[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trzecie dziecko.
Chyba postradałaś zmysły?! wykrzyknęła przerażona Kylie. Dwójka tych moich
kochanych czortów zdecydowanie mi wystarczy. Poza tym dopiero miesiąc temu udało mi się
wrócić do mojej wagi sprzed porodu.
Kiedy tak sobie rozmawiały, Jane uważnie przypatrywała się wyczynom Williama.
Uśmiechała się do siebie, widząc jak fantastycznie bawi się z dzieciakami. On naprawdę to lubi
pomyślała . Przez ułamek sekundy przemknęła przez jej umysł myśl, że chciałaby zobaczyć
Williama bawiącego się z ich dziećmi, ale była to dosłownie chwila.
Nareszcie przyszedł czas rozpakowywania prezentów. Okazało się, że Jane była rym
podekscytowana wcale nie mniej niż mały jubilat. Czekała z zapartym tchem na moment kiedy
wreszcie będzie mogła odkryć tę wielką tajemnicę, z której Will był taki dumny.
Tommy zaczął powoli i z szacunkiem należnym każdemu, nawet najmniejszemu
pakuneczkowi, celebrować chwilę otwierania prezentów. Jak się potem okazało, malec obłowił
się bardziej niż niejeden dorosły na swoim przyjęciu. Dostał mnóstwo rzeczy. Od zabawek,
poprzez pieniądze, aż do tego, co uwielbiał najbardziej czyli książki do nauki origami. Miał ich
już chyba ze sto, a ciągle było mu mało. Największe wrażenie niewątpliwie wywarł na
wszystkich zgromadzonych gościach prezent od Willa. Kiedy Tommy rozpakował wielkie
czerwone pudło, okazało się, że jest tam w środku jeszcze jeden pakunek i jeszcze jeden... aż w
końcu, po kilku minutach, na dnie ukazała się mała koperta. Tommy otworzył ją ostrożnie i w
jednej chwili rzucił się Williamowi na szyję.
Dziękuje, dziękuję wujku! To najwspanialszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałem.
Wszyscy patrzyli na nich zdumieni. Okazało się, że chłopiec dostał bilety na światową
wystawę origami, która za 2 tygodnie miała odbyć się w Middletown. Baner, który wyskoczył
Williamowi, kiedy ten odbierał pocztę na swoim komputerze, dotyczył właśnie owej wystawy.
William nie zastanawiając się ani chwili pobiegł do centrum rozrywkowego, które było
organizatorem całego przedsięwzięcia i kupił ostatnie 4 bilety dla Tommy ego i całej jego
rodziny.
Jane była zachwycona jego pomysłem. Gdy wracali do domu, uśmiechała się do siebie i
trzymając go za rękę od czasu do czasu opierała głowę na jego ramieniu.
Dziękuję, Will powiedziała, gdy byli już pod jej domem.
Za co?
Za to, jaki jesteś cudowny uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek.
On odwzajemnił jej uśmiech.
Zostaniesz na noc? zapytała nieśmiało rzucając mu jedno z tych spojrzeń, które
sprawiały, że Will rozpływał się z podniecenia.
Myślałem, że może ty dziś zostaniesz u mnie powiedział całując delikatnie jej nadgarstki.
Skoro jutro lecimy do Nowego Jorku, śpij u mnie, a rano od razu pojedziemy na lotnisko.
My lecimy? Razem? spojrzała na niego ze zdziwieniem.
No tak. Przecież jutro Daniel uroczyście obchodzi swoje urodziny. Wczoraj byliśmy
załatwiać wszystko. Niemożliwe, żebyś nagle o wszystkim zapomniała.
Nie zapomniałam. Nie wiedziałam tylko, że lecimy tam razem.
Jane, co ty znowu wymyśliłaś?
Nic nie wymyśliłam. Po prostu jestem zaskoczona. Nie wspominałeś, że lecimy razem.
Byłam przekonana, że pojedziesz sam na jej twarzy malowało się wyrazne zdezorientowanie.
Jane. Myślałem, że to oczywiste. Daniel to mój brat, a ty... ty jesteś moją kobietą, Jane.
Kiedy ktoś z mojej rodziny wydaje przyjęcie, jesteś zaproszona. Wybacz, nie wiedziałem, że to
dla ciebie jakiś problem. Myślałem, że rozumiesz powiedział wpatrując w nią swoje smutne
oczy.
Will. Jeśli pojadę tam z tobą, to będzie znaczyło, że...
Tak, Jane. Chcę cię przedstawić mojej rodzinie. Mojemu bratu, moim rodzicom. Chcę,
żebyś stała się częścią mojego życia. Miałem nadzieję, że chcesz tego samego spojrzał na nią,
próbując usilnie wyczytać z jej twarzy odpowiedz na swoje pytanie.
William. Przepraszam za moje zachowanie. Jest mi strasznie głupio. Wykłócam się z tobą o
to, że mnie nie uprzedziłeś, a ty tymczasem zapraszasz mnie do swojego świata z otwartymi
ramionami. To naprawdę piękne mówiła, a łzy wzruszenia spływały jej po policzkach.
Nie płacz, głuptasie. Już myślałem, że nie będziesz chciała pojechać tam ze mną. Okropnie
mnie nastraszyłaś.
Ależ chcę, bardzo chcę powiedziała, pospiesznie ocierając zapłakane policzki.
Nawet nie wiesz, jak bardzo się z tego cieszę. Weszli na chwilę do domu. Jane spakowała
kilka rzeczy i pojechali do domu Williama.
Leżeli na łóżku obok siebie, patrząc sobie głęboko w oczy. William widział w niej cały świat
i wszystkie swoje marzenia.
Wiesz, Jane szeptał, wpatrując się w jej piękną twarz. Gdyby ktokolwiek, kiedykolwiek
powiedział mi, że kiedyś spotkam na swojej drodze taką kobietę jak ty, nazwałbym go
marzycielem, dając sobie rękę uciąć za to, że takie kobiety nie istnieją.
Zaśmiała się głośno, kładąc swoją aksamitną dłoń na jego czole.
Will, kochanie czy ty przypadkiem nie masz gorączki? powiedziała figlarnie.
Nigdy lepiej się nie czułem uśmiechnął się Will i zaczął całować wewnętrzną stronę jej
przedramienia.
Wiesz, że to uwielbiam, Will powiedziała Jane na wpół słyszalnym szeptem.
A ja uwielbiam ciebie, moja piękna i uwielbiam patrzeć, jak oczy zachodzą ci tą przecudną
mgłą zawsze wtedy, kiedy cię pieszczę.
Kochali się namiętnie, chłonęli każdym nerwem drżenie swych połączonych dusz, upajając
się zapachem rozkoszy. Oddychając pospiesznie, tkali tej nocy nić, która złączyła ich serca
nierozerwalnym węzłem miłości. W powietrzu krążyły ich szepty, a księżyc bezwstydnie oplatał
nagie ciała kochanków srebrzystym blaskiem, wdzierając się do sypialni. Gwiazdy tej nocy
wisiały niżej niż zwykle, niejako zazdroszcząc im rozkoszy, podglądały ich miłosny taniec.
Rozdział 9
Dzień dobry kochanie powiedział William. gotowa na sądny dzień?
Will, nie stresuj mnie. Przecież wiesz, jak denerwuję się całym tym przyjęciem.
Mam jeszcze jednÄ… nowinkÄ™.
O nie! Tylko nie to.
Nie denerwuj się, to nic strasznego. Wczoraj, kiedy byłaś w łazience, zadzwonił mój ojciec.
Rozmawialiśmy o przyjęciu i jakoś tak, przez przypadek, udało mi się przemycić, że
przyjeżdżam tam z tobą.
Jakoś tak? Ja już znam to twoje jakoś tak, Will. Spojrzała na niego podejrzliwie.
Naprawdę, mówię jak na spowiedzi zaczął się zarzekać. Ojciec zaprosił nas jutro na
obiad. Koniecznie chce cię poznać.
A twoja matka?
Moja matka zmarła kiedy miałem 17 lat. Rzadko o tym wspominam. Nawet teraz po tylu
latach czuję, że chciałbym jej tyle powiedzieć zamyślił się.
Will, przepraszam, nie powinnam była o to pytać zmieszała się Jane, widząc jego reakcję.
Nie, Jane. Nie musisz przepraszać, to długa historia. Obiecuję, że kiedyś ci ją opowiem.
Wiedział, że jej pytania to początek ich końca. Przecież nie będzie potrafił wymyślać jakichś
niestworzonych historii, kiedy ona zapyta o jego rodzinę. Czuł, że prędzej czy pózniej nastąpi ten
moment, kiedy Jane będzie chciała wiedzieć o nim wszystko. Miała do tego pełne prawo.
Problem polegał na tym, że prawda zamiast ją zbliżyć do Williama, mogła jedynie zniszczyć ich
zwiÄ…zek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]