[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się leniwie długimi zakolami przez park otaczający dom. Cho-
70
ciaż tereny w Derbyshire bardzo różniły się od krajobrazu wokół
domu Alexa, niepokojąco łatwo przychodziły jej na myśl te
niezliczone, szczęśliwe godziny, które spędziła jako młoda
dziewczyna z Alexem i Ranem, gdy przyglądała się ich pracy,
pomagała łowić ryby, a pózniej uczyła się od nich potrzebnych
w terenie umiejętności.
Jednym z sugerowanych przez Rana sposobów zarobienia na
siebie przez Haverton Hall było wynajmowanie rezydencji kor
poracjom czy organizacjom, które mogłyby tu urządzać polo
wania i połowy ryb. Trust trzymał się jednak zasady, że na jego
terenach zwierzyna nie może ginąć tylko dla sportu - zaś tam,
gdzie było to konieczne, stosował surowe reguły odstrzału. Kła
dziono za to nacisk na umiejętność tropienia zwierząt po to, żeby
je podglądać, a nie zabijać. To był warunek, przy którym upie
rała się ona sama i przekonała do niego członków zarządu.
Zmarszczyła nieco czoło, teraz, gdy przypomniała sobie, jak
Ran wytłumaczył jej po raz pierwszy, że nie trzeba zabijać, żeby
cieszyć się tradycyjnym polowaniem.
Sylvie nadal myślała o Ranie, gdy jakiś czas pózniej, po
wyczerpujÄ…cej jezdzie przez praktycznie niezamieszkane tereny
otaczające rezydencję, napotkała zaledwie trzy wioski, z któ
rych w żadnej nie było restauracji.
W małym pubie w ostatniej z nich właściciel pokręcił głową,
gdy zapytała o jedzenie i wyjaśnił grzecznie:
- Nie ma tu takiego zapotrzebowania. Mogę sprawdzić, czy
zostały jakieś kanapki z lunchu.
Sylvie uśmiechnęła się blado i podziękowała. Była głodna,
bardzo głodna i cieszyła się perspektywą zjedzenia porządnego,
ciepłego posiłku przy stole.
71
- Jest takie miejsce koło Lintwell - ciągnął właściciel pubu.
- Tylko że to ponad dwadzieścia pięć kilometrów stąd.
Dwadzieścia pięć kilometrów! Sylvie już burczało w żołąd
ku. Wbrew swojej woli oczami wyobrazni zobaczyła łososia
Rana różowego i podanego z przepysznymi ziemniakami
i świeżymi warzywami. Zlina napłynęła jej do ust.
Było już po siódmej. Jeśli ma pojechać do Lintwell, zjeść
coś i wrócić, to spózni się na spotkanie z Ranem, a za nic
w świecie nie chciała dać mu powodu do stwierdzenia, że brak
jej profesjonalizmu.
Wróciła do samochodu. Będzie musiała obejść się dziś bez
kolacji powiedziała sobie stanowczo. Przecież to nie koniec
świata. Nie umrze z głodu.... Och, ale ten łosoś... Ran się nie
mylił. Uwielbiała łososia.
Dochodziła ósma, gdy zaparkowała przed drzwiami plebanii.
Głód zmienił się w szarpiące doznanie, od którego bolała ją
głowa i była rozdrażniona. Mam po prostu niski poziom cukru
we krwi powtarzała sobie surowo. Muszę tylko napić się czegoś
słodkiego.
Może tylko tego jej potrzeba, ale to nie wszystko, na co ma
ochotę. Miała bowiem ochotę na...
Co się ze mną ,do licha dzieje? drwiła z siebie, otwierając
frontowe drzwi. Kobiety w jej wieku snują fantazje o mężczy
znach, a nie o jedzeniu.
Ósma .MiaÅ‚a tylko tyle czasu, by wziąć prysznic i przebrać
się przed spotkaniem z Ranem. Chciała jeszcze raz sprawdzić
dane liczbowe ,ale jeśli jak twierdził, zapłacił sam za te prace
i ma na to rachunki... Być może rzeczywiście za bardzo się
pośpieszyła z oskarżeniami...
- Sylvie...
72
Zatrzymała się u podnóża schodów, słysząc głos Rana. Stał
w otwartych drzwiach, kilka metrów od niej.
- Pani Elliott poda kolację o wpół do dziewiątej, więc masz
pół godziny, żeby się przygotować...
Wiele pytań i tyle samo zaprzeczeń i argumentów cisnęło się
na wargi Sylvie, ale jakimś sposobem udało się je zdusić. W mgnie
niu oka znalazła się na piętrze. Dopiero wtedy zapytała sama siebie,
dlaczego nie powiedziała po prostu Ranowi, że już jadła.
Dlaczego? Głośne burczenie w brzuchu było odpowiedzią na
to pytanie. Mimo to irytowała ją świadomość, że Ran tak łatwo
zgadł, że wróciła do domu głodna. Ale niech tylko spróbuje to
jakoś wykorzystać, dam mu porządną nauczkę, postanowiła nie
złomnie, biorąc prysznic. Przebrała się w długą sukienkę z czar
nej dzianiny, wyszczotkowała włosy i poprawiła makijaż. Zerk
nęła na zegarek.
Prawie wpół do dziewiątej! Wzięła głęboki wdech, spraw
dziła jeszcze raz swój wygląd w lustrze i ruszyła w stronę drzwi
z podniesioną głową.
Tylko koneser potrafiłby rozpoznać, że na prostą, niczym
nieozdobioną sukienkę wydała prawie całą miesięczną pensję
i kupiła ją w sklepie jednego z najlepszych nowojorskich pro
jektantów. Niezorientowanych mógł zwieść prosty krój i spo
sób, w jaki ciężka tkanina otulała jej szczupłą sylwetkę. Lecz
nawet najwięksi ignoranci mody musieliby zareagować przynaj
mniej tak jak Ran, na widok Sylvie schodzÄ…cej po schodach,
u stóp których na nią czekał.
Nawykła widzieć go w stroju roboczym. I może właśnie dla
tego, że taki obraz utrwalił się w jej głowie - dżinsy i rozpięta
kraciasta koszula z podwiniętymi rękawami - Sylvie zapomnia
ła, jak męski może być Ran w eleganckim stroju.
73
I mimo że nie posunął się tak daleko, by włożyć garnitur, miał
na sobie dobrze skrojone, ciemne spodnie i śnieżnobiałą koszulę.
Przebrał się, żeby zjeść z nią kolację!
Czemu? Bo dobrze wiedział, jak jego wygląd może zadziałać
na tak uległą mu kobietę i dlatego, że zamierzał wykorzystać
ten fakt, żeby rozproszyć jej uwagę, zmylić ją, odciągnąć czuj
ność Sylvie od dociekania prawdy na temat rachunków? A może
to po prostu wina jej rozszalałej wyobraznia? Być może ubrał
siÄ™ tak elegancko nie dla niej, lecz...?
Może po kolacji wybierał się na spotkanie z inną kobietą?
- Wystarczy nam czasu na drinka przed kolacją, jeśli masz
na to ochotę - powiedział spokojnie, lecz Sylvie zauważyła, że
jego spojrzenie zatrzymało się na chwilę na miękkiej wypukłości
jej piersi, zanim przeniósł je na twarz. Jej serce załomotało
gwałtownie.
- Nie... Dziękuję - odmówiła, uśmiechając się słabo i do
dała: - Generalnie rzecz biorąc, uważam, że alkohol i interesy
to niedobra mieszanka.
Ran wzruszył ramionami, otworzył przed nią drzwi do jadal
[ Pobierz całość w formacie PDF ]