[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głowy. Na widok drugiego bełta krzyknęli, wyciągniętymi rękami wskazując na
drugi brzeg wÄ…wozu.
Oby ten był celny, modlił się O'Hara, przejmując kuszę z rąk Benedetty. To ta,
która przenosi, myślał, świadomie celując w grań wąwozu. Kiedy naciskał spust,
nieprzyjacielska kula odłupała kawałek skały nad jego głową i granitowy odprysk
napiętnował czoło O'Hary krwawą kreską. Bełt, niczym ognista linia, która
połączywszy oba brzegi wąwozu, urwała się pod ciężarówką, znalazł drogę do celu.
Z lekkim pyknięciem wypływająca ropa zajęła się ogniem. I nagle płomienie
spowiły ciężarówkę. Indianin, wyglądający teraz jak pochodnia, chwiejnie wybiegł
z ognistego piekła i wbijając dłonie w oczy, z wrzaskiem pognał drogą. O'Hara
nie dostrzegł drugiego mężczyzny. Odwrócił się, by chwycić drugą kuszę.
Jednak nie zdołał już oddać kolejnego strzału. Ledwie naprowadził celownik na
jeden z dżipów, kusza rąbnęła go, zanim nacisnął spust. Gwałtownie odrzucony do
tyłu jeszcze dostrzegł płonący pocisk, który wystrzelony bez jego udziału
stromym łukiem piął się ku niebu. Potem głowa O'Hary zderzyła się ze skałą i
stracił przytomność.
II
Kiedy doszedł do siebie, stwierdził, że zatroskana Benedetta obmywa mu głowę.
Dalej stał Forester, przemawiający z ożywieniem do Willisa, a jeszcze dalej było
niebo, skażone spiralą czarnego dymu. Przyłożył dłonie do głowy i skrzywił się.
- Do diabła, co mnie rąbnęło?
- Psst, nie ruszaj się - powiedziała Benedetta.
Ze słabym uśmiechem podniósł się na łokciu. Forester spostrzegł jego poruszenie.
- Dobrze siÄ™ czujesz, Tim?
- Nie wiem. Chyba nie. - Głowa dokuczała mu przerazliwie. - Co się stało?
Willis uniósł kuszę.
- Trafiła w to kula z karabinu. Zmiażdżyła strzemię. - Miałeś szczęście, że nie
ciebie. Rąbnąłeś głową o skałę i straciłeś przytomność.
O'Hara uśmiechnął się z wysiłkiem do Benedetty.
- Czuję się już dobrze - powiedział i usiadł. - Zrobiliśmy swoje? Forester
roześmiał się z satysfakcją.
- Czy zrobiliśmy swoje? Och, chłopie - ukląkł obok O'Hary. - Po pierwsze, Rohde
rzeczywiście trafił w człowieka na moście; zrobił mu schludną dziurkę w
ramieniu. Spowodowało to takie zamieszanie, jakiego potrzebowaliśmy. Jenny
Ponsky miała paskudny kłopot z facetem zasłaniającym zbiornik paliwa, ale na
koniec zrobiła to, co do niej należało. Kiedy oddawała mi kuszę, trzęsła się jak
osika.
- A co z ciężarówką? - zapytał O'Hara. - Widziałem, jak zajmuje się ogniem. To
była ostatnia rzecz, jaką zobaczyłem.
- Ciężarówka z głowy - powiedział Forester. - Ciągle jeszcze się pali. Gdy
eksplodował drugi bak, w płomieniach stanął również dżip znajdujący się obok
niej. - Zciszył głos. - Obaj faceci stojący przy ciężarówce zginęli. Indianin,
sądzę, że oślepiony, zwalił się na łeb na szyję z grani wąwozu, a drugi spiekł
się na skwarkę. Jenny tego nie widziała, a ja jej tego nie mówiłem.
O'Hara przytaknął. Parszywie by jej się żyło z takim wspomnieniem.
-1 to by było tyle - rzekł Forester. - Spłonęły ich zapasy drewna. Stracili
ciężarówkę i dżipa. Porzucili też dżipa stojącego przy moście, bo nie mogli
wycofać go obok płonącej ciężarówki. Wszystkie inne pojazdy przemieścili
cholerny kawał drogi stąd, do miejsca, gdzie droga odbija od wąwozu.
Powiedziałbym, że solidny kilometr. Sądząc po reakcji, skakali jak wściekli,
urządzili najbardziej kurewski ostrzał karabinowy - muszą mieć tony amunicji.
- Czy ktoś z naszych został ranny? - zapytał O'Hara.
89
- Jesteś najpoważniejszą ofiarą. Nikt poza tobą nie został nawet draśnięty.
- Muszę zabandażować ci głowę, Tim - wtrąciła się Benedetta.
- Pójdziemy nad jeziorko - rzekł O'Hara. Podnosił się na nogi, gdy podszedł
Aguillar.
- Dobra robota, seńor O'Hara - powiedział. O'Hara zachwiał się i wsparł na
Foresterze.
- Ano niezła. Ale na ten numer powtórnie nie dadzą się już nabrać. Kupiliśmy
sobie tylko nieco czasu. - Jego głos brzmiał przytomnie.
- Czas to coś, czego potrzebujemy - wtrącił Forester. - Parę godzin temu nie
dałbym centa za nasz plan przeprawienia się przez góry, ale teraz ja i Rohde
możemy odejść z czystym sumieniem. - Spojrzał na zegarek. - Chyba powinniśmy już
ruszać.
Nadeszła panna Ponsky.
- Czy czuje siÄ™ pan dobrze, panie O'Hara... Tim?
- Zwietnie - odparł. - Znakomicie się spisałaś, Jenny. Zarumieniła się.
- Cóż... dziękuję. Ale przeżyłam okropną chwilę. Naprawdę sądziłam, że będę
musiała zastrzelić tego mężczyznę przy ciężarówce.
O'Hara uśmiechnął się lekko do Forestera, ten zaś zdławił makabryczny chichot.
- Po prostu zrobiłaś to, co miałaś zrobić - powiedział O'Hara. - Wykonałaś to
bardzo dobrze. - Rozejrzał się. - Willis, ty tu zostań. Wez broń od Rohdego i
jeśli zacznie się coś dziać, wystrzel ostatni nabój. Ale nie sądzę, by coś
nastąpiło, przynajmniej jeszcze przez jakiś czas. Pozostali odbędą przy jeziorku
naradę wojenną. Chciałbym to zrobić przed odejściem Raya.
- Okay - powiedział Forester.
Powędrowali nad jeziorko. O'Hara podszedł do samego brzegu. Zanim zaczerpnął w
garście wody, dostrzegł swe odbicie i skrzywił się z niesmakiem. Był nieogolony,
bardzo brudny, osmalony i zakrwawiony, a jego obwiedzione czerwonymi obwódkami
oczy były podrażnione żarem pocisków zapalających. Mój Boże, pomyślał, wyglądam
jak włóczęga. Spryskał twarz zimną wodą i gwałtowny dreszcz wstrząsnął jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]