[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się, dlaczego nie był witany od razu. Jednak teraz to ja kontrolowałam
skurczybyka. To była niesamowicie rozkoszna tortura. Warta tego, żeby
ją znieść.
Do chwili, w której Simon kazał mi położyć stopę na swoim
ramieniu. Cholera jasna, wykańczał mnie. Jedną nogę miałam opartą o
niego, a drugą trzymał rozpostartą na bok. Wykonywał okrężne ruchy
biodrami, zwiększając w ten sposób doznania, co doprowadzało mnie
do szaleństwa. To on upierał się przy rozmowie. Nadążałam za nią do
chwili, kiedy moja stopa znalazła się na jego ramieniu. Jakimś trafem
stymulowane były takie zakamarki, które do tej pory nie uczestniczyły
w tym wszystkim. Coraz trudniej było mi zachować cięty język. Ale tak
naprawdę komu był potrzebny cięty język? Da się żyć bez niego.
Dopóki mogłam leżeć pod Simonem, było mi dobrze bez trafnych
ripost.
Na razie, zachowując resztki bystrości umysłu, nadal mogłam
uczestniczyć w tej grze.
– Nie drocz się ze mną, kobieto. Zmiotę cię świntuszeniem z tego
blatu.
– Mmm, Simon. Możesz po prostu wyobrazić sobie, jak w
skąpym fartuszku i bez niczego pod spodem pochylam się, trzymając
wałek w ręce, a obok stoi miska pełna jabłek.
– Jabłka. O, rany. Uwielbiam jabłka – jęknął i przeniósł moją
drugą stopę na swoje ramię. Stanowczo prowadził mnie coraz bliżej
spełnienia, ponownie nieco zwiększając tempo pchnięć.
– Wiem, że uwielbiasz. Z cynamonem? Mogłabym upiec ci
ciasto, Simonie. Cała szarlotka tylko dla ciebie. Z kruszonką domowej
roboty. Specjalnie dla ciebie, olbrzymie. Wystarczy, że mnie poprosisz.
– Uśmiechnęłam się figlarnie. Simon znowu przyśpieszył. Wraz z
odgłosem plaśnięcia skóry o skórę opuściła mnie kolejna część
poczucia humoru.
– Caroline, jakie to uczucie? Dobre? – zapytał, zaskakując mnie.
– Dobre? Cudowne.
– Cudowne? Serio? – Wysunął się ze mnie prawie całkiem, żeby
jednym pchnięciem na nowo się zagłębić. Czułam całą jego długość.
– Wiesz, że tak. Ale wróćmy do jabłek. Chciałbyś szarlotkę na
ciepło z lodami waniliowymi? Ciepła i roztapiające się… O mój
Boże…
– Naprawdę chcesz teraz o tym rozmawiać? Jeśli tak, to też będę
musiał sięgnąć po wulgarne historyjki.
– Bardziej wulgarne niż opowieść o szarlotce? – spytałam,
rozciągając palce u stóp i kierując je w stronę sufitu, co zaowocowało
nowym doznaniem.
– Może zróbmy tak, że jeśli nie przestaniesz gadać o szarlotce…
– zaczął i pochylił się w stronę mojego ucha, przyprawiając mnie o
dreszcze. Jedną dłoń położył mi na piersi i mocno ścisnął sutek. Druga
ręka powędrowała w dół i odnalazła ten punkt, którego dotknięcie
sprawiło, że krzyknęłam. – Jeśli nie przestaniesz gadać – powtórzył –
to przestanę cię rżnąć. A uwierz mi, że jeszcze nie miałem cię na
wszystkie sposoby, o których marzyłem.
Wyprostował się i zrobił pchnięcie. Mocne.
Żegnaj trzeźwości umysłu. Schowałam dumę i błagałam.
– Simon, poddaję się. Po prostu mnie rżnij.
– Szarlotka dla mnie.
– Tak, tak! Szarlotka dla ciebie. O Jezu…
– Właśnie, szarlotka dla mnie, szarlotka… Matko, w tej pozycji
jesteś bardzo wąska – jęknął. Przeniósł obie moje nogi na jedną stronę i
przytrzymując je w górze, posuwał mnie. Raz za razem wchodził we
mnie, nie wysuwając się. Cały czas szedł głębiej. Patrzył, jak
wyprężam ciało, a moja skóra nabiera koloru. Ogarnęło mnie ciepło,
gdy szczytowałam. Orgazm zaskoczył mnie swoją siłą, wstrząsając
mną całą.
– Caroline, kocham cię. Kocham. Kocham – powtarzał,
wykonując nieregularne pchnięcia, śpiesząc po swoje zaspokojenie. Na
jego czole pojawiły się krople potu. Zacisnął palce na moich biodrach,
a ja ścisnęłam wewnętrzne mięśnie na jego męskości i trzymałam ją w
uścisku tak długo, jak mogłam. Poczułam na sobie jego ciężar, kiedy
położył mi głowę na piersiach. Jak to możliwe, że ucisk ten był tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]