[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tuacja, Maria tylko pchnęła Uciekiniera" z powrotem na kurs
optymalny. Pomoce nawigacyjne wypalały w jej zmysłach
swoje konfiguracje. Flara ukształtowała jej brzuch promienio-
waniem, została zrównoważona przez zmianę w butelce ma-
gnetycznej. Zwiadomość Marii ślizgała się bliżej osobliwości.
Palce dziewczyny rozczapierzyły się, by dotknąć kąsających
pasm promieniowania. W jej gardle wyły burze magnetyczne.
Zwiększył się efekt relatywistyczny.
Teraz...
Zwiadomość elektronów wlewała się w jej ciało. Obecnie
Maria zajmowała się zdarzeniami na poziomie kwantowym; za-
częły działać jej talenta, kiksy wylewały się z niej bez udziału
świadomej woli - powstrzymała prawdopodobieństwo tego, że
żagiew zniekształci butelkę magnetyczną, pozwalała jej wy-
buchnąć z tyłu, tak żeby jej siła zwiększyła przyśpieszenie
Uciekiniera". %7ładen inny strzelec nie potrafił tego zrobić, nikt
nie operował na tym poziomie. Pomoce nawigacyjne pozosta-
wały w tyle za rzeczywistością, niezdolne do zrozumienia
zjawisk o takiej skali; wykorzystywała jedynie instynkt, znie-
kształcała fale grawitacyjne, obniżała zmienność, walczyła za-
ciekle z szaleńczą, bezlitosną matematyką osobliwości... Z gardła
Marii dobywały się zwierzęce dzwięki, gdy rozdzierała struktu-
rę kwantowego istnienia i do ostatniej chwili walczyła, by nie
zostać pochłoniętą przez wrażenia, przez grawitację.
Bitwa była przegrana, nim Maria ją rozpoczęła. Gdy wresz-
cie grawitacja ją pokonała, gdy osobliwość wchłonęła jej świa-
domość, dziewczyna wydała okrzyk sprzeciwu, a potem wy-
rzuciła szeroko ramiona, by powitać anihilację swych zmysłów,
swego jestestwa...
Białadziura.
Nienaruszony świat skoczył w umysł Marii. Rozszerzając
się z osobliwości, krzyk radiowy płonął na zewnątrz ku mato-
wym gwiazdom, tkwiącym w odległych studniach.
Uciekinier" skoczył ze Stacji Angelica i dryfował w głębo-
kiej przestrzeni, lata świetlne od wszelkich prześladowców.
Jezu Hryko. Nigdy jeszcze nie przeprowadziliśmy takiego
długiego strzału. - Głos Ubu ledwo docierał do świadomo-
ści Marii.
Czułki stymulacyjne schowały się i elektroniczny świat
w umyśle Marii zblakł. Nadal chciała reagować, czuła wycią-
gające się ku niej szpony grawitacji. Otworzyła oczy - sterow-
nię widziała teraz jasno, ostro, hiperrealistycznie.
- Systemy awaryjne nie rejestrują żadnej awarii, przecieku,
przemieszczenia Å‚adunku. Systemy manewrowe funkcjonujÄ…,
są w stanie gotowości. Oprogramowanie lokalizacyjne działa,
wyznacza naszą dokładną pozycję.
Maria poruszyła się ostrożnie w swojej uprzęży. Ból zaata-
kował jej stawy, pot spływał strużkami po twarzy i oblepiał
ciało.
- Wirówka włączona. Dobija do jednego g.
Maria czuła, jak ciążenie i ruch szarpią ją w brzuchu
i uszach. Wirówka zadygotała, zawyła. To zużywało się umoc-
nienie. Maria odpięła uprząż i usiadła. Ten ruch spowodował,
że uniosła się kilkanaście centymetrów nad fotelem, ale zwięk-
szające się ciążenie ściągnęło ją z powrotem. Odsunęła z twa-
rzy przepocone włosy i spojrzała na Ubu.
Siedział z Maximem na kolanach. Wyglądał niewiarygodnie
przytomnie i świeżo, cztery ręce uniósł nad konsolą sterowni-
czą, gotów w razie potrzeby zareagować. Spojrzał na siostrę.
- Dość ciężko było. Dobrze się czujesz?
- Tak. - Zciągnęła t-shirt na głowę i zaczęła wycierać spo-
coną twarz. Stawy buntowały się przeciwko powracającej gra-
witacji. Wirówka znowu jęknęła.
- Muszę się walnąć na wyro - powiedziała z bladym uśmie-
chem. - Jestem wykończona.
Ubu ciągle na nią patrzył.
- Potrzebny ci masaż? Przy tym strzale działałaś chyba
wszystkimi mięśniami.
Maria spuściła nogi z fotela.
- Potrzebny mi tylko sen. - Zwiększające się ciążenie omal
nie rzuciło ją na kolana.
Ubu skoczył ze swojego miejsca, by ją podtrzymać. Zaspa-
ny Maxim prostował mięśnie, narzekał, niezadowolony z tego
nagłego katapultowania z kolan Ubu. Maria, podtrzymywana
przez brata, kuśtykała do swojej kwatery. Rzuciła koszulę na
podłogę i padła na koję.
- Dziękuję - powiedziała, spoglądając na Ubu.
Ujął jej dłoń.
- Udało nam się. - Dodał jej otuchy spojrzeniem.
- Tak, udało się.
- Dziękuję za wszystko.
Uśmiechnęła się ze znużeniem.
- Nie ma za co.
Patrzył na nią przez dłuższą chwilę.
- Nie brałem pod uwagę tego, że ktoś cię skrzywdzi.
- Wiem. - Potrząsnęła głową.
Wzruszył ramionami. W jego spojrzeniu była tęsknota -
dotkliwy smutek, z którym się pogodził.
- Cieszę się, że jesteś ze mną - powiedział.
- Ja też się cieszę.
Zcisnął jej rękę, potem wycofał się do swojej kabiny. Zgasił
światło i zasunął drzwi.
Maria widziała świat elektronów, słaby, ruchomy - cichą
obecność w ciemności.
Ciążenie wciągnęło ją w sen.
Obudziła się, słysząc odgłosy statku: trzask złączy, szept
wentylacji, ciche brzęczenie, niekiedy zawodzenie wirówki.
Zwiat elektronów znikał z jej świadomości. Wzięła prysznic,
ubrała się i wyszła z kabiny.
Centrum dowodzenia było puste. Spojrzała na panele: pro-
gram lokalizacyjny ustalił pozycję statku i zarejestrował skok
10,7 lat świetlnych. Wcześniej Ubu załadował program nawi-
gacyjny i opracowywał następny strzał. Wybrał docelową
gwiazdę Montoya 81 odległą o trzydzieści lat świetlnych. Zdal-
ne skanowanie wykazało, że wokół tej gwiazdy krążą planety.
Znajdowała się na tyle daleko od granic terytoriów człowieka,
że automatyczne szukacze osobliwości jeszcze nie zostały tam
wysłane.
Uciekinier" pomrukiwał. 10,7 lat świetlnych, pomyślała
Maria. Poczuła chłód. Zadrżała.
Zastała Ubu na koi. Spał, leżąc na plecach z górnymi ramio-
nami pod głową. Dolne szeroko rozłożył.,Należy ci jedynie na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]