[ Pobierz całość w formacie PDF ]
akurat był bogiem w danym tygodniu.
- Kapłanka Nieba nie kłamie - odparł spokojnie Malink. - Przemawia głosem Vincenta.
Sarapul zdusił żar papierosa popielatymi palcami, po czym włożył niedopałek do ust i z
uśmiechem zaczął żuć.
- Twój sen był prawdziwy. Widziałem tego pilota. Jest na Alualu i żyje.
- Jesteś stary i za dużo pijesz.
- Pokażę wam. - Skoczył na równe nogi, by pokazać, że nie jest pijany, budząc tym
przerażenie młodszych mężczyzn. - Chodzcie ze mną - powiedział.
ROZDZIAA 26
CZAS SI POBUJA
Kimi uwolnił za pomocą noża swoje ręce i nogi, by po chwili przekonać się, że nie może
dosięgnąć sznura podtrzymującego go z tyłu. Teraz musiał posłużyć się planem Tucka, rozhuśtać
się niczym ludzkie wahadło, aż zdoła chwycić sznur pilota i go odciąć. Roberto wisiał głową w dół
na pobliskiej gałęzi i zastanawiał się, czemu też jego przyjaciele zachowują się jak walczące pająki.
Tucker przekonał się, że może unieść głowę tylko na parę sekund, nim zacznie mu się w niej kręcić,
patrzył więc na rozkołysany cień, by ocenić odległość. - Jeszcze raz, Kimi. Potem złap sznur.
Troszkę się martwił, że gdy będzie już wolny, spadnie i wyląduje twarzą w koralowym żwirze, ale
powoli uczył się akceptować rzeczywistość taką, jaka jest, i doszedł do wniosku, że przemyśli to
zagadnienie w drodze na dół.
- Słyszę kogoś - odezwał się Kimi. W najwyższym punkcie swojego łuku sięgnął po sznur
Tucka, nie trafił i przypadkiem przeciągnął nożem po głowie pilota.
- Au! Cholera, Kimi. Patrz, co robisz.
Tuck nastawił się na kolejny atak, który nigdy nie nadszedł. Podniósł wzrok, by zobaczyć,
że rozbujany Kimi został zatrzymany. Pulchny siwy tubylec złapał nawigatora wpół i próbował
wyrwać mu nóż z ręki.
Tuck poczuł, że opuszcza go nadzieja. Stary ludożerca stał tam pośród grupy dwudziestu
mężczyzn. Wszyscy najwyrazniej czekali, aż ten gruby coś powie. Nadeszła pora na ostatni
wysiłek.
- Słuchajcie, skurwiele, ludzie na mnie czekają. Mam latać z zaopatrzeniem medycznym dla
ważnego doktora, więc jeśli ze mną zadrzecie, wszyscy zdechniecie na tropikalne paskudztwo, a ja
nie dam wam nawet jebanej aspiryny.
Tubylec przekazał Kimiego w ręce dwóch młodszych mężczyzn i popatrzył na Tucka.
- Ty pilot? - spytał po angielsku.
- Pilot, jak cholera. I jestem chory, zarażony i w ogóle, więc jeśli mnie zjecie, wszyscy
umrzecie jak psy na skręt kiszek. I jeszcze chciałbym dodać, że smakuję zupełnie inaczej niż
mielonka. - Po tej tyradzie zabrakło mu tchu i poczerniało w oczach od prób odchylania głowy.
tubylec powiedział w swoim języku coś, co Tuck uznał odciąć go , bo chwilę pózniej leciał
już w ramiona czterech silnych wyspiarzy, którzy opuścili go na ziemię.
Ręce i nogi Tuckera zapłonęły, gdy znowu zaczęła w nich krążyć krew. Nad sobą zobaczył
krąg brązowych twarzy, oświetlonych blaskiem księżyca. Zdołał zaczerpnąć tchu i zapiszczał:
- Jak tylko stanę na nogi, dobiorę wam się do tyłków. Równie dobrze możecie iść poćwiczyć
przewracanie się, żebyście się przyzwyczaili. Od razu zamówcie worki na trupy, bo kiedy skończę,
będziecie wyglądać jak kupy budyniu czekoladowego. Będą was sprzątać łopatami, wy... - Oddech
uwiązł mu w gardle i Tuck stracił przytomność.
Malink popatrzył na swojego starego przyjaciela Favo i uśmiechnął się.
- Wspaniała grozba - powiedział.
- Bardzo wspaniała grozba - odrzekł Favo.
Sarapul przepchnął się między klęczącymi mężczyznami.
- Nie żyje. Sprawdzmy jak smakuje.
- On nie lubi - odezwał się Kimi. - Nawet za darmo.
Czarownik usłyszał, że drzwi laboratorium się otwierają, i odwrócił się znad mikroskopu w
samą porę, by ją złapać, gdy rzuciła mu się w ramiona.
~ Widziałeś, Bastianie? Zwietna byłam, co?
Trzymał ją przez chwilę, wąchając perfumy w jej włosach.
- Byłaś świetna - potwierdził.
Gdy ją puścił, na jego kitlu widniały dwie plamki różu który wcześniej wtarła sobie w sutki.
Skakała po laboratorium niczym mała dziewczynka.
- Malink trząsł portkami - powiedziała. - No, niezupełnie portkami, ale wiesz, co mam na
myśli. - Przystanęła i spojrzała w mikroskop. - Co to jest?
Popatrzył na delikatną linię mięśni z tyłu jej uda i zastanawiał się, jakaż to genetyka
pozwoliła zachować takie ciało przy diecie złożonej z cheetos i wódki. Ostatnio wiele rozmyślał o
genetyce.
- Kończę oznaczanie tkanek. Za parę dni powinno być po wszystkim.
- Czy String of Pearls podobało ci się bardziej niż In the Mood ?
Najwyższa Kapłanka zmiany tematu, pomyślał Sebastian.
- Było doskonałe. Ty byłaś doskonała.
Odsunęła się od mikroskopu i zaczęła krążyć wokół stołu, marszcząc brwi, jakby
rozwiązywała w głowie jakieś równanie.
- Myślałam nad Pennsylvania 6 - 5000 , a do tego ninja w cylindrach i frakach jako chórek.
Wiesz, mogliby przenieść mnie przez pas, a potem zatrzymać się i wykrzyczeć swoją partię. Na
nagraniu nie ma śpiewu, musieliby po prostu krzyczeć. Znaczy, skoro już muszą tu być, mogliby
przynajmniej coś zrobić. - Przestała chodzić w kółko i odwróciła się do niego. - Co myślisz?
Dopiero po chwili zorientował się, że mówi serio.
- Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł. Rekiny są podejrzliwi wobec nin... strażników.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]