[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dłoń na ramieniu
Cóż, miałam serdecznie dosyć lat pięćdziesiątych XIX wieku
Na szczęście dla mnie, odgłos pioruna stłumił mój krzyk Inaczej gospodyni albo, co gorsza,
jej mąż, jeśli go miała, zjawiliby się tutaj w mgnieniu oka I nie skończyłoby się pewnie tylko
na strachu
Zamknij się! - szepnął Paul - Chcesz, żeby zastrzelili nas
oboje?
Obróciłam się na pięcie W ciemności widziałam zaledwie zarys postaci Ale
wystarczyło, żeby mój puls, przed chwilą galopujący, niemal zamarł
Co ty tu robisz? - zapytałam z nadzieją, że nie
wyczuje mojego zmieszania Wzbudzał we mnie mieszaninę
uczuć: złość, że dotarł tu przede mną; strach, że w ogóle tu
był; oraz ulgę na widok znajomej twarzy
A jak myślisz? - Paul rzucił mi coś szorstkiego i ciężkiego Złapałam to niezręcznie
Co to?
Koc Wytrzyj się Z wdzięcznością zarzuciłam koc na ramiona Mimo że nadal
miałam na sobie skórzaną kurtkę, dygotałam z zimna Nie sądzę, żeby tylko z powodu
deszczu Koc pachniał silnie końmi Ale wcale nie było tak zle
A zatem - powiedział Paul, przesuwaj ąc się w obręb światła, wpadaj ącego przez
półotwarte drzwi stodoły, tak żebym mogła zobaczyć jego twarz - Udało ci się
Pociągnęłam żałośnie nosem Starałam się nie pamiętać, że jestem przemarznięta,
przemoczona i w stodole W 1850 roku
61
Naprawdę sądziłeś, że ci się powiedzie? - spytałam, zadowolona, że udało mi się wreszcie
zapanować nad drżeniem głosu Szczękanie zębami to odrębna sprawa - Myślałeś, że na to
pozwolę? Paul wzruszył ramionami
Uznałem, że warto spróbować Wiesz, Suze, nadal są szanse, że mi się uda Jeszcze go tu
nie ma
Kogo? - zapytałam głupio Ciągle zastanawiałam się, j ak się pozbyć Paula i odnalezć
Jesse'a bez uprzedzania go o tym
Jesse'a - powtórzył Paul tonem, j akby mówił do osoby niedorozwiniętej urny słowo I
wiecie co? Chyba rzeczywiście tak jest - Zjawiliśmy się o dzień za wcześnie On będzie tu jutro
Skąd wiesz? - zapytałam, ocieraj ąc cieknący nos wierzchem dłoni
Rozmawiałem z tą damą Panią (Weil Właścicielką twojego domu
Rozmawiała z tobą? - zdziwiłam się - Ze mną nie chciała rozmawiać Wyrzuciła mnie
A co zrobiłaś, zmaterializowałaś się na j ej oczach? - zapytał Paul drwiąco
Nie - odparłam - No, niezupełnie na jej oczach Paul
potrząsnął głową Widziałam jednak, że się lekko uśmiecha
Pewnie niewiele brakowało, żeby dostała ataku serca Co mogła o tobie pomyśleć?
-Wskazał ręką na mój strój
Przyjrzałam się sobie W dżinsach i skórzanej kurtce nie przypominałam raczej żadnej z
dziewiętnastowiecznych panienek, jakie widziałam na filmach Albo, co istotniejsze, na
zdjęciach z tamtej epoki
Powiedziała, że prowadzi przyzwoity dom i że nie powinnam się tam pokazywać
-oznajmiłam Poczułam się dotknięta, kiedy Paul wybuchnął śmiechem
Co jest?- zapytałam
Nic - odparł, wciąż się śmiej ąc
Powiedz
Dobrze Tylko się nie wściekaj Pomyślała, że j esteś panną lekkich obyczaj ów
Posłałam mu gniewne spojrzenie
Nieprawda!
Tak było Mówiłem, żebyś się nie wściekała
Nie jestem ubrana jak burdelmama - stwierdziłam - Mam na sobie spodnie
I właśnie o to chodzi - oznajmił Paul - Szanujące się kobiety w tym stuleciu nie noszą
spodni Dobrze, że Jesse cię nie widział Prawdopodobnie nawet by z tobą nie rozmawiał Miałam
tego kompletnie dość
Rozmawiałby Jesse nie jest taki - warknęłam ze złością
Nie ten Jesse, którego znasz - powiedział Paul - Ale my nie mówimy o Jessie, którego
znasz, prawda? Mówimy o tym, który nigdy cię nie spotkał Który nie stał z boku przez sto
pięćdziesiąt lat, obserwując, jak świat się zmienia Mówimy o Jessie, który jest teraz w drodze do
Carmelu, żeby poślubić dziewczynę swoich
Zamknij się - parsknęłam, zanim dokończył zdanie Paul
uśmiechnął się szerzej
Przepraszam Trochę będziemy musieli poczekać Nie ma
sensu spędzać tego czasu na kłótniach Chodzmy na strych,
przesiedzimy tam burzÄ™
Zanurzył się ponownie w ciemnościach Usłyszałam chrzęst butów na drewnianych
szczeblach Jeden z koni zarżał
62
Nie bój się, Suze - zawołał Paul z wysokości j akichś dwóch metrów
nad ziemią - To tylko konie Nie ugryzą Jeśli nie podejdziesz za blisko Nie to
mnie akurat przerażało Ale nie miałam zamiaru się do tego przyznawać
Chyba zostanę tutaj, na dole - powiedziałam w ciemność, z której dobiegał jego głos Jak
uważasz - odparł Paul -Jeśli chcesz, żeby cię złapali, to mi tylko ułatwi zadanie Pan (Weil
był tu niedawno, żeby sprawdzić, czy z końmi wszystko w porządku Jestem jednak
przekonany, że nie zastrzeliłby dziewczyny To znaczy, gdyby w porę zdał sobie sprawę z
tego, że jesteś dziewczyną To mnie popchnęło w stronę drabiny
Nienawidzę cię - oświadczyłam, wspinaj ąc się po szczeblach Nie, nieprawda - odezwał się
Paul z mroku ponad moj ą głową Słyszałam śmiech w jego głosie -Ale możesz śmiało tak
sobie wmawiać, jeśli dzięki temu poczujesz się lepiej
14
Na strychu było ciepło Ciepło i sucho Nie tylko z powodu siana Także dlatego, że oboje z
Paulem siedzieliśmy
tak blisko siebie - tylko żeby się ogrzać, zaznaczyłam, kiedy mi pokazał wielką, wygrzebaną
przez siebie, niszÄ™ w sianie
Nie chcę umrzeć z zimna - oznajmiłam, gdyż końska derka nie spełniła raczej zadania
W każdym razie nadal szczękałam mocno zębami, a dżinsy nie schły tak szybko, jak bym
sobie życzyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]