[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ale, Dev, nie możesz pod wpływem impulsu podjąć tak ważnej
decyzji jak przeprowadzka. Takie sprawy wymagają głębokiego namysłu.
Jest tyle rzeczy, które trzeba wziąć pod uwagę i...
- Nie sądzę, abyś ty zgodziła się zamieszkać w Houston, a tym
bardziej w naszej pięknej stolicy - rzekł spokojnie. - Nie jesteś typem
człowieka, któremu odpowiada życie w dużym mieście. Dlatego ja
przeniosę się na północny zachód. Do urokliwego Port Townsend.
Dłoń ściskająca kieliszek zadrżała.
- No dobrze, wiesz, jakim ja jestem typem. A ty?
- spytała cicho. - Jaki jesteś?
- Ja marzę o prowadzeniu biura podróży w małym miasteczku nad
zatoką Pugeta. Tabi, dlaczego trzymasz mnie na dystans? - spytał, nie
kryjÄ…c frustracji.
Czubkiem języka oblizała wargi. Jej spojrzenie zdradzało silny
niepokój. Miała świadomość, że Devlin przejął w swoje ręce ster i nie
wiedziała, co z tym fantem począć.
- Już ci mówiłam. Nie pozwolę, żebyś wywierał na mnie nacisk. Nie
zamierzam powtórzyć błędu, jaki popełniłam na statku. Tym razem
muszę mieć stuprocentową pewność.
Popatrzył na złocisty płyn w kieliszku.
- Wyczerpałaś swój limit czasu, Tabi. Zostaję na noc.
- Nie. - To jedno małe słowo zabrzmiało niewiele głośniej od szeptu.
Devlin podniósł wzrok. Spoglądała na niego jak zahipnotyzowana,
jakby naprawdę był smokiem, a ona księżniczką, którą uwięził w swojej
jamie. Nie chciał jej więcej oszukiwać, nie chciał, by oskarżała go o
nieczystą grę. Wiedział, że niczego tym sposobem nie osiągnie.
- Tak. - Odstawił kieliszek i wyciągnął do niej rękę.
Pod wpływem jego dotyku dziwny paraliż, jaki ją ogarnął, prysł.
Zaczęła się szamotać. Próbując się oswobodzić, wylała parę kropli
koniaku na sukienkę. W jej oczach pojawiła się złość i... i chyba pod-
niecenie. Przynajmniej taką miał nadzieję.
- Przestań, Dev. Proszę! Obejmując ją za szyję, ostrożnie wyjął jej z
dłoni kieliszek.
- Obiecałem, że cię uprzedzę, zanim przystąpię do uwodzenia. No
więc za moment, kotku, zacznę cię uwodzić. Zamierzam siedzieć z tobą
przed kominkiem, gładzić cię, pieścić, aż zaczniesz mruczeć z rozkoszy.
Chcę się z tobą kochać, Tabi, chcę cię dotykać i całować, aż będziesz
zwijać się i błagać mnie O więcej.
Starał się mówić cichym, zmysłowym szeptem, ale jego glos
zdradzał zniecierpliwienie. Może gdyby zdołał opanować napięcie,
wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale mu się nie udało.
Tabitha wierciła się, szarpała i syczała.
- Puść mnie, do jasnej cholery, bo inaczej... - Nie dokończyła.
Uwolniwszy się z jego uścisku, poderwała się na nogi.
Wiedział, że musi działać szybko, że nie może jej pozwolić wybiec z
domu, bo nigdy jej nie dogoni. Z bolącą nogą, bez laski, był bezradny,
laska zaś leżała na podłodze poza jego zasięgiem.
- Tabi, nie bądz śmieszna, wróć - powiedział cicho, kiedy zaczęła
cofać się w stronę kominka.
Potrząsnęła gniewnie głową.
- Tabi, przecież nie chcesz ode mnie uciec. To ja, Dev. Wróć,
kochanie. Pamiętasz, jak nam było razem dobrze? Chodz, pójdziemy do
łóżka, będziemy się kochać, przeżyjemy to jeszcze raz...
Niedobrze, cholera! Inaczej powinien to rozegrać, pomyślał,
przesuwając się wolno na drugi koniec kanapy. Podejrzewał, że Tabitha
rzuci się do drzwi, jak tylko on zacznie się podnosić. Dopiero wtedy
będzie kłopot.
- Nie zbliżaj się, Dev! Jeszcze nie podjęłam decyzji. Mam mętlik w
głowie, z którym muszę się uporać.
- Wiem, kochanie. I chcę ci w tym pomóc. Ta zabawa w kotka i
myszkę ciągnie się za długo. Najwyższy czas ją przerwać.
Siedział na skraju kanapy. Przynajmniej laska była już w zasięgu
jego ręki, wystarczyło się schylić. Nie odrywając oczu od jego twarzy,
Tabitha cofnęła się kolejny krok.
- Zabawa w kotka i myszkÄ™? Ja siÄ™ w nic nie bawiÄ™, Dev. Nie
rozumiesz tego? Po prostu jestem ostrożna. Nie chcę być znów oszukana.
- Nie oszukałem cię!
- Ale wprowadziłeś w błąd. Nie jesteś tym człowiekiem, którego
poznałam na statku.
- Więc jesteśmy kwita, bo ty też jesteś inna. Powoli, nie spiesz się,
powtarzał sobie w myślach.
Jeszcze kilka centymetrów...
- Co to niby ma znaczyć? - zawołała oburzona.
- Tamta nie miała tak ostrych pazurków. Ale nie szkodzi. Może
mnie nie podrapiesz?
Zastanawiał się nerwowo, czy Tabi rzuci się w prawo czy w lewo, by
mu umknąć. Przyjrzał się jej uważnie. Lata doświadczenia pomogły mu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]