[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jak to możliwe, że alkohol, który popijałem praktycznie
codziennie od okresu dojrzewania, przypomni mi o raz widzianej
kobiecie?
Ktoś chrząknął; uniosłem wzrok.
Hej odezwał się Will. Podążyłem za jego spojrzeniem:
przez restaurację przechodził mężczyzna. Czy to nie Bennett
Ryan?
Niech mnie& odparłem, wpatrując się w wysoką
sylwetkÄ™ starego przyjaciela.
Znasz go? zapytał James.
Tak, studiowaliśmy razem i przez trzy lata mieszkaliśmy
w jednym pokoju. Kilka miesięcy temu zadzwonił z prośbą o
wynajęcie mojego mieszkania w Marsylii, chciał się oświadczyć
dziewczynie. Rozmawialiśmy o nowym biurze Ryan Media w
Nowym Jorku.
Przyglądaliśmy się Bennettowi, który przystanął przy stoliku
w odległym końcu sali i z uśmiechem idioty pochylił się, by
pocałować oszałamiającą brunetkę.
Zdaje się, że Francja pomogła roześmiał się Will.
Ale ja skupiłem uwagę nie na przyszłej pani Ryan, lecz na
pięknej kobiecie stojącej obok i sięgającej po portmonetkę.
Karmelowo-miodowe włosy, te same czerwone usta, które
całowałem w klubie, te same wielkie brązowe oczy.
Z trudnością powstrzymałem się, żeby nie zerwać się z
krzesła i nie podbiec do niej. Uśmiechnęła się do Bennetta, potem
powiedziała coś, na co ona i przyjaciółka się roześmiały, i we
trójkę wyszli z restauracji. Mogłem tylko przyglądać się, jak
odchodzÄ….
Chyba przyszła pora na wizytę u starego przyjaciela.
* * *
Max Stella! Duże metalowe drzwi oddzielające
wewnętrzne biuro od holu recepcji otworzyły się i na moje
spotkanie wyszedł z nich on sam. Co tam u ciebie, do licha?
Odsunąłem się od szklanej ściany wychodzącej na Piątą
Aleję i podałem Bennettowi rękę.
Doskonale odparłem, rozglądając się wokół.
Atrium miało co najmniej dwa piętra wysokości, a gładkie
marmurowe posadzki lśniły w promieniach słońca. Z boku
urządzono małą poczekalnię ze skórzanymi sofami, a z wysokości
co najmniej sześciu metrów zwisał ogromny kryształowy żyrandol.
Za szerokim biurkiem wbudowano w ścianę gładki wodotrysk, w
którym woda spływała po niebieskoszarym kamieniu. Grupka
pracowników spieszyła z wind do biur, rzucając Bennettowi
nerwowe spojrzenia.
Chyba się zadomowiłeś.
Gestem dłoni zaprosił mnie do środka.
Powoli się rozkręcamy. W końcu Nowy Jork to wciąż
Nowy Jork.
Zaprowadził mnie do biura leżącego w rogu budynku, z
oknami bez framug i zapierajÄ…cym dech widokiem na park.
A narzeczona? zapytałem, wskazując głową zdjęcie na
biurku. Pewnie spodobało się jej nad Morzem Zródziemnym,
inaczej za cholerę nie zgodziłaby się wyjść za takiego
aroganckiego sukinsyna.
Bennett się roześmiał.
Chloe jest idealna. Dzięki, że mogłem ją tam zabrać.
Wzruszyłem ramionami.
Przez większość roku dom stoi pusty, cieszę się, że się
udało.
Przyjaciel wskazał mi krzesło, a sam zasiadł w wielkim
fotelu plecami do okna.
Dawno się nie widzieliśmy. Co u ciebie?
Fantastycznie.
Tak słyszałem podrapał się w policzek i przyjrzał mi
się uważniej. Wpadnij kiedyś, jak się już urządzimy.
Opowiedziałem o tobie Chloe.
Mam nadzieję, że nie wszystko. Bennett Ryan
prawdopodobnie znał mnie z najgorszej strony z moich szalonych
czasów.
No cóż przyznał powiedziałem jej tylko tyle, żeby
zechciała cię poznać.
Z przyjemnością wpadnę sprawdzić, jak żyjecie.
Rzuciłem okiem na budynki za jego plecami i się zawahałem. W
takich sytuacjach trudno było odczytać emocje Bennetta; to
dlatego zrobił tak błyskotliwą karierę. Ale przyznaję, chciałbym
cię prosić o przysługę.
Pochylił się z uśmiechem w moją stronę.
Tego się spodziewałem.
Pracowałem już z najbardziej onieśmielającymi ludzmi na
świecie, ale jednak to Bennett Ryan zawsze sprawiał, że jak
najstaranniej dobierałem słowa. Zwłaszcza w tak& delikatnej
sprawie.
Zainteresowałem się kobietą, którą poznałem niedawno w
klubie. Nie wziÄ…Å‚em jej numeru telefonu i teraz plujÄ™ sobie w
brodę. Niesamowite, ale to ta sama, która jadła wczoraj lunch z
tobÄ… i twojÄ… uroczÄ… Chloe.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]