[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nic się jej nie stało. Ale im więcej osób zacznie jej szukać, tym szybciej ją znajdziemy.
- To moja wina! - powtórzyła Emma, chowając w dłoniach mokrą od łez twarz. -
Na chwilę przysnęłam...
Rocco poczuł ostry skurcz w sercu. On lepiej niż ktokolwiek inny wiedział, jak w
tej chwili czuje się Emma. Pamiętał to koszmarne uczucie panicznego lęku, które go
ogarnęło, gdy zauważył, że Gio zaginął... Teraz modlił się w duchu, aby ta historia miała
szczęśliwe zakończenie. Przytulił mocno Emmę, głaszcząc ją po głowie.
- Proszę, przestań się obwiniać. Jesteś najlepszą matką, jaką znam - mówił z głębi
serca. - Znajdziemy Holly. ObiecujÄ™, cara.
Zjawiła się policja. Rocco kazał Emmie nie ruszać się z miejsca, na wypadek gdy-
by Holly nagle sama wróciła, a następnie wyruszył z grupką policjantów na poszukiwa-
nie dziewczynki. Emma runęła na koc, nie mając siły stać na nogach. Z każdą minutą
czuła coraz bardziej, jak odchodzi od zmysłów. Zaczęła przypominać sobie wszystkie
słynne przypadki zaginionych dzieci. Ile z nich w końcu się odnalazło? I po jakim cza-
sie? Myśl, że być może już nigdy nie zobaczy swojej córeczki, dosłownie rozsadzała jej
umysł, wtrącała ją w stan zupełnego odrętwienia. Siedziała w bezruchu, wpatrując się w
morze, czując, jak ulatuje z niej życie...
- Emma!
Ocknęła się i odwróciła. Z daleka ujrzała Rocca. Maszerował szybkim krokiem
wzdłuż brzegu, trzymając w ramionach Holly. Emma zerwała się i zaczęła biec w ich
stronę, płacząc i krzycząc:
- Holly! Dzięki Bogu! Och, moja kochana Holly...
Póznym wieczorem Rocco zapukał do drzwi pokoju Emmy. Pozwoliła mu wejść.
- Zpi? - zapytał szeptem.
- Tak.
R
L
T
Holly spała za ścianą w swoim pokoju. Emma nadal w duchu dziękowała Bogu, że
jej córeczka się odnalazła. Okazało się, że Holly, zmęczona intensywną zabawą na plaży,
po prostu usnęła pod mostkiem na stosie starych sieci rybackich. Na szczęście całe zaj-
ście nie pozostawiło w jej psychice żadnego śladu. Po powrocie do domu Emma od razu
zapakowała ją do łóżka. Dziewczynka usnęła w okamgnieniu.
- Pozwolisz jej pojechać do Nicei z twoimi teściami czy zmieniłaś zdanie? - zapytał
Rocco.
- Tak. Wiem, że nic jej nie grozi, kiedy jest z rodzicami Jacka. Uwielbiają swoją
wnuczkÄ™.
Znowu do jej oczu napłynęły łzy. Nadal nie mogła dojść do siebie po tym, co się
wydarzyło. Zwiadomość, że mogła stracić Holly, była przerażająca i koszmarna. Wie-
działa, że nigdy nie zapomni smaku tego panicznego strachu. W jednej sekundzie mogła
stracić wszystko, co kochała. Holly, jej ukochana Holly. Jej największy skarb. Jej sens
życia...
- Cara...
Poczuła, jak Rocco zamyka ją delikatnie w swoich silnych ramionach. Nie pamię-
tała, jak długo płakała, targana tak mocnym szlochem, że niemal traciła co chwila przy-
tomność. Kiedy wreszcie łzy się wyczerpały i otworzyła oczy, odkryła, że Rocco zaniósł
ją do innego pokoju i posadził na miękkiej sofie. Spojrzała na niego zdziwiona.
- Nie chciałem, żeby twój płacz obudził Holly - wyjaśnił łagodnie.
- Przepraszam - bąknęła, ocierając dłonią mokrą twarz. - Domyślam się, że masz
ważniejsze rzeczy na głowie niż patrzenie, jak się kompletnie rozklejam.
- Przeżyłaś piekło. Dobrze jest dać upust swoim emocjom, a nie tłumić je w sobie.
Coś w jego głosie kazało jej na niego spojrzeć. W jego oczach dostrzegła zrozu-
mienie i cierpienie.
- Cordelia opowiedziała mi o wypadku, w którym zginął twój brat.
- A wspomniała o tym, że gdybym dokładnie go pilnował, żaden wypadek nie
miałby miejsca? - zapytał, zaciskając szczękę. - Gio nie był ani łatwym, ani grzecznym
dzieckiem, ale bardzo go kochałem. A mimo to zawiodłem go. Do końca życia będę się
obwiniał za jego śmierć.
R
L
T
- Byłeś wtedy nastolatkiem. Dzieckiem. - Emma położyła rękę na jego dłoni. -
Cordelia mówiła, że twoi rodzice powinni lepiej opiekować się twoim bratem, a nie wy-
ręczać się tobą. Sam prawie straciłeś życie, usiłując ratować Gia. A dzisiaj... - jej głos
nagle się załamał. - Kiedy zauważyłam, że Holly zniknęła, ogarnęła mnie panika. Nie
mogłam myśleć. Nie wiedziałam, co zrobić. A ty zachowałeś spokój i zorganizowałeś
poszukiwania. Ja płakałam i panikowałam jak ostatnia idiotka, a ty robiłeś wszystko, co
w twojej mocy, by odnalezć Holly. - Spojrzała na niego z wdzięcznością i wyszeptała: -
Tak się cieszę, że byłeś tam ze mną...
W tej chwili czuła się tak krucha, tak obnażona. Fale emocji podmyły i zburzyły
mur, który wzniosła wokół swojego serca. Przez trzy lata sama wychowywała córeczkę, i
choć czasami bywało trudno, była dumna, że nigdy nie potrzebowała niczyjej pomocy.
Ale dzisiaj bez pomocy Rocca nie dałaby sobie rady.
- To, co przydarzyło się twojemu bratu, było tragicznym wypadkiem - rzekła czu-
łym głosem. - Nie uratowałeś go, bo nie mogłeś go uratować. Ale na pewno go nie za-
wiodłeś. Tak samo jak dzisiaj nie zawiodłeś Holly i mnie.
Jej słowa były niczym balsam, który koił jego duszę, pozwalał zagoić się ranie,
która po dwudziestu latach wciąż była otwarta i krwawiła. Pierwszy raz w życiu odczuł
prawdziwą ulgę. Poczucie winy, które nigdy go nie opuszczało, wreszcie nieco zelżało.
Od tamtego dnia, w którym trzymał w ramionach lodowate, bezwładne ciało brata, Roc-
co czuł się w środku zamrożony. Unikał poważnych związków, które wymagały udziału
emocji. Tak było prościej. Bezpieczniej. Bezboleśnie.
Z Emmą było jednak inaczej. Zupełnie inaczej. Czuł, jak dzięki niej coś w głębi
niego siÄ™ zmienia.
Roztapia.
Odżywa.
Wstrzymała oddech, gdy Rocco uniósł jej dłoń do swoich ust i złożył na jej skórze
delikatny pocałunek. Jego złote oczy zalśniły w półmroku. Emma miała wrażenie, że
pomiędzy ich ciałami przeskakują iskierki. Rocco nachylił się do niej, muskając ciepłym
oddechem jej policzki i wargi. Przymknęła powieki, czekając, aż ją pocałuje. Kiedy to
zrobił, jęknęła z ulgą i rozkoszą. Tak długo czekała na tę chwilę. Tym razem ich pocału-
R
L
T
nek był jednak inny. Głębszy. Czuła, że Rocco jest mężczyzną, któremu może zaufać.
Pragnęła zasmakować z nim najwyższej zmysłowej rozkoszy. Wiedziała, że to będzie
niesamowite przeżycie. Tak, wreszcie była na to gotowa.
Rocco całował ją coraz bardziej gorączkowo i gwałtownie. Chłonął każdy jej od-
dech i każde westchnienie. Wsunął dłonie pod jej cienką koszulkę nocną, karmiąc swoje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]