[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- 79 -
S
R
- Nie! - zaprotestowała Sidonia. - Nie możesz jej pozwalać na używanie
tych sił bez wcześniejszego przyuczenia. W dodatku kontakt z tym
człowiekiem...
- Eve już rozmawiała z ojcem. Skontaktowała nasze umysły, a sama
podsłuchiwała z boku. Prawda, mała spryciulo?
- Wielkie nieba - mamrotała Sidonia.
- Idz do siebie - doradziła jej Mercy. - Zostanę z Eve.
Staruszka perorowała jeszcze na temat strasznych konsekwencji
niefrasobliwego działania, ale - widząc, że to nie przynosi skutku - zostawiła
matkę i córkę same.
- Teraz mogę? - upewniła się Eve.
- Możesz.
Mercy nie miała wątpliwości, że poza nią ktoś jeszcze życzy Judahowi
śmierci. Niewiele o nim wiedziała, ale podejrzewała, że jest bardzo bogaty.
Kiedy się poznali, sprawiał wrażenie człowieka, który opływa w luksusy.
Powiedział, że jest bankierem i prowadzi interesy na całym świecie. Był
Ansarczykiem, a to w jej oczach znaczyło tyle, że nie cofa się przed działaniem
poza prawem. Zapewne uczestniczył w wielu nielegalnych interesach i narobił
sobie wielu niebezpiecznych wrogów.
Eve przymknęła oczy i skupiła się na przekazie. Mercy mocno ścisnęła jej
małą rączkę i połączyła się z umysłem córeczki.
Tatusiu.
Brak odpowiedzi.
Tatusiu, słyszysz mnie?
Milczenie.
- Nie odpowiada. Nie chce mnie wpuścić.
Mercy wyczuła, że dziecko jest na pograniczu kolejnego ataku histerii.
Powiedziała więc uspokajająco:
- Spróbujemy razem.
- 80 -
S
R
Uśmiech pełen wdzięku rozpromienił buzię dziewczynki. Uśmiech
Judaha...
Mercy była zadowolona, że córka tak bardzo przypomina ją fizycznie.
Miała też słynne zielone oczy - prawdziwa Raintree. Odziedziczone po An-
sarach znamię w postaci półksiężyca było dobrze schowane pod włosami.
Jednak od pierwszego uśmiechu było widać podobieństwo do ojca, kryjące się w
ustach i mimice.
Teraz matka z córką obie przyzywały tego samego mężczyznę.
Tatusiu.
Judah.
Beauport, wyspa Terrebonne, pałac królewski
Poniedziałek, 11.00 wieczorem
Judah siedział w sypialni, pochłonięty myślami o wcześniejszym tajnym
spotkaniu z członkami rady. Musi znalezć sposób na powstrzymanie Caela bez
wywołania bratobójczych walk. Nie może dopuścić do tego, by jeden człowiek
zaprzepaścił dorobek pokoleń.
Dwieście lat trwało odbudowywanie rodu po niemal całkowitej zagładzie.
Ukryci na tej karaibskiej wysepce Ansarowie pomału rośli w siłę. Teraz na
powrót są potężnym klanem władającym prawdziwym imperium gospodarczym,
na które składają się
zarówno legalne, jak i nielegalne interesy prowadzone na całym świecie.
W oczach tego świata Judah był po prostu finansistą, multimilionerem.
Tatusiu.
Judah.
Co, do diabła?
Słyszał głos Eve. I Mercy.
Tatusiu, odezwij siÄ™. ChcÄ™ ciÄ™ ostrzec.
- 81 -
S
R
Przestańcie!
Odpowiedział im szorstko, ale nie za brutalnie, by nie przestraszyć Eve, a
Mercy zmusić do opamiętania.
Jeśli musicie, zadzwońcie na komórkę.
Podyktował numer. Jeden raz. Potem zdecydowanie przerwał połączenie.
Zanim podszedł do okrągłego stołu przy drzwiach prowadzących na
balkon, na którym leżał telefon, komórka już wibrowała.
- Tak? - odpowiedział natychmiast.
- Eve uparła się, że musi z tobą porozmawiać - wyjaśniła Mercy.
- Nie pozwalaj jej na kontakt telepatyczny. Rozumiesz?
- Nie rozumiem. Wyjaśnij mi, dlaczego. Judah zirytował się. Jest
dranirem. Nie ma zwyczaju tłumaczyć się przed nikim.
- Mam wrogów.
- Wrogów zdolnych do przechwytywania telepatycznych wiadomości?
Jak jej odpowiedzieć? Zdecydował się na półprawdę. Nie musi ujawniać
całej prawdy, a jednocześnie nie plącze się w kłamstwa.
- Mam brata przyrodniego. Prowadziliśmy wspólne interesy. Teraz
jesteśmy nieprzejednanymi wrogami.
- Zapewne on jest tym złym człowiekiem, który chce cię skrzywdzić, jak
twierdzi Eve.
Judah usłyszał, jak córka dopomina się o swoją kolejkę.
- Eve chce z tobą rozmawiać.
- Tatusiu?
- SÅ‚ucham ciÄ™, kochanie.
- On cię nienawidzi, tatusiu. Chce cię zabić. Ale mu nie pozwolę.
Obronimy ciÄ™ razem z mamusiÄ….
Judah nie mógł powstrzymać uśmiechu. Dziecko, które było owocem
jednonocnego płomiennego romansu, budziło jego podziw i respekt, ale teraz
- 82 -
S
R
rozbawiła go myśl, że Mercy pewnie się złości, widząc bliską więz, jaka
powstała między ojcem a córką.
- Eve, nie chcę, żebyś się martwiła o mnie. Znam tego człowieka. Poradzę
sobie z nim. Nie potrzebujÄ™ pomocy.
- Ale będziesz potrzebował, tatusiu. Zaufaj mi,
- Daj mi mamÄ™.
- Bądz bardzo ostrożny - dodała jeszcze Eve.
- Judah? - Czy w głosie Mercy zabrzmiała troska? To niemożliwe.
Przecież dopiero co mówiła, że go nienawidzi.
- Nie pozwól Eve na kontakt ze mną.
- A jeśli nie uda mi się jej powstrzymać?
- Przemów jej do rozumu.
- Byłoby łatwiej, gdybyś czasem do niej dzwonił.
- Myślałem, że ci zależy, abym zniknął z jej życia. Zmieniłaś zdanie?
- Nie zmieniłam - odrzekła Mercy niepewnie. - Ale Eve tego nie chce, a ja
nie chcę, żeby była smutna.
Jaką właściwie grę prowadzi Mercy, na przemian odpychając go i
wabiąc? Idz sobie. Wracaj. Nigdy nie zobaczysz Eve. Czasem do niej dzwoń.
- Powiedz Eve, że wkrótce się odezwę.
- Powtórzę. Judah...
- Tak?
- Wiesz, co czujÄ™.
- Wiem. Ty jesteś Raintree, ja Ansara. Jesteśmy wrogami.
- Tak. Chciałam się upewnić, że się dobrze rozumiemy.
- Zpij słodko, Mercy. I śnij o mnie.
- 83 -
S
R
Wtorek, 1.45 po południu
Szpiedzy donieśli Caelowi, że Judah wrócił poprzedniego dnia wieczorem
i od rana siedzi w biurze. Niestety, nie udało mu się skaptować do współpracy
nikogo ze współpracowników brata, więc nie wiedział, co dzieje się za
zamkniętymi drzwiami.
Stracił całe przedpołudnie na bezskuteczne próby ustalenia tożsamości
osoby, której myśli podsłuchał poprzedniej nocy.
To dziecko... Ona może się stać przyczyną naszego upadku.
Ten męski głos wydawał mu się znajomy, jednak był zbyt cichy i
niewyrazny, by go zidentyfikować.
Rozładował swoje frustracje w domu publicznym, gdzie wychłostał jedną
z dziwek i zakończył sadystyczne uciechy brutalnym seksem. Teraz był gotów
do kolejnych prób rozwiązania zagadki. Skoro nie znalazł osoby, która
niepokoiła się z powodu nieznanego dziecka, może poszukiwania tajemniczej
dziewczynki będą bardziej owocne.
- Kim ty jesteś? I gdzie jesteś? - zapytał głośno.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]