[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Felixowi wydawało się, że gdzieś w dali usłyszał płynącą wodę.
Długie na stopę odłamki bieli oderwały się od ścian, powiększając się w miarę zbliżania.
Ruszyły w kierunku zaskoczonych awanturników. Gotrek siekł jeden z nich toporem. Wydało
skrzeczący dzwięk. Coraz więcej i więcej strzępków leciało ze ścian niczym burza śnieżnych
płatków. Felixa otoczyły miękkie nadęte ciała i furkoczące skrzydła.
- my! - krzyknął Zauberlich. - To są ćmy! Starają się dostać do światła. Zgaście latarnie.
Zapadła ciemność. Felix zobaczył jeszcze ciało Gotreka pokryte gigantycznymi owadami, po
czym znalazł się w środku wirującej śnieżycy uderzających skrzydeł. Jego ciało wzdrygało się
miękkimi dotknięciami. Potem nastąpiła cisza.
- Z powrotem. Powoli - wyszeptał Gotrek z odrazą w każdej sylabie. - Znajdziemy inną drogę.
Felix zatrzymał się, by spojrzeć w dół długiego korytarza, żałując że lśniące kryształy nie są
jaśniejsze. Był przekonany, że coś usłyszał. Sięgnął i dotknął gładkiego zimnego kamienia ściany.
Drgała słabą wibracją. Bębnienie w ściany.
Wysilił wzrok. W oddali dostrzegał niewyraznie kształty. Jeden niósł wielki sztandar z czymś co
przypominało ludzką głowę na szczycie. Wyciągnął swój miecz z pochwy.
- Wygląda na to, że znowu nas znalezli - rzekł. Nie było odpowiedzi. Pozostali zniknęli za
rogiem. Felix zorientował się, że maszerowali dalej, gdy on się zatrzymał. Podbiegł by ich dogonić.
Przepełniony przerażeniem, Felix otworzył jedno oko. Przebudził się z drzemki. To była warta
Gotreka, ale wydawało mu się, że słyszy dziwne dzwięki. Rozejrzał się po małej komorze, a włosy
stanęły mu dęba. Dudnienie serca brzmiało głośno i szybko w jego uszach i wydawało mu się, że
umiera. Opuściły go wszelkie siły.
Dziwna zielona poświata rozjaśniła otoczenie. Musnęła wychudzoną twarz Zabójcy Trolli,
nadając mu wygląd widmowego zombie. Cień Gotreka na ścianie był wielki i grozny. Istota, z której
dobywało się światło klęczała przed Zabójcą Trolli z błagalnie rozpostartymi ramionami. Był to
duch starożytnej krasnalki.
Była niematerialna, a jednak dawało się zauważyć jej wiek, jakby manifestacja starszych czasów
oblekła się w rzeczywistość. Miała królewski ubiór, a twarz niegdyś pełna była autorytetu. Jej
policzki były zapadnięte, a ciało zdawało się odpadać i pokryte było krostami, zupełnie jakby toczyły
je larwy. Oczy zerkające spod kruczych brwi stanowiły plamy cienia, w których lśniła dziwna
poświata. Zdawało się, że ducha zżerała jakaś nieziemska choroba, rak duszy.
Widok ducha przeraził Felixa, a jego cierpienie tylko wzmogło straszliwą trwogę. Dawało do
zrozumienia, że za grobem czekały rzeczy, przed którymi nawet śmierć nie jest ucieczką, mroczne
moce będące w stanie zapanować nad duszą i zamęczać ją. Felix zawsze bał się śmierci, ale teraz
wiedział, że istnieją gorsze rzeczy. Był na skraju utraty zmysłów. Chciał uwolnić się od tej
przerażającej wiedzy, która może sprowadzić szaleństwo.
Obok, Jules Gascoigne zapiszczał jak dziecko śniące koszmar. Felix usiłował odwrócić wzrok od
rozgrywającej się przed nim sceny, ale nie potrafił, coś go to tego zmuszało. Był przerażająco
zafascynowany spotkaniem.
Gotrek uniósł swój topór i zasłonił się nim przed umęczonym duchem. Czy to tylko moja
wyobraznia, zastanawiał się Felix, czy też runy na wielkim ostrzu zalśniły wewnętrznym ogniem?
- Przepadnij przeklęta - zgrzytliwym głosem ledwo wznoszącym się ponad szept powiedział
Zabójca Trolli. - Odejdz, jeszcze jestem wśród żywych.
Istota zaśmiała się. Felix zdał sobie sprawę, że nie wydała żadnego dzwięku. Słyszał głos we
własnej głowie.
- Pomóż nam, Gotreku synu Gurni'ego. Uwolnij nas. Nasze groby zostały splugawione, a
straszliwa wypaczająca moc spoczywa w naszych salach. - Duch zachwiał się i zdawał się
rozmywać jak mgła. Z widocznym wysiłkiem zachowywał swoją formę.
Gotrek starał się mówić, ale nie mógł. Naprężył wielkie muskuły na karku, krew tętniła na jego
skroni.
- Nie popełniliśmy żadnej zbrodni - rzekł duch głosem niosącym wieki cierpienia i samotności. -
Wyruszyliśmy, by spotkać nasze pradawne duchy, gdy sprowadzono nas z powrotem przez
splugawienie miejsca naszego spoczynku. Zostaliśmy wyrwani z wiecznego spokoju.
- Jak to możliwe? - zapytał Gotrek głosem pełnym zarówno zadziwienia jak i przerażenia. - Co
może wyrwać krasnoluda z łona jego przodków?
- Cóż innego posiada siłę zaburzania porządku wszechświata, Zabójco Trolli? Cóż innego niż
Chaos?
- Jestem tylko zwykłym wojownikiem. Nie mogę stawać przeciw Mrocznym Mocom.
- Nie ma potrzeby. Oczyść nasze grobowce z tego co tam zalega, a staniemy się wolni. Czy
uczynisz to, synu Gurni'ego? Jeśli nie, nigdy nie połączymy się ponownie z naszym ludem.
Zniszczejemy i zgaśniemy niczym płomienie świecy podczas burzy. Nawet teraz słabniemy. Pozostało
tylko kilkoro z nas.
Gotrek spojrzał na udręczonego ducha. Felix dostrzegł szacunek i żal pojawiający się na twarzy
krasnoluda.
- Jeśli jest to w mojej mocy, uwolnię was.
Uśmiech przemknął po spustoszonym obliczu ducha.
- Prosiliśmy innych, włącznie z naszym potomkiem Belegarem. Byli zbyt zalęknieni, by nam
pomóc. W tobie nie znajduję słabości.
Gotrek skłonił się, a duch wyciągnął lśniącą dłoń, by dotknąć jego broni. Felixowi zdawało się,
że na Zabójcę Trolli spłynęło nagłe olśnienie. Duch zmniejszył się i wyblakł jakby oddalając się w
niezmiernej przestrzeni. Wkrótce nie było po nim śladu.
Felix spojrzał na pozostałych. Wszyscy byli przebudzeni i patrzyli ze zadziwieniem na
krasnoluda. Aldred spoglądał na Zabójcę Trolli wzrokiem wyrażającym coś zbliżonego do czci.
Gotrek uniósł swój topór.
- Mamy robotę do wykonania - powiedział chropowatym głosem.
Niczym w transie, Gotrek Gurnisson wiódł ich w dół długimi korytarzami w głębie pod starym
miastem. Zatrzymali się na obszarze szerokich, niskich tuneli, wzdłuż których stały pozbawione
twarzy posÄ…gi.
- Zielonoskórzy byli tutaj - Felix zwrócił uwagę stojącemu obok Julesowi Gascoigne.
- Tak, ale dość dawno, mój przyjacielu. Te posągi nie zostały zniszczone wczoraj. Zauważ liszaj
porastający szczeliny. Nie podoba mi się jego lśnienie.
- W tym miejscu jest coś złego. Wyczuwam to - rzekł Zauberlich, podciągając rękaw swojej szaty
i rozglądając się wokół nerwowo. - W powietrzu jest jakaś przytłaczająca obecność.
Felix zastanawiał się, czy wyczuwa to samo, czy też był po prostu zasugerowany przeczuciami
towarzysza. Minęli róg i ruszyli wzdłuż linii potężnych kamiennych łuków. Między każdym łukiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]