[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się żadnym mężczyzną, nie spodziewała się zatem, że Sean wzbudzi w niej
takie emocje.
Dotknęła warg, jakby wciąż czuła jego pocałunek. Próbowała pogodzić
swoje uczucia z rozumem. Kochała Stevena, nie Seana. Czemu więc na samą
myśl o tym drugim była tak rozpalona? Jak ona przeżyje te dwa miesiące?
Pożądając Seana, zdradza Stevena, prawda? To nie powinno się
zdarzyć. Sumienie coraz bardziej jej dokuczało.
Westchnęła i przypomniała sobie ranek po ślubie, kiedy znalazła Seana
śpiącego w salonie na zbyt krótkiej kanapie. Nie było mu wygodnie, ale to
tam spędzał wszystkie noce.
Nie wiem nawet, czy karze mnie czy siebie mruknęła.
Tak czy owak, działało.
Nie wyglądasz na szczęśliwą młodą żonę.
Słysząc znajomy głos zza pleców, Melinda odwróciła się i ujrzała
Seana, jakby przywołała go myślami. Był opalony i zrelaksowany. Miał na
sobie T shirt z logo King Construction, sprane dżinsy i ciężkie buty, które
paradoksalnie dodawały mu seksapilu. Kosmyk opadł mu na czoło, a kiedy
przesunął okulary, by na nią spojrzeć, zobaczyła ciepłe, choć zmęczone oczy.
Cieszyła się, że nie potrafi czytać jej w myślach.
Po prostu się zamyśliłam.
Uhm. Spojrzał w jedną i drugą stronę. Byli jakieś pięć kilometrów
za miasteczkiem. Stało tam parę samochodów zaparkowanych obok auta
Melindy. Mówiłaś do siebie. To zły znak.
No świetnie. Teraz musi sobie przypomnieć, czy nie powiedziała czegoś
żenującego. Ale patrząc mu w oczy, wyłączała myślenie. To dopiero zły znak.
yle jest wtedy, jak odpowiadasz na własne pytania albo śmiejesz się
66
R
L
T
ze swoich żartów. Boże, co ona plecie? W ustach jej zaschło. Sean od
tygodnia prawie się do niej nie odzywał. Skąd się tu wziął? Czemu ona nie
może się uspokoić?
Sean wyjął jej torbę z rąk i zajrzał do środka.
Owoce? Spojrzał na nią z półuśmiechem. W hotelu zabrakło
jedzenia?
Nie. Chciała mu odebrać torbę, ale on jej nie pozwolił. Lubię mieć
w domu świeże owoce, a głupio jest prosić obsługę o przyniesienie
pomarańczy.
Słusznie. Ujął ją pod rękę i ruszył do wypożyczonego samochodu,
którym jezdził na wyspie. Mój brat Rafe mieszkał kiedyś w hotelu przez
lata. Uwielbiał dwudziestoczterogodzinną obsługę i pokojówki. Po ślubie z
Katie wcale za tym nie tęskni. Mieszkają w małym domu przy plaży.
Melinda z trudem dotrzymywała mu kroku.
To miłe...
Owszem, ale Rafe wciąż musi coś robić. Dobudowuje piętro, żeby
było więcej miejsca dla rodziny. Katie oczywiście dostaje szału.
Sean...
Zresztą tak się poznali rzekł ze śmiechem.
Remontowaliśmy jej kuchnię i Rafe już tam został. Katie piecze
pyszne ciasteczka. Poproszę, żeby nam przysłała...
Melinda nie wiedziała, o co mu chodzi ani dokąd idą, więc zatrzymała
się, aż i on musiał przystanąć.
Mam tu samochód.
Wiem. Wzruszył ramionami. Mijałem cię. Poprosimy, żeby ktoś z
hotelu go stąd zabrał.
Przez kilka dni niemal jej nie zauważał, a teraz prawie ją porywał. Kilka
67
R
L
T
osób spoglądało czule w ich stronę. W miasteczku zaraz rozejdą się plotki na
temat romantycznego spotkania.
Co ty wyprawiasz? spytała, ruszając naprzód. Starała się nie myśleć
o tym, że jego dłoń pali jej skórę. Dokąd mnie ciągniesz?
Kiedy podeszli do czerwonego kabrioletu, Sean otworzył drzwi i
pomógł jej wsiąść. Potem położył jej torbę na tylnym siedzeniu i popatrzył na
nią z góry.
Pomyślałem, że pojedziemy na miejsce budowy hotelu. Oprowadzisz
mnie po okolicy.
Zmarszczyła czoło i zobaczyła swoją minę odbitą w jego okularach.
Przecież już to widziałeś.
Niezbyt dokładnie odparł, siadając za kierownicą.
Melinda popatrzyła na niego z mimowolną tęsknotą, którą po chwili
zdusiła. Powinna pogodzić się ze zmianą jego zachowania i dać się ponieść
chwili, udać, że tydzień niezręcznego milczenia w ogóle nie miał miejsca.
Tyle że było to niewykonalne, gdyż chciała wiedzieć, dlaczego nagle znów
ma przed sobą tego Seana, którego znała przed ślubem.
Co siÄ™ dzieje?
Nic. Wzruszył ramionami i zapalił silnik.
Zanim ruszyli, Melinda położyła dłoń na jego dłoni.
Sean znieruchomiał, zabrał rękę i powoli odwrócił się do niej. Okulary
skrywały jego oczy, więc nie miała pojęcia, co myślał.
Postanowiłem zacząć od nowa, okej? rzekł po chwili.
Od nowa?
Zdawało się, że Sean ostrożnie dobiera słowa.
W wieczór naszego ślubu sprawy wymknęły się spod kontroli. Każde
z nas powiedziało swoje. Powinniśmy zacząć od nowa. Spędzić razem jakiś
68
R
L
T
czas. Zostawić za sobą, cokolwiek było między nami. Postarać się, żeby te
dwa miesiące były dla nas łatwiejsze.
Melinda westchnęła i uśmiechnęła się.
Dobry pomysł. Myślałam, że zechcesz wszystko odwołać wyznała.
Wycofać się z umowy.
Sean zdjął okulary, a Melinda dostrzegła urazę w jego oczach.
Gdybyś lepiej mnie znała, wiedziałabyś, że nie cofam raz danego
słowa.
Okej odparła, widząc, że jego twarz łagodnieje. Może i był
raptusem, ale złość mijała mu szybko.
Więc podjął, wyciągając rękę. Zgoda?
Jej drobna dłoń zginęła w jego dłoni. Znowu poczuła to przyjemne
ciepło, które od niego płynęło w głąb jej ciała.
Zgoda.
Wspaniale! Uniósł brwi, włożył okulary, zapiął pas i powiedział:
Zapnij pas.
Sean wyjechał z parkingu, po drodze machając do klientów stoiska z
owocami. Kiedy jechali nabrzeżem, mocno wiało, wiatr zwiewał Melindzie
włosy do oczu, więc chwyciła je w garść i trzymała. Wciągała słone morskie
powietrze i ciężki odurzający zapach kwitnących wzdłuż drogi winorośli.
Różowe, białe i ciemnoczerwone kwiaty tak gęsto porastały ścianę zieleni, że
ledwie można było przez nie dojrzeć znajdujące się za nimi wzgórza.
Melinda nie musiała ich widzieć, wiedziała, że tam są. Wzgórza,
hektary ziemi rolnej, zieleni, starych drzew, a dalej wodospady. To było jej
miejsce na ziemi. Znała tu każdy centymetr.
Teraz, gdy osiągnęli z Seanem porozumienie, jakiś ciężar spadł z jej
serca. Od dnia ślubu nie czuła się tak dobrze.
69
R
L
T
W zeszłym tygodniu tam przejeżdżałem Sean przekrzykiwał wiatr.
Ale nie miałem okazji dokładnie obejrzeć tego miejsca.
Co robiłeś cały tydzień? spytała. To dziwne, że nie zna odpowiedzi.
Skoro jednak się unikali, nie było w tym nic dziwnego.
Sean zerknÄ…Å‚ na niÄ….
Głównie przygotowywałem biuro w hotelu. Na razie korzystam z
jednego z apartamentów. Jak zacznie się budowa, znajdę coś na stałe.
Za zakrętem, za rzędem porośniętych winoroślą żywopłotów roztaczał
się przed nimi spektakularny widok. Na powierzchni wody tańczyły
spienione fale, a w dali mknął samotny żagiel.
Tu jest naprawdę pięknie powiedział Sean.
To prawda przyznała i spojrzała na niego. Ale ty przecież
mieszkasz przy plaży? Jesteś przyzwyczajony do takich widoków.
Sean z uśmiechem zerknął na nią, a potem przeniósł wzrok na drogę.
Mieszkam w Sunset Beach. Niedaleko Long Beach,, gdzie mieszkajÄ…
moi bracia.
Aadnie tam jest?
Zawsze lubił swój dom, lubił plażę i spokojny rytm życia. Uważał, że
ma najpiękniejszy widok z okna. Dopóki tu nie przyjechał.
Tak odparł, zwalniając. Zawsze byłem przekonany, że nic nie
przebije widoku z mojego okna. Uśmiechnął się i dodał: Wiesz, że
mieszkam w odremontowanej wieży ciśnień. Dużo wyżej niż moi sąsiedzi,
więc z każdej strony widzę naprawdę kawał przestrzeni. Ocean jest tam
spokojniejszy niż tu. Zanim woda dotrze do brzegu, traci impet. Można
powiedzieć, że głaska brzeg, poza sztormem, oczywiście.
Melinda uśmiechnęła się na te słowa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]