[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tylko dlatego, że chce usłyszeć, jak beznadziejne było moje życie. Mężczyzni
tacy już są oblizała łyżkę i wymierzyła nią w siostrę. Chcą wierzyć, że bez
nich twoje życie jest nic nie warte, nawet jeżeli aktualnie nie chcą być jego
częścią. To jakaś obsesja zapisana w ich genach.
Tabitha uniosła brwi, chcąc zaprotestować.
Okej przyznała Bree. Roy jest inny. On jest doskonały. Ale
większość mężczyzn jest taka, jak powiedziałam. Wezmy Jacka... Bree
wyciągnęła szyję i zajrzała do salonu. Celem jego życia było unieszczęśliwić
mnie. A potem, kiedy miałam już dość, chciał, żebym czuła się jeszcze gorzej
bez niego. Miał nawet czelność starać się, żebym do niego wróciła.
Jack był drugą wielką pomyłką jej życia. Ojciec Bree był przekonany, że
jego córka będzie szczęśliwa, jeżeli jej mężem i ojczymem Petera zostanie
mężczyzna z plemienia Ute. A jednak Bree miała pecha, bo wybrała jednego z
tych złych". Trzeba wszakże przyznać, że nawet jej rodzina dała się
początkowo zwieść.
Jackson Raintree nie raz i nie dwa dowiódł, że zasłużył na swój
przydomek: Big Jack the Bully Zbir". Był agresywnym, zapijaczonym
draniem, który nie miał dla kobiet nawet odrobiny szacunku, a zresztą w ogóle
nikogo nie szanował. Jedyne, co potrafił, to wyzyskiwać innych. Dlaczego,
Boże, dlaczego nie potrafiła tego dostrzec, zanim nie było za pózno? Może
dlatego, że miała maleńkiego synka, który potrzebował autorytetu? Jack
66
RS
udawał, że szanuje jej pracę. Sprawił, że uwierzyła, iż według niego dla Bree
nie ma rzeczy niemożliwych. Lecz kłamał. A ona dała się nabrać na jego
kłamstwa.
Prawdę mówiąc, chyba po prostu chciała zapomnieć o przeszłości. Miała
nadzieję, że kiedy nauczy się dbać o dziecko, usunie tym samym Patricka
Martineza ze swego serca raz na zawsze.
Nie udało się.
Myślę, że nie masz racji odezwała się Tabitha. Obejrzała swoje
paznokcie, jakby sprawdzając, czy nie potrzebuje zrobić sobie manicure. Ja...
tak jakby... śledziłam poczynania Patricka przez te wszystkie lata.
Bree raptownie podniosła głowę znad talerza.
Co? Czy aby się nie przesłyszała? Dlaczego niby miałabyś to robić?
Tabitha nie mogła dłużej unikać kontaktu wzrokowego z Bree,
wymawiając się stanem swoich paznokci, spojrzała więc siostrze w oczy.
Nie chciałam, żeby Peter stracił cały ten czas.
Co to ma niby znaczyć? Bree nie wiedziała, czy powinna się wściec,
czy zmartwić.
Wez zupę i chodz ze mną poleciła Tabitha.
Bree zrobiła, co jej kazano, zaintrygowana albo może raczej
zaniepokojona tym, co też takiego jej siostra mogła robić w związku z
Patrickiem przez te wszystkie lata". Wzięła do ręki talerz z zupą i poszła za
Tabithą na górę do sypialni.
Siadaj powiedziała Tabitha i wskazała na łóżko.
Bree usiadła i siorbnęła zupę prosto z talerza, bo zapomniała wziąć ze
sobą łyżkę. Miała wrażenie, że naprawdę przyda jej się coś, co doda jej sił.
67
RS
Tabitha poszperała chwilę w szafie na najwyższej półce i wyjęła stamtąd
pudełko. Usiadła na łóżku obok Bree i otworzyła je. W środku znajdował się
opasły, oprawiony w skórę album ze zdjęciami, albo może z wycinkami z
gazet. Tętno Bree gwałtownie przyspieszyło. To... niewiarygodne.
Zaczęłam, kiedy Peter miał roczek.
Tabitha zaczęła przerzucać kartki, a Bree oddychała z coraz większym
trudem. W albumie znajdowały się wycięte artykuły z gazet, każdy z szeryfem
w roli głównej. Materiały sięgały wstecz, aż do czasów, kiedy Patrick objął
funkcję szeryfa. Powołano go na to stanowisko, żeby pomógł uporządkować
sprawy w hrabstwie. Zwietnie się spisał, a mieszkańcy Kenner wręcz go
uwielbiali.
Pomiędzy wycinkami z gazet opatrzonymi odręcznymi notatkami,
powtykane były tu i ówdzie wspólne zdjęcia Bree i Patricka. W sercu Bree
kłębiły się uczucia, których nawet nie potrafiła nazwać.
Przecież wyrzuciłam te zdjęcia wyszeptała. Tyle lat temu...
Ja... Tabitha przejechała językiem po wargach. Ja wyciągnęłam je z
kosza na śmieci i zachowałam.
Mój Boże Bree przerzucała kartki i nie przestawała kręcić głową.
Bree, on nigdy się nie ożenił. Cały czas pracuje. To musi coś oznaczać.
Bree spojrzała siostrze w oczy i zobaczyła w nich nadzieję. Nie
wiedziała, jak ma zareagować.
Proszę, nie gniewaj się na mnie. Tak bardzo się bałam, że będziesz
żałować, że przekreśliłaś przeszłość. Kiedyś przydadzą ci się te wspomnienia.
Peter będzie ich potrzebował.
68
RS
Bree, przytłoczona tym, co właśnie ujrzała, nie wiedziała, czy powinna
wyściskać swoją siostrę z wdzięczności, czy też uderzyć ją ze złości. Spró-
bowała więc odwrócić swoją uwagę od wspomnień.
Powiem szczerze, że sama nie wiem, co czuję. Ale rozumiem, dlaczego
to zrobiłaś.
Myślę, że tyle na razie wystarczy powiedziała Tabitha, a w jej oczach
pojawiły się łzy. Pamiętaj, że niezależnie od tego, co do niego czujesz, on
jest ojcem twojego syna, a przecież kochasz własne dziecko. Przyjdzie taka
chwila, kiedy nie będziesz mogła już udawać, że ojciec Petera nie istnieje.
Bree dopadło przeczucie, że ta chwila właśnie nadeszła.
Przywołała się do porządku, zabrała rzeczy synka i ruszyła do
samochodu. Tabitha odprowadziła ją na ganek.
Będę odbierać Petera ze szkoły, dopóki sama nie znajdziesz na to czasu
zaproponowała.
Co ty byś, biedna, bez niej zrobiła? zapytała samą siebie, z pewną dozą
współczucia.
Dzięki! Obdarowała siostrę długim mocnym uściskiem.
O mój Boże! Tabitha odsunęła się od niej raptownie i otworzyła
szeroko oczy z przestrachem.
Co się stało?
Tabitha wbiła wzrok w coś za plecami Bree, coś stojącego na ulicy.
Mamusiu, co się stało z twoim samochodem?
Bree w ułamku sekundy obróciła się na pięcie. Jej mózg potrzebował
kilku sekund, żeby poprawnie zinterpretować obraz przesłany przez oczy.
69
RS
Czarne, nieporadnie skreślone litery, które ktoś namalował na srebrnej
karoserii jej SUV a, układały się w słowa, które sprawiły, że pod Bree ugięły
siÄ™ kolana.
Obs er wuj Ä™ c i Ä™
Patrick wytarł włosy ręcznikiem. Prysznic sprawił, że poczuł się o niebo
lepiej. Ten dzień był sprawdzianem dla jego nerwów i pozostawił po sobie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]