[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie mówię, że nie osiągnąłbyś tego, co masz, ale blondyna tak cię wkurzyła, że
miałeś siłę ciężko pracować. Kto wie, kim byś był, gdyby dziesięć lat temu
powiedziała ci tak".
Gabe zmarszczył czoło i odłożył szklankę. Miał mętlik w głowie.
- Idę na dół zrobić obchód - oznajmił Victor. - Porozmawiam z chłopakami.
Siedz tu, jak długo zechcesz. Zobaczymy się pózniej.
- Dobra - odparł Gabe, patrząc na niego nieobecnym wzrokiem.
Po wyjściu Victora wstał i wyszedł na taras. Poczuł na twarzy ostry powiew od
morza. Rześkie powietrze przywróciło mu jasność myślenia. Victor miał rację. Gdyby
Debbie nie odrzuciła go dziesięć lat temu, nie miałby motywacji, by tak mocno się
starać. Gdyby się pobrali, czy ich życie byłoby takie jak teraz i czy on byłby tym
samym człowiekiem?
Chciał wierzyć, że osiągnąłby wszystko bez tej złości, jaką w nim wzbudziła.
Jednak tak naprawdę wcale nie był tego pewien. Złość dodawała mu sił, pomogła się
skoncentrować na celu, którym było osiągnięcie sukcesu. Postanowił stać się
człowiekiem, jakiego Debbie nigdy by nie rzuciła. Bez niej nie byłby dziś królem
wyspy.
- Był zaręczony? Niemożliwe! - Janine nie posiadała się z oburzenia.
Debbie miała ochotę wyściskać przyjaciółkę. Zamiast tego powiedziała z żalem:
- Tak, z tą elegancką piękną kobietą.
Dwie godziny po rozstaniu z Grace Debbie wróciła do apartamentu. Chodziła
nerwowo po pokoju, jakby wierzyła że przejdzie na bezpieczny ląd, z dala od wyspy.
S
R
- Co za drań! Nie umiem znalezć słów, by wyrazić, jak mi przykro - powiedziała
Janine. - Co on sobie wyobraża? Rzuca się na ciebie, a jednocześnie czeka na przyjazd
narzeczonej!
- Oficjalnie nie była jego narzeczoną - poprawiła ją Debbie, choć nie rozumiała,
dlaczego usprawiedliwia Gabe'a. - Teraz jest zaręczona z innym facetem, a mimo to
jestem wściekła.
- Oddychaj głęboko - poradziła jej Janine.
Debbie wyszła na taras. Bryza znad oceanu owiała jej twarz.
- Jestem trochÄ™ zdenerwowana.
- Trochę? - zaśmiała się Janine.
- Najgorsze, że Grace miała rację - westchnęła Debbie.
- W jakiej sprawie?
- %7Å‚e kocham Gabe'a.
Nagle przestraszyła się swoich słów. Gdy je wypowiedziała na głos, nie mogła
już udawać.
- Nic nowego - powiedziała Janine współczującym tonem. - Jesteś w nim
zakochana, odkąd pamiętam. Okłamywałaś samą siebie, powtarzając, że to przeszłość.
Debbie musiała przyznać Janine rację. Nawet gdy z nim zerwała i skazała się na
cierpienie, wciąż go kochała. Uciekła ze strachu, ale było już za pózno, by cokolwiek
zmienić.
- Debbie, jesteś tam? - spytała Janine.
- Tak - odparła cicho, wchodząc z powrotem do salonu. - Jestem, ale nie do
końca wiem, gdzie...
S
R
ROZDZIAA DZIESITY
Gabe od kilku godzin zastanawiał się nad słowami Victora. Nagle zobaczył
wszystko w innym świetle. Nie był zadowolony z tego, co odkrył. Zdecydowanie wolał
myśleć, że osiągnąłby sukces niezależnie od Debbie. Jednak teraz nie był tego taki
pewien.
Nerwowo przeczesał włosy i zbliżył kartę do czytnika. Drzwi prywatnej windy
otworzyły się i Gabe wjechał na górę. Pomimo nadmiaru whisky dziś wieczorem
doszedł do ważnych wniosków.
Pomyślał o odwołanych zaręczynach i odczuł ulgę. Jak mógł myśleć o
poślubieniu Grace, gdy marzył o innej? Nie kochał Debbie, ale z pewnością wciąż go
podniecała.
Gdy drzwi windy się otworzyły, wszedł do mieszkania i rozejrzał się po słabo
oświetlonym pokoju. Zobaczył Debbie śpiącą na czerwonym fotelu obok wygasłego
kominka. Jej głowa opadła na bok, a długie włosy miękko układały się wokół twarzy.
Gdy pomyślał, że musi jej zwrócić wolność, coś go zabolało w piersiach. Jednak
wiedział, że tak będzie najlepiej. Debbie musi się zająć swoimi sprawami, a on chce od
niej odpocząć. Oboje powinni jak najszybciej zapomnieć o tym, co się wydarzyło.
Podszedł do niej bezszelestnie po miękkim dywanie. Przyglądał jej się przez
chwilę, a gdy znów poczuł ból w sercu, wytłumaczył sobie, że to sentymentalne
wspomnienia. Nie powinien był zaczynać tej gry. Na dworze wzmógł się wiatr,
poruszając zasłonami, które w półmroku przypominały białe zjawy. Zanosiło się na
deszcz, więc Gabe zamknął drzwi na balkon.
- Co się dzieje? - usłyszał za sobą głos Debbie.
- Będzie burza - zawyrokował, odwracając się.
Patrzył, jak z trudem wstaje, i nagle poczuł nieposkromione pożądanie. Była taka
bezbronna i delikatna, jakby właśnie wstała z łóżka. Zapragnął się z nią kochać. Nagle
zrozumiał, że zawsze będzie czuł do niej to samo.
Dlatego musiała szybko wyjechać.
- Pakuj się - rzucił ostro, wkładając ręce do kieszeni.
- Słucham? - spytała, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.
- Musisz wyjechać.
- Kiedy?
- DziÅ› wieczorem, jutro, kiedy zechcesz...
S
R
- Tak nagle? - spytała.
Byli tak blisko siebie, a Gabe czuł, że dzielą ich całe lata świetlne.
- Znowu nie jesteś zadowolona? Kilka godzin temu krzyczałaś, że chcesz
wyjechać - udał, że go to bawi.
- A ty powiedziałeś, że nie mogę, bo nie złapano jeszcze złodziejki.
- Skłamałem.
- Co?
Gabe bez słowa wyjął z kieszeni kartkę i podał ją Debbie. Patrzył, jak
gorączkowo czyta treść dokumentu. Po chwili z niedowierzaniem podniosła głowę,
napotykając na jego chłodne spojrzenie.
- Wiedziałeś, że policja na Bermudach już ją złapała - wykrztusiła. - Zamierzałeś
mi o tym powiedzieć?
- Nie. - Gabe wzruszył ramionami. - W każdym razie nie teraz.
- Co się z tobą dzieje? - krzyknęła, mnąc kartkę i rzucając mu ją w twarz.
Papierowa kulka odbiła się od jego piersi i upadła na podłogę. W oczach Debbie
było coś więcej niż złość. Poczuła się zdradzona i zraniona.
- Nie chciałem, żebyś wyjeżdżała.
- Dlaczego? - wyszeptała. - Wyjaśnij mi to wreszcie.
- Znasz odpowiedz.
- No tak - powiedziała, kiwając głową. - %7łeby mnie ukarać. Ale dlaczego mówisz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]