[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W najtajniejszym schowku.
Bezradnie rozłożyłem ręce.
A jednak poznałem pana myśli. Bardzo przepraszam, że ośmieliłem się
przeniknąć w najtajniejsze skrytki mózgu swojego przełożonego. Ale tak się, nie
stety, stało. Wiem, że to nie jest ogólnie przyjęte znać myśli swoich współpracow
ników, a co najgorsze, również swoich przełożonych. Przepraszam bardzo, panie
dyrektorze...
Oburzające! Pan naprawdę zna moją decyzję? Proszę powiedzieć. %7łądam
tego. Ba! nakazuję panu wyjawić moje myśli.
Wzruszyłem ramionami.
Skoro pan każe, panie dyrektorze, muszę się podporządkować. A więc po
stanowił pan: o świtaniu mam z panem pojechać do Warszawy, a na moje miejsce
przyśle pan innego kustosza.
Zdumiewające wykrzyknął dyrektor. Właśnie taką podjąłem decyzję.
Pan zna moje myśli.
Chce nam pan zabrać kustosza i dać kogoś innego? przeraziła się panna
Wierzchoń. Ależ dlaczego?
A ja się z tego bardzo cieszę bezczelnie oświadczył Bigos. Czło
wiek, który zna moje myśli, nie powinien być moim przełożonym. Jak okropnie
wyglądałoby nasze dalsze życie z takim kustoszem! Nie można by wykręcić się
od żadnej roboty.
A i myśli przełożonych też się nie powinno znać zgodził się z nim dy
rektor Marczak. Pan Tomasz jest tak nadzwyczajnym człowiekiem, że marnuje
się na stanowisku kustosza prowincjonalnego muzeum. Do wyższych stanowisk
jest stworzony.
Panie dyrektorze powiedziałem z dezaprobatą przecież już mówiłem,
że znam pana myśli. Dlaczego mówi pan co innego, a myśli pan co innego?
Hm chrząknął z zakłopotaniem dyrektor.
Kładąc się do snu mówiłem dalej zupełnie inne wyjaśnienie układał
pan sobie w myślach. Pragnął pan powiedzieć do mnie tymi mniej więcej sło
wami: Drogi panie Tomaszu. Przyjechałem tutaj, bo dręczyło mnie sumienie, że
posłałem pana na trudną placówkę nie wnikając w to, że pan nie miał od dawna
urlopu. Bronił się pan przed stanowiskiem kustosza, a mimo to wysłałem pana
do tej wyczerpującej nerwowo pracy. Po namyśle, dręczony wyrzutami sumie
nia, postanowiłem pana stąd zabrać. Chciałbym dać panu miesięczny urlop wypo-
139
czynkowy. Pojedzie pan w góry albo w doliny, w zależności od tego, co powiedzą
lekarze. A potem zobaczymy."
Dyrektor Marczak poczuł się zdruzgotany. Ciężko usiadł na schodach.
Tak powiedział zduszonym szeptem. Pan zna moje najskrytsze myśli.
To straszne, proszę państwa...
A Bigos rzekł, szyderczo wykrzywiając usta:
W tej sytuacji ja już wolę nie pytać o moje myśli...
Spojrzałem na twarze swoich współpracowników. Zerknąłem także na zwieszoną
głowę dyrektora Marczaka. Czułem się jak wódz, który rozegrał zwycięsko bitwę i teraz
widzi wokół siebie powalonych przeciwników. Postanowiłem natchnąć ich nowym
duchem i obudzić do życia.
Pocieszcie się powiedziałem że nie zamierzam opuścić stanowi
ska kustosza. Dość tych żartów. Przystąpmy do spraw poważnych. Pozwólcie,
że przejdziemy do biblioteki, gdzie pokażę wam coś bardzo interesującego i opo
wiem o pewnych ciekawych wydarzeniach.
Gdy obejrzeli tajny korytarz przylegający do biblioteki i wysłuchali opowieści o
mojej przykrej przygodzie, dyrektor Marczak stwierdził:
Nie mogłem zasnąć i słyszałem na górze jakieś kroki i szmery. Ale nie
chciało mi się wstać z łóżka. A gdy wreszcie wstałem, to spotkałem pana na scho
dach.
Lecz gdyby pan jednak wstał trochę wcześniej, schwytalibyśmy dwóch
ludzi z workami rzekłem.
Więc co teraz zrobimy? zmartwił się dyrektor.
Mam pewien dość karkołomny pomysł. Ale najpierw może zjemy śnia
danie? zaproponowałem. Przejdziemy do kuchni, gdzie panna Wierzchoń
przyrządzi nam tradycyjny posiłek: jajecznicę na kiełbasie.
Znakomicie! zatarł ręce dyrektor Marczak. To wspaniała i pożywna
potrawa. Uwielbiam jajecznicę na kiełbasie!
ROZDZIAA JEDENASTY
GENERALNA ROZGRYWKA Z DUCHAMI" " KTO JEST
WIELBICIELEM BALLADYNY" " PLANY DYREKTORA
MARCZAKA " INTRYGA KUSTOSZA " DOBRE RADY JEDNEGO
Z DUCHÓW" " PROPOZYCJE ZAOCZYCCÓW " COKOLWIEK
CZYNISZ, MDRZE CZYC I OCZEKUJ KOCCA
[ Pobierz całość w formacie PDF ]