[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ostoją w świecie, który nagle oszalał i wirował jej przed oczami. Wyszli na ulicę, w
chłodny półmrok miejskiej nocy. Cally łapczywie wdychała rześkie powietrze, ale oszo-
łomienie nie mijało. Jak przez mgłę widziała, że jej towarzysz unosi dłoń, by przywołać
taksówkę. Kiedy samochód zatrzymał się przy krawężniku, Leon otworzył przed nią
drzwi szarmanckim gestem. Wsiadła bez słowa i uniosła głowę, czekając, aż do niej do-
łączy. W oczach koloru hiacyntów lśniła niecierpliwość.
On jednak zatrzasnął drzwi oszczędnym gestem i cofnął się, dając szoferowi znak,
by odjeżdżał. Cally zamarła. Lodowaty szok zdławił w jednej chwili jej błogie oszoło-
mienie. Drżącą ręką otworzyła okno.
- Myślałam... że znikamy stąd razem? - wyjąkała, zdezorientowana.
- Nie. Ty stąd znikasz - odparł zimno. - Mówiłaś, że nie interesuje cię nic więcej
niż jeden drink, pamiętasz?
Kiedy dotarło do niej, że została odprawiona, oburzenie zalało ją niczym ukrop,
porażając całe ciało nagłym, palącym bólem. Taksówka włączyła się w ruch uliczny, zo-
R
L
T
stawiając w tyle wysokiego mężczyznę, stojącego bez ruchu na chodniku. Cally wychyli-
ła się przez okno.
- Ty draniu! - krzyknęła na całe gardło.
ROZDZIAA TRZECI
Kolejny samotny poranek. Cally poczłapała do kuchni, włączyła ekspres do kawy i
zamyślona stanęła w oknie. Od tygodnia próbowała zrozumieć, czym sobie zasłużyła na
upokorzenie życia, które zafundował jej ten łajdak, Leon.
Czy ich pocałunek na parkiecie, który dla niej był niezwykłym, zmysłowym do-
świadczeniem, dla niego był tylko testem? Pewnie tak. Cally nie miała wielkiego do-
świadczenia w sprawach męsko-damskich, więc nic dziwnego, że ten test oblała. On zaś
miał wysokie wymagania i kiedy się zorientował, że ona ich nie spełni, pozbył się jej jak
najszybciej. Albo może był narcyzem, który musiał wciąż od nowa udowadniać sobie,
jak bardzo jest boski? Zaczepiał więc upatrzone kobiety i uwodził je, a kiedy dostrzegał
w ich oczach, że dla niego są gotowe zapomnieć o rozsądku i zasadach moralnych, od-
chodził, zaspokoiwszy swoją próżność?
Nie doszła do żadnego wiążącego wniosku, a rozważania potęgowały tylko jej fru-
strację. Nie pojmowała, dlaczego przykrość, jaką wyrządził jej ten obcy mężczyzna, bo-
lała bardziej niż anulowanie umowy z London City Gallery. Chyba naprawdę zbyt długo
żyła jak mniszka, zamknięta na trzy spusty w swojej pracowni. Powinna to zmienić. To
niedorzeczne, żeby chamskie zachowanie jakiegoś dupka mogło do tego stopnia wytrącić
ją z równowagi.
Cally ziewnęła, nalała sobie pierwszy kubek kawy i usiadła przed komputerem.
Miała nadzieję, że w jej skrzynce mejlowej pojawi się jakaś oferta pracy. Jej plan oży-
wienia relacji towarzyskich miał szanse powodzenia tylko wtedy, gdy nie będzie jej bur-
czeć w brzuchu z głodu.
Przyszły trzy nowe wiadomości. Pierwszą wyrzuciła nie czytając - był to katalog
nadesłany przez firmę, w której zamawiała farby i narzędzia. Nowe inwestycje będą mu-
siały poczekać, bo na razie jej konto świeciło pustkami. Drugi mejl był od siostry. Jen
R
L
T
pytała, jak się udał pobyt w Londynie. Miała nadzieję, że zielona spódnica z surowego
jedwabiu, którą pożyczyła Cally na aukcję, przyniosła siostrze szczęście, podobnie jak
jej, gdy przed miesiącem włożyła ją na galę dziennikarską i odebrała pierwszą nagrodę
za cykl reportaży. Cally westchnęła ciężko. Jej genialna siostra święciła triumfy w życiu
zawodowym, a prywatnie była spełnioną żoną i matką. Cally cieszyła się oczywiście
szczęściem Jen, ale za każdym razem, kiedy o niej myślała, czuła się jak najgorszy ży-
ciowy nieudacznik. Nie mogła teraz odpisywać siostrze.
Postanowiła poczekać, aż minie jej gwałtowny atak gorzkiej, żałosnej zazdrości, i
wróciła do sprawdzania poczty. Trzecia wiadomość przyszła od nadawcy o obco brzmią-
cym nazwisku, które Cally widziała po raz pierwszy w życiu.
Zaintrygowana, otworzyła ją i przeczytała:
Szanowna Pani,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]