[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niepotrzebnie, tylko dlatego, \e nie jest standardowa.
Członkowie sekty Równości Absolutnej, spleceni ramionami,
przebijali się grupami przez tłum,,'Dzieci Milczenia siedziały
na chodnikach, zapatrzone przed siebie niewidzÄ…cymi
oczami tylko w ich twarzach widziałb się łagodność i
senne odprę\enie; inne wydawały się twarde, napięte, jak
nic nie skrywająca, kurczowo zamknięta pięść. Wszystkich
łączyło jedno: z \ałosną rezygnacją starali się przystosować
do \ycia, którego zmienić nie było mo\na. Na elewacjach
budynków bielały ponadrywane, spłowiałe obwieszczenia,
niezmiennie zaczynające się od słów:
W trosce o dobro mieszkańców myrmipolii..."; a wy\ej, ponad tłumem, unosiły się
wielowymiarowe, olbrzymie.
barwne reklamy, w których najczęściej powtarzały się
zdjęcia jej władnej twarzy, nie tak dawno wybranej
spomiędzy innych w dorocznym Konkursie Myrmipolii.
Zawahała się, czy wejść na estakadę nie była pewna, w
którą stronę powinna skręcić do centrali Bio-Vitu i to
wahanie ju\ wystarczyło, by tłum spływający wolno na
wirostradę łączącą dwa poziomy poniósł ją ze sobą.
Ogarnęła ją ciemność międzypoziomowego tunelu, poczuła
ciepły podmuch rozwiewający włosy, niemal w tej samej
chwili widzÄ…c ponownie sztuczne niebo nad sobÄ…, z takimi
samymi jak na poziomie dwieście czterdziestym szóstym
cumulusami i takim samym słońcem, jakby rozmytym
delikatnie przesłaniającą je mgłą. Nawet kształt chmury
nasuwającej się właśnie na słoneczną tarczę był taki jak
tam, wy\ej taki sam na wszystkich poziomach, i to tak
znane zjawisko powiększyło jeszcze jej przygnębienie.
Przystając nad brzegiem sunącego wolno, zewnętrznego
chodnika pomyślała: Kilkaset takich słońc, ka\de z nich
przesłonięte tą samą białą chmurą. Kilkaset takich
poziomów, ka\dy z błękitnym, holowizyjnym niebem. Dzisiaj.
Bo jutro w mieście-warstwowcu niebo mo\e wyglądać tak,
jakby właśnie zanosiło się na burzę, chocia\ burzy nigdy nie
będzie, bo skąd mieliby wziąć i dokąd odprowadzić taką
ilość pozaplanowej wody. Nawet zmiany pogody, jak
wszystko tutaj, planowane są z góry, narzucane nam bez
pytania o zgodę, ustalone przez jakieś tam ośrodki
zgodnie ze wskazaniami psychoneurologów czy
biometeorologów, wszystko jest higieniczne, bez
niespodzianek, bez zaskoczeń. Kilkaset takich miast,
połączonych ze sobą tunelami komunikacyjnymi, miast, w
których toczy się całe ludzkie \ycie. I to ju\ wszystko.
Wszystko, co pozostało z Ziemi". Cofnęła się pod ścianę
upstrzoną trójwymiarowymi, krzykliwymi reklamami jakichś
dezodorantów, niskosłodzonej galaretki z glonów,
zdrowotnej mączki, na którą po pewnych uzdatnieniach
przetwarzało się pleśń. Tłum przepływał tu\ obok,
identyczny jak tamten, z ni\szego poziomu: zęby wgryzające
się w sto\kowatą tercenę, języki chciwie oblizujące
czerwono-czarny syndrotoks, tępe, bezmyślne oczy nad
poruszajÄ…cymi siÄ™ miarowo \uchwami prze\uwaczy tormilu.
Nie było nikogo, kto by się do niej uśmiechnął, ani jednej
przyjaznej czy tylko zainteresowanej twarzy. Poczuła, \e się
dusi, cofnęła się o krok jeszcze, plecy napotkały zimny i
twardy opór, odwróciła się: stała twarzą w twarz z samą
sobą olbrzymia, uśmiechająca się ogromnymi,
czerwonymi wargami Rae wskazywała wnętrze sklepu
wypełnionego ohydnie jaskrawymi naczyniami z
połyskliwego plastyku
i na mysi o kilkuset powiększonych, uśmiechniętych
odbiciach własnej twarzy, na ka\dym poziomie miasta w tym
samym miejscu reklamujących identyczne, równie tandetne
plastykowe nakrycia, poczuła nagle do samej siebie wstręt.
Jej uwagę zwróciło histeryczne popiskiwanie bliskiego
radiolokatora; pustÄ… przestrzeniÄ… pozostawionÄ… dla niego
przez rozstępujących się ludzi nadchodził jeden z
wyznawców Idei Wewnętrznego Kręgu, z g^ową osłoniętą a\
do połowy czoła tarczą superwizora, z oczami przykrytymi
ciasno przylegającymi, czarnofioletowymi płytkami,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]