[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tym razem Nick nie starał się nią manipulować. Konieczność proszenia o coś, czego nie mógł
wymusić, stanowiła niewątpliwie nowe doświadczenie dla Chastaina. Niemal mu współczuła.
Ale niezupełnie.
Wmawiała sobie, że nie powinna przyjmować zaproszenia. Wieczór spędzony w jego
towarzystwie zaalarmowałby rodzinę i przyjaciół, a także sprowokował zainteresowanie
brukowców.
Z drugiej jednak strony znów przeskoczyły między nimi iskry zwodniczej energii. A
Gardenia czekała całe swoje dorosłe życie na tego rodzaju doznanie.
A Nick prosił, a nie groził. Nie uciekał się również do podstępu.
- Tak - powiedziała. - Chętnie zjem z tobą kolację.
Nazwałem tę ekspedycję Zagubioną Wyprawą" - powiedział Newton DeForset. W
dłoni okrytej grubą rękawicą trzymał pęd winorośli i przycinał go szczypcami. - Bartholomew
Chastain był już przedtem dwukrotnie na Morzach Zachodnich. Obie wyprawy okazały się
niezwykle owocne. Ekipom udało się odnalezć próbki nie znanych uprzednio rud oraz
minerałów. Badacze przywiezli również wiele ciekawych okazów flory i fauny. Ale ostatnia
ekspedycja Chastaina po prostu zniknęła w dżungli na wyspie nie oznaczonej jeszcze na
mapie.
- Dlaczego w takim razie nic istnieje żadna dokumentacja z tej wyprawy? - Gardenia
patrzyła niespokojnie, jak z obciętego pędu zaczyna skapywać czerwonawy płyn. Roślina
wyglądała zupełnie tak, jakby krwawiła.
Pomyślała, że Leo nie mylił się przynajmniej co do jednego. Newton DeForest był
niewątpliwie dziwnym człowiekiem. W trakcie rozmowy zaprosił dziewczynę do ogrodu, a
ona wyraziła zgodę. Kochała rośliny i marzyła, by kupić sobie kiedyś dom oraz własny
kawałek ziemi.
W ogrodzie DeForesta nic jednak nie wyglądało normalnie. Wszystkie rośliny
sprawiały dziwne wrażenie. Liście przybrały groteskowe kształty, pojedyncze kwiaty miały
niezdrowe kolory. A pędy winorośli były tak powykrzywiane, jakby zwijały się z bólu.
Działka DeForesta spoczywała w mroku wytworzonym przez zdeformowane pędy
oraz gąszcz nienaturalnie grubych liści. Kiedy jednak Gardenia przeszła przez kratowaną
bramkę, od razu spowił ją blask sztucznego światła.
Po kilku krokach zrozumiała, że się zgubiła. I to przeszkadzało jej bardziej niż
dziwaczne kształty oraz barwy roślin. Zwykle mogła całkowicie polegać na swoim zmyśle
orientacyjnym, ale teraz - choć znajdowała się niedaleko głównego budynku - nie potrafiła do
niego wrócić. Otoczyła ją wysoka na kilkanaście metrów ściana roślin. Labirynt liści
zajmował całą przestrzeń dzielącą dziewczynę od domu. Gardenia stała w towarzystwie
Newtona w wąskim, powykrzywianym korytarzyku utworzonym przez pełzające po ziemi
pnącza. Pod stopami miała dywan połyskującej zieleni.
Pomyślała, że w tym ogrodzie nie ma nic normalnego. To spostrzeżenie dotyczyło
również DeForesta.
Newton zachowywał się jednak bardzo sympatycznie, choć nie całkiem zwyczajnie.
Gardenia żałowała, że profesor nie zaproponował jej nawet filiżanki herba-kawy. Bardzo by
się jej przydał jakiś ciepły napój. Przez tę szaloną noc w Curtain Park Gardenia o mało co nie
zapomniała o spotkaniu z naukowcem. Obudziła się zaledwie na godzinę przed wyznaczonym
terminem. W pośpiechu zapomniała o śniadaniu, herba-kawie i porannej gazecie - czyli
wszystkich tak ważnych rytuałach poranka, jakich przestrzegała od lat.
DeForest był pulchnym, jowialnym, małym człowieczkiem o czerwonych policzkach,
starannie przystrzyżonej bródce i wydatnym brzuszku. Na kraciastą koszulę i dżinsy włożył
skórzany roboczy fartuch z ogromną ilością kieszeni, z których wystawały najrozmaitsze
przybory oraz narzędzia. Nosił też okrągłe okulary i czapeczkę zakrywającą łysinę.
Profesor uwielbiał główny temat swoich zainteresowań, czyli Trzecią Wyprawę
Chastaina. Z jego sposobu mówienia wynikało wyraznie, że tęskni za studentami uczęsz-
czającymi z obowiązku na jego wykłady. Gardenia nie miała jednak absolutnie nic przeciwko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]