[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Urwała, gdy uświadomiła sobie, czego omal nie wyjawiła. Było jednak za pózno.
- Co teraz, kiedy wie, że nie jesteś jego krewną? - zapytała stara och
mistrzyni, spoglądając na Sarę bystrymi oczami.
Sara poczuła ciepły rumieniec na twarzy.
Ten amerykański bawidamek był na tyle głupi, że myślał, iż można mnie
omamić słodkimi słówkami. To wszystko.
Ale mu się nie udało?
Nigdy mu się nie uda, bo teraz wiem, jaki jest naprawdę.
Cóż, rozumiem, dlaczego tak sądzisz. Ale pomyśl, Saro. Trudno winić
człowieka, że szuka swego ojca. Nie każdy miał tyle szczęścia, ile ty z twoim
drogim ojcem.
Jak to, miałam szczęście? Mój ojciec zmarł, kiedy miałam dziesięć lat. Wcale
nie nazwałabym tego szczęściem.
Tak, to prawda. Jednak był cudownym człowiekiem i bardzo cię kochał. Był
także cudownym mężem dla Augusty, a także wspaniałym pracodawcą.
-1 dobrym ojcem dla Liwie i Jamesa - dodała Sara, rozumiejąc słowa pani
Hamilton. - Był zupełnie inny niż ojciec Liwie.
Właśnie. Ale pan MacDougal nie mógł go poznać, więc chciał go odnalezć.
Sądzę, że się pani myli, pani Hamilton. On nie przyjechał po to, by odnalezć
ojca i zaprzyjaznić się z nim. Nie krył, że nienawidzi tego człowieka i przybył
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
tutaj, by się zemścić. A skoro Camerona Byrde'a już nie ma, obawiam się, że
zamierza zemścić się na nas, to znaczy na Olivii i matce. Dlatego musimy go
powstrzymać, głównie ze względu na Liwie i matkę. W tej sprawie potrzebuję
pani pomocy.
Twarz starszej kobiety spoważniała.
-Czy on powiedział, że ma dowód, iż Cameron Byrde ożenił się z jego matką?
78
Nie. - Sara pokręciła głową, starając przypomnieć sobie każde słowo, jakie
między nimi padło. - Nie powiedział, że ma akt małżeństwa czy coś takiego.
No dobrze, pomyślmy. Co ty na to, żebym dzisiaj odwiedziła swoje przyjaciółki i
powspominała z nimi dawne czasy? Może się dowiem, czy byli kiedyś w tej
okolicy jacyś MacDougalowie.
Och, dobrze. Co do innie... - Sara zawiesiła głos, przestraszona tym, co musi
zrobić. - Złożę panu MacDougalowi wizytę.
Oj, nie wydaje mi się to mądre, dziecko.
Jak inaczej mam się czegoś dowiedzieć? Muszę odkryć, czy on posiada jakiś
dowód. Ostatniej nocy popełnił błąd i powiedział mi więcej, niż zamierzał. Może
dzisiaj zdradzi inne piany? - Wstała i szeroko rozłożyła ramiona. - Czy mam inny
wybór?
10
M
arsh skrzywił się, przecierając oczy. Całą noc przesiedział nad rzeką i miał z tego
tylko pustą butelkę whisky. %7łołądek mu się burzył, w głowie pulsowało i miał
wrażenie, że pod powiekami ma piasek. Co gorsza, wciąż nie wiedział, co ma
dalej robić.
Ostatniego wieczoru zachował się jak głupiec: walczył o kobietę, o którą nie
powinien walczyć, ujawnił informację, którą powinien zachować dla siebie, a na
koniec się upił.
Nie skorzystał także z wdzięków, które tak jawnie oferowała mu ta kobieta,
Estelle.
Jechał powoli w stronę Kelso, świadomy irytującego walenia kopyt jego konia o
twardą drogę. Były echem jego nieszczęść przywodzących na myśl ponurą
rzeczywistość jego życia. Matka i ojciec nie żyli. Jego najbliższą krewną była
kobieta, którą zamierzał zrujnować.
Dobrze, że przynajmniej jego siostrą nie była Sara Palmer.
Przecież to nieważne, przypomniał sobie. Jednak przez całą noc był to
najważniejszy problem, do którego powracał jego szalony umysł. Sara Palmer
nie była jego siostrą. Nie pożądał kogoś z rodziny.
- Jesteś idiotą- mruknął, popędzając konia do galopu. Skrzywił się z bólu, jaki
ten gafop wywoływał w jego głowie. Jednak ból był zasłużony. Jak wielkiego
jeszcze głupca zamierza z siebie zrobić?
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
19
Nie miało znaczenia, że ona nie należała do jego rodziny, bo nie interesował się
kobietami takimi jak ona. Lepiej, żeby o tym pamiętał. Ona była bogatą
brytyjską, snobką, on amerykańskim biznesmenem. Poza tym Sara Palmer
nienawidzi go teraz, bo on zamierza zrujnować jej siostrę i matkę. Pożądanie tej
kobiety było szałeństwem.
Pomasował pulsującą skroń, chcąc zapamiętać tę myśl na zawsze. Pożądanie jej
było bezcelowe, lepiej odszukać chętną Estelle. W przeszłości igraszki z mądrą i
znającą się na rzeczy kobietą zawsze poprawiały mu nastrój.
Dojeżdżając jednak do gospody, zobaczył klacz Sary, na której przyjechała tego
dnia, gdy ją pocałował nad rzeką. Natychmiast zapomniał o swoim
postanowieniu.
Czuł, jak napinają mu się lędzwie. Niech to piekło pochłonie! Sara była ostatnią
osobą, jaką chciał zobaczyć!
Zaczął zawracać konia, lecz Duffy zawołał za nim. Jego wścibski służący
wylegiwał się w cieniu kasztanowca i, jak zwykle, postanowił pomóc swemu panu
w chwili, gdy Marsh tego najmniej potrzebował.
- A niech to, wielmożny panie. Zdaje się, że ma pan gościa. Damę. -Poruszył
krzaczastymi brwiami. Stajenny obok niego stłumił śmiech. -Ulżyło mi, jak pana
zobaczyłem - ciągnął Duff. - Jeszcze godzina, a zebrałbym ludzi, żeby zaczęli
pana szukać.
-Dobrze, że tego nie zrobiłeś - warknął Marsh. -Zajmij się koniem -dodał.
Skupiwszy gniew na Duffym, zdołał powstrzymać się od ucieczki. Lepiej stanąć
twarzą w twarz z natrętną kobietą i skończyć z nią raz na zawsze, powiedział
sobie. Mógł jej pożądać, a i tak nic by z tego nie wyszło. Teraz nie.
Gdy zamaszystym krokiem wszedł do gospody, szykował się jak do bitwy. Sara
Palmer zamierzała pokrzyżować jego plany. A on nie chciał do tego dopuścić.
Siostra Olivii mierzyła pana Halbrechta swym najsurowszym spojrzeniem. Jego
żona wprost kuliła się za nim. Tego ranka Sara ubrała się bardzo starannie.
Każda część garderoby wybrana została tak, by podkreślać jej władzę i pozycję.
Miała na sobie ciemnoczerwony strój do konnej jazdy z rzędem złotych guzików
na staniku sukni i zmyślnie uszytą czapeczkę z wygiętym strusim piórem. Ubrała
się tak, by onieśmielić Mar-
80
shalla MacDougaJa i zrobić na nim wrażenie. Jednak nie zastała go i poczuła
rozczarowanie i ulgę zarazem.
Lecz jej sztuczka nadzwyczaj dobrze działała na oberżystę. Zachowała więc
wyniosły wyraz twarzy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]