[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Może mnie pan odprowadzić do garażu.
Noelle wiedziała, że nadszedł czas, aby przystąpić do oma
wiania warunków współpracy.
Matt najwidoczniej był tego samego zdania.
- Czy już moglibyśmy sfinalizować naszą transakcję? - za
pytał ponuro.
Noelle uśmiechnęła się.
- Co panią tak śmieszy, doktor Forrest?
- Sytuacja jest dość komiczna, chyba pan przyzna. Stoimy
w ciemnym garażu i tutaj chcemy ubić interes. Przypomina to
bardzo oklepaną scenę z kiepskich filmów, prawda?
- Czy zamiast tego wolałaby pani siedzieć przy elegancko
nakrytym stole i przy blasku świec słuchać muzyki?
W słowach Matta brzmiał niedwuznaczny sarkazm. Noelle
spoważniała, gdyż uświadomiła sobie, że istotnie tak właśnie
pragnęłaby spędzić wieczór w towarzystwie tego mężczyzny,
który pociągał ją jak nikt inny.
- Proponuję taki układ: pani da mi listę z nazwiskami, a ja
udostępnię pani cały teren na tydzień.
- Jeden tydzień? Pan sobie żartuje! - wybuchnęła Noelle.
- Przecież to tak, jakby mi pan zaproponował jedną sekundę!
Co, pańskim zdaniem, mogę zdziałać w ciągu kilku dni?
- Tyle, ile siÄ™ zwykle robi. Oznaczy pani teren. Rozkopie
ziemię. Porobi zdjęcia. Wszystko, co trzeba. - Matt skrzyżował
ręce na piersiach. Jeden tydzień. Postanowiłem zaproponować
pani tylko tyle.
- Więc nie mamy o czym dyskutować. Według mnie pańska
propozycja jest... jest nie do przyjęcia. Wybaczy pan, ale niepo
trzebnie tracÄ™ przez pana czas.
40 DINOZELLA
Wsiadła do samochodu, ale nie zdążyła zamknąć drzwi, gdy
usłyszała:
- Jeśli pani naprawdę chce szukać skamieniałości u mnie,
radzę się dobrze zastanowić.
- Nawet nie warto niczego zaczynać. Nie mogę prowadzić
żadnych poszukiwań. Jeden tydzień! - Włożyła kluczyk do sta
cyjki. - Proszę się odsunąć.
Matt wyszarpnął kluczyk. Noelle siedziała bez ruchu.
- Niech pan tę swoją taktykę silnej ręki zostawi dla koni
- wycedziła zimno. - Mnie to nie imponuje.
- Jeden tydzień - powtórzył Matt.
Przykro mi, ale nic z tego. Proszę mi oddać kluczyki.
- Jeden tydzień. Pozwolę pani przebywać na terenie ośrodka
od rana do wieczora.
Noelle spojrzała mu prosto w oczy.
- SÅ‚ucham dalej.
- Zostawię pani całkowitą swobodę w ciągu dnia.
- A po odejściu pacjentów?
- Zupełna swoboda również po lekcjach.
- Nie.
- Nie?
- Jeden tydzień to za mało. Potrzebne mi przynajmniej
dwa.
- Półtora. - Zmarszczył brwi.
- Albo dwa, albo do widzenia.
Na twarzy Matta pojawił się niebezpieczny uśmiech, który
nie wróżył niczego dobrego.
- Dwa tygodnie, ale zajmie siÄ™ pani wszystkimi sponsorami,
napisze niezbędne listy i załatwi wszystkie telefony.
- Ależ to diabelnie dużo pracy! Czy pan mi pomoże?
Matt uśmiechnął się jeszcze bardziej podstępnie. Przypominał
legendarnego wilkołaka, szczerzącego zęby do ofiary.
- Skądże! Ja będę sobie siedział z założonymi rękami i czekał
na strumień pieniędzy, który chyba zaraz popłynie.
DINOZELLA 41
Noelle zaklęła w duchu, lecz nie dawała za wygraną.
- Dwa tygodnie, ale muszę mieć asystenta.
- %7łeby pomagał upchnąć pracę papierkową?
- Nie. %7łeby mi pomagał w terenie.
- Wykluczone.
- Wykluczone?
- Tak. Absolutnie. Zabrnęliśmy w ślepą uliczkę. Szkoda so
bie strzępić język.
- Chciałabym jednak wiedzieć, dlaczego nie mogę mieć po
mocnika. Przecież to bardzo rozsądna prośba.
- Dlaczego nie chcę się zgodzić? Bo i tak jedna osoba, która
będzie się kręcić i przeszkadzać koniom oraz pacjentom, jest
dostatecznie wielkim złem.
Noelle prychnęła oburzona.
- Chyba nie liczy pan na to, że bez pomocy załatwię wszy
stko ze sponsorami i w dodatku znajdÄ™ odpowiednie miejsce,
gdzie ewentualnie mogą się znajdować skamieniałości.
- Jakoś musi pani sobie radzić - padła irytująca odpowiedz.
- Bo ja nie zmienię zdania w tej materii. I jeszcze jedno. Dzięki
pani audycji odkrycie Jasona nie stanowi żadnej tajemnicy, ale
na szczęście nikt jeszcze nie skojarzył go z moim ośrodkiem.
Chcę, żeby tak było nadal. Nie życzę sobie, żeby zleciały się do
mnie chmary paleontologów i dziennikarzy. Jeśli pani cokolwiek
znajdzie - podkreślam słowo jeśli" - nie wolno pani nikomu
pisnąć ani słówka bez mojego zezwolenia. Jeżeli jednak będzie
jakiÅ› przeciek...
- Pan będzie wiedział, że to moja sprawka - dopowiedziała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]