawski ogród Amali i Anandy wart jest więcej niż ich dwupiętrowy dom. Tak
pozakrzywiano tu przestrzeń i horyzont pagórkami, drzewami, że z żadnego miejsca nie ma
podobnego widoku. Czy ktoś to doceni, gdy będą sprzedawać? Chcą się przenieść tam, gdzie
cicho, do Puszczy Knyszyńskiej, wybudować pensjonat ze słomy i gliny. Pożyczają mi
nowość, Wędrówki duszy doktora Michaela Newtona.
9 VIII
O trzeciej nad ranem jestem w połowie książki. Newton - amerykański behawiorysta i
hipnotyzer. Same skrajności. Z jednej strony człowiek to behawioralna czarna skrzynka, z
której wydostają się reakcje, z drugiej gadająca czarna skrzynka w trakcie seansu
hipnotycznego. CzytajÄ…c Newtona (albo raczej przepytywane przez niego zahipnotyzowane
dusze), trzeba pamiętać o ericksonowskiej, amerykańskiej szkole hipnozy. Trans hipnotyczny
to według Ericksona żadne mediumy i dziwoty. W przeciwieństwie do archaiczno-
freudowskiej, europejskiej podświadomości ta amerykańska jest radosna, współpracująca i
pragmatyczna. To z nią, pomocną służką terapeuty, a nie z tą pełną destrukcji i pomyłek, pod
hipnozą rozmawia Newton. Pyta kilkadziesiąt zahipnotyzowanych osób, czy jest coś poza
tunelem życia po życiu. Opisują zaświaty podejrzanie przypominające grupy wsparcia i
zajęcia psychoterapeutyczne. Zawodowe skrzywienie? Obraz świata po śmierci składny i
uwodzicielski. Nie uraża żadnej religii, co najwyżej pozbawia wesołego miasteczka raju i
piekielnego gabinetu strachów.
Gdyby kilku hipnotyzerów - lekarzy o różnych poglądach na wieczność -
przeprowadziło podobne seanse, nie znając cudzych wyników, i uzyskało od pacjentów
podobne relacje... uwierzyłabym. Więc czytam zachwycającą hipotezę żerującą na moich
własnych wpadkach metafizycznych:
Nazajutrz po urodzeniu Poli do pokoju zajrzał starzec. Nie musiał się przedstawiać, to
był czas z bajek dla dzieci, przygarbiony, zakapturzony w pelerynie wędrowca. Przystanął
zobaczyć, czy się dobrze zajmuję dzieckiem. Był nie mniej widoczny od kręcących się po
korytarzu położnych, ale wiedziałam, że nie jest rzeczywisty, przynajmniej nie z tej
rzeczywistości. Nie był też chemiczny czy dymny, odróżniam zjawy haszowe czy
kalejdoskopy LSD. Straciłam dużo krwi i mogłam bredzić, jednak to nie była zjawa. Nie jest
się zaszczyconym odwiedzinami własnego świra. Gdyby wierzyć Newtonowi, była to stara
dusza mojej córeczki, która wybrała nas sobie za rodziców, oczywiście przy naszej
przedwiecznej zgodzie. Taki przedżyciowy cas-ting.
Puszczam książkę dalej. Nikt ze znajomych nie może się od niej oderwać. Hipnoza.
11 VIII
Powrót Piotra z królestwa Ikei. Obładowany zakupami wchodzi do nowego
mieszkania. Na promie kupił mi perfumy z zielonej herbaty... taki sam dezodorant spośród
setki innych wybrałam dzień wcześniej. Zwąchaliśmy się telepatycznie?
12 VIII
Za dużo tego załatwiania z domem, to nas przerasta. Jeżeli nie podłączą prądu albo
wyschnie woda? Na pewno coś zawalimy. Tracimy pół dnia w sklepie, szukając śrubek. Na
dodatek zepsuł się samochodowy komputer. Mechanik w serwisie wyznaczył termin za
tydzień. Piotr, wychodząc stamtąd, natknął się na gościa obsługującego go wcześniej z po-
wodu innego drobiazgu.
- Witamy, jak tam złotawy wozik? Problemy? Proszę przyjąć pana natychmiast! -
rozkazał mechanikom.
Piotr wyszedł zresetowany (nie ma pojęcia, co to znaczy i co mu zrobili). Nie rozumie
też, dlaczego nagle znalazło się miejsce w warsztacie. Spodobał się jego kształt paznokci albo
kolor samochodu? A że jest świeżo po powrocie ze Szwecji, poddaje się, podnosząc ręce. W
ogóle tak chodzi z łapami do góry, nie chcąc niczego w tym bajzlu tknąć, pobrudzić się
PolskÄ….
13 VIII
Cały dzień w podsiadłości i w upale na sadzeniu wina, zbijaniu mebli. Wymęczeni
(Piotr stuka, ja odganiam Połę, wynajdując jej inne zajęcia) padamy na kartony i pijemy
kisiel. Odkrycie tego lata: najlepszy jest wiśniowy z kawałkami owoców. Leżymy w kurzu
tratowani przez Połę i jest tak dobrze. Proponuję więc ślub.
- Kiedy? - Piotr próbuje odgruzować swoje terminy.
- Mhm... kiedy będziemy za starzy na głupstwa, kiedy nie będzie już czasu na rozwód,
co?
- Zgoda.
Jesteśmy umówieni na finalną randkę życia.
Zdesperowana pracująca matka jest w stanie wypić odkamieniacz, czego dokonała
właśnie nasza sąsiadka, mama Natalki. Zapomniała o czyszczącym się czajniku, wlała sobie z
niego herbaty, wcisnęła cytrynę i wypiła z pół szklanki. W szpitalu roześmiali się jej w nos.
- Nie boli, nie truje. Tam jest kwas fosforowy, ten sam co w coli, nic pani nie będzie -
odesłali ją do domu.
Przyszła do nas pobiadolić. Częstujemy ją wodą na wypłukanie resztek, na jej strutą
minę. Gdyby dostała zwolnienie, uratowałoby ją to przed pracą. Jutro przyjeżdża szwajcarski
właściciel firmy i oni, inżynierowie z działu sprzedaży, muszą zostać po godzinach, by na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]