[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uprawiania chyba wszystkich dyscyplin sportu, zauważyła Leonie.
W ogromnych staroświeckich stojakach tkwiły parasole, baty,
rakiety tenisowe, młotki do polo, kije do golfa i lacrosse, sprzęt
wędkarski i tak dalej.
Zabawki Bobby'ego, pomyślała z rozbawieniem. I co więcej, on
ich używał. Nie były na pokaz, jak w wielu tutejszych wspaniałych
domach bogatych nowojorczyków.
Nagle zauważyła coś dziwnego. Dwie pary wyraznie niedawno
zabrudzonych butów do jazdy konnej, ustawione obok siebie na
podłodze. Albo służba zaczyna zaniedbywać swoje obowiązki - gdy
by jedna para była brudna, to w porządku, ale dwie? - albo Bobby
ma partnera do jazdy konnej, o którym Leonie nie wie.
Uznała, że to dziwne. Zawsze jej opowiadał o swoich romansach.
Spędzili wiele godzin, rozmawiając o jego randkach i rozmaitych
Pona & Irena
scandalous
podbojach seksualnych. I nie chodziło o kobiety, z którymi pokazy
wał się na przyjęciach, ale o nocne randki z mężczyznami, z którymi
spotykał się po odprowadzeniu swej towarzyszki do domu.
Może to dlatego ostatnio nie dzwonił. Był zajęty nowym part
nerem.
Dobrze, że ma kogoś bliskiego, pomyślała Leonie. To nada jego
życiu cel... i sens.
Nagle poczuła się niczym wścibska podglądaczka. Pospiesznie
zakończyła swoje rozważania i wyszła z pokoju do ogrodu.
Znalazła pergolę obwieszoną gigantycznymi żółtymi kwiatami
złotokapu i podeszła do białego wiklinowego stolika, na którym sta
ły kryształowy dzbanek z krwawą mary i szklanki. Wspaniale, ucie
szyła się, tego mi trzeba.
Nalała sobie sporą porcję, spróbowała i uznała, że drink jest
w sam raz. Zauważyła, że dwie szklanki były używane.
No, no, uśmiechnęła się domyślnie. Ukochany Bobby'ego musiał
zniknąć tuż przed jej przyjazdem. Może nawet wciąż gdzieś tu jest.
Usadowiła się na wygodnym, wyściełanym wiklinowym fotelu -
sama kupowała do nich materiał u słynnej Madeleine Castaing
w Paryżu, tuż przed śmiercią owej nestorki dekoracji wnętrz -
i wzięła New York Timesa", ale zaraz odłożyła gazetę z powrotem
na stolik. Dzisiaj wiadomości nic jej nie obchodziły.
Popatrzyła na bujną zieleń wokoło. Bąki przelatywały od jednego
kwiatu do drugiego, motyle tańczyły z gracją - gromadka białych,
kilka większych brązowych i dwa niebiesko-czarne. Leniwie obser
wowała ich baletowe igraszki pośród kwiatów, kiedy z rozmarzenia
wyrwał ją głos Bobby'ego.
- O czym tak rozmyślasz? - zapytał, podchodząc od tyłu. Pochy
lił się nad fotelem i uściskał ją.
- Właściwie o niczym - odrzekła. - Patrzyłam na motyle.
Bobby nalał sobie krwawej mary, po czym wyciągnął się w fotelu.
- Jest ich w tym roku całe mnóstwo.
Leonie spojrzała na niego. Bobby Byk. Jego kruczoczarne włosy
były jeszcze mokre od prysznica, a opalone, muskularne ciało ema
nowało zdrowiem i witalnością. Był silny, mocno zbudowany, nie
zbyt wysoki, ale mięśnie miał twarde. W ciemnobrązowych oczach
najczęściej błyskała wesołość, ale Leonie zauważyła, że dziś mają
wyraz znużenia i lekkiego niepokoju.
- No, mów, Bobby - rozkazała. - Co to za bzdura z tą sprzedażą
Salt Cottage?
Pona & Irena
scandalous
- Dostałem ofertę nie do odrzucenia - oznajmił krótko. - Dwana
ście milionów.
Była oszołomiona.
- Dolarów? - wykrztusiła.
Bobby zaśmiał się krótko.
- Dolarów od gwiazdy filmowej - potwierdził.
- Chyba żartujesz.
- Nie. Mówię zupełnie poważnie. - Rzeczywiście, tak to za
brzmiało. - Powód jest taki, że licytują się dwie kasowe gwiazdy.
Pewnie im się wydaje, że jak wydadzą tutaj kupę dolców, to wejdą do
towarzystwa. - Wymienił nazwiska zainteresowanych domem akto
rek - obie były bardzo sławne.
- Nie do wiary, co tu się wyprawia - powiedziała Leonie. - Jak
w Beverly Hills East. Nie stać by mnie było ha kupno choćby chat
ki, jeśli jakaś się jeszcze ostała.
Bobby spojrzał na nią bacznie.
- Tęsknisz za Hamptons, Leonie? - zapytał poważnie.
- Czasami - przyznała się. - Ale przeważnie jestem zbyt zajęta,
żeby o tym myśleć.
- Nie tracisz wiele - odrzekł. - To teraz szambo ze znanymi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]