[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zdejmowala g6r~ od pizamy. Rzueila j~ na 16zko, na sw6j szlafrok.
Cholera! Pospiesznie zdj~la spodnie i zostala calkiem naga. Zastygl
w bezruchu. Pozeral wzrokiemjej idealne cialo. Nie byl w stanie ruszye
si~ ani odezwae.
Kiedy kladla na 16zku spodnie od pizamy, najwyrainiej wyczula
jego obeenose. Odwr6eila si~ i westchn~la, .z zaskoczenia szeroko
otwieraj~c oezy.
- Przepraszam - powiedzial, ehociaz wcale nie zalowal. Do smierci
nie pozaluje tej ehwili. Moze i Genny Madoc jest stukni~ta, ale nie mialo
to dla niego znaczenia. Byla tak pi~kna, ze zaparlo mu deeh.
Nie krzykn~la ani nie starala si~ zakrye nagosci. Po prostu stala,
pozwalaj~c mu nasycie wzrok. Po kilku minutaeh dotarlo do niego, ze
jego zaehowanie jest calkiem nie na miejseu.
- Genny ... Poezekam w salonie. - Odwr6cil si~ i niemal wybiegl
na korytarz.
Kiedy znalazl si~ w pokoju, waln~l pi~sci~ w scian~.
- Idiota!
Wci~z mial przed oczami widok nagiej Genny. Byla niska i drobna,
delikatnej budowy. Miala nieskaziteln~ sk6r~ koloru jasnego miodu.
W~sk~ tali~, uniesione, okr~le piersi, zwienczone brzoskwiniowymi
brodawkami. Peine biodra i j~drne, okazale posladki. Pomi~dzy zgrabnymi
udami kryl si~ tr6jk~cik kruczoezarnyeh wlos6w.
Dallas z trudem przelkn~l slin~ i zakl~l pod nosem. Mial piekielny
wzw6d.
Jim Upton nakryl wnuka, gdy ten skradal si~ tylnymi sehodami. Cal~
noe byl poza domem i B6g jeden wie co robil. Jim nie spal zbyt dobrze.
Martwil si~ 0 Jamiego i zastanawial, jakim cholernym bezecenstwom
oddaje si~ jego wnuk. Bez w~tpienia, tym samym, CO zwykle. Pieprzy
jak~s latawic~. Upija si~ do nieprzytomnosci. Przegrywa pieni~dze,
kt6rych nie zarobil. Wdaje si~ w b6jk~ i l~duje w areszcie albo w miejscowym
szpitalu. Widz~c, ze Jamie jest caly i zdrowy, nie ma podbitego
oka ani polamanych kosci, Jim poczul kr6tkotrwal~ ulg~. Niejeden raz
w cil:Wlostatnich kilku lat mial ochot~ skreslie chlopaka i uznae za straconego.
Ale Reba do grobowejdeski b~dzie wynosie jedynego wnuka
pod niebiosa, bez wzgl~du na to, do czego si~ posunie.
Jim przeszedl przez duz~ odnowion~ kuchni~ i zatrzymal si~ u dom
schod6w.
- To mile, ze wreszcie wr6ciles do domu.
Jamie zatrzymal si~wp61kroku. Wyprostowal si~ i spojrzal na dziadka
z gmpim, szelmowskim usmieszkiem na przystojnej twarzy.
- Dzien dobry, Wielki Dziadku. - Zszedl ze schod6w. - Chyba zanosi
si~ na calkiem ladny dzionek po tej nocnej sriiezycy.
- Utkn~les w miescie? - spytal Jim.
- Cos w tym stylu. - Jamie wzruszyl ramionami. Usmiechn~l si~
j eszcze szerzej.
- Mogles zadzwonie. Twoja babka umierala ze zmartwienia. A Laura
nie byla uszcz~sliwiona, ze j~ opusciles.
- Poradz~ sobie z moimi paniami. Nie martw si~. Wybacz~ mi.
- Reba wybaczy ci wszystko, ale ja nie. Lepiej miej to na uwadze.
Pr~dzej czy p6zniej przeci~niesz strun~.
- Obaj znamy zycie. - Jamie polozyl r~k~ na ramieniu dziadka.
- Wiesz, jak to jest. M~zczyzna musi robie, co do niego nalezy.
Jim spojrzal gniewnie na wnuka.
- Wi~c moze mi powiesz, chlopcze, co ty wlasciwie robisz, poza
wydawaniem moich pieni~dzy i sprawianiem problem6w?
Jamie rozesmial si~ zarazliwym, beztroskim smiechem, kt6ry byl
wyrazemjego plytkiej, niedojrzalej osobowosci.
- Nie m6w mi, ze nie wiesz, co znaczy chciee odmiany. Laurajest
slodka. Naprawd~. Ale od czasu do czasu potrzebuj~ czegos ostrzejszego.
Ty uwielbiasz babci~, ale to wcale nie znaczy, ze nie zanurzasz
swojego pi6ra w innych kalamarzach i obaj 0 tym wiemy.
- Nie rozmawiamy 0 moim zachowaniu. - Twarz Jima zaplon~la ze
zlosci. Co za bezczelny g6wniarz.
- No co si~ tak naburmuszasz. - Jamie poklepal Jima po piersi. -
Jeszcze dostaniesz ataku serca, a tego nie chcemy. Nie zamierzalem ci~
obrazie. Ja tylko stwierdzilem fakt. Zawsze, odk~d si~gam pami~ci~
miales kogos na boku, wi~c nie praw mi teraz kazan tylko dlatego,
ze...
Jim wymierzyl Jamiemu policzek z tak~ sil~ ze chlopak polecial do
tym. Chwycil si~ por~czy i przylozyl dlon do piek~cej twarzy. Spojrzal
z gniewem na dziadka.
- 0 co chodzi? Prawda w oczy kole, stary?
- Twoja babka chce, zebys ozenil si~ z Laur~. Jezeli wiesz, co jest
dla ciebie dobre, nie pozb~dziesz si~ tej dziewczyny jak dw6ch poprzednich,
kt6re przywiozles do domu. - Jim z trudem przelkn~l slin~ i dla
uspokojenia wzi~l kilka gl~bokich wdech6w. - Jezeli Laura si~ dowie,
ze sp~dziles noc z...
- Nie sp~dzilem nocy z Jazzy, jezeli 0 to ci chodzi.
Jim uni6s1 pytaj~co brwi.
-: Jazzy chciala mnie ukarae i odprawila mnie z kwitkiem. B~dzie
mi si~ sprzeciwiae przez tydzien albo dwa, a potem sarna do mnie przybiegnie.
Jak zawsze.
- No to z kim byles? - Jazzy wspomniala, ze Jamie wyszedl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]