[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Bynajmniej! Jestem tylko zdziwiona, że ktoś taki jak ty jezdzi autobusami...
Rigo uśmiechnął się rozbawiony.
- Wiem, jak się poruszać po Rzymie. Nie zawsze latałem prywatnymi odrzu-
towcami...
R
L
Oczami wyobrazni Katie ujrzała go jako młodzieńca, który przyjechał do
Wiecznego Miasta z niczym, i który tylko i wyłącznie dzięki ciężkiej pracy zbił
fortunę. Powinna zacząć trochę inaczej go postrzegać...
Weszli na pokład autobusu, na samą górę.
- Stąd widok będzie najlepszy - wyjaśnił.
Usiadła na miejscu i odruchowo obciągnęła sukienkę, by jak najmniej widać
było nóg. Riga rozbawił ten nawyk.
- Dolcezza - wyszeptał.
- Słucham? - Nie mogła uwierzyć, że powiedział do niej coś takiego.
Rigo patrzył na nią w taki sposób, że poczuła, jak płoną jej policzki.
- Podoba mi się twój nowy styl, Katie. Niech taki pozostanie.
Zanim zdążyła skarcić go za to, że zwrócił się do niej, używając jej imienia,
Rigo objÄ…Å‚ jÄ… mocno ramieniem.
- Uważam jednak, że powinnaś nosić rozpuszczone włosy... - szepnął jej do
ucha. Jego ciepły oddech i głęboki głos sprawiły, że przeszedł ją dreszcz.
Raptem jednym ruchem wyciągnął spinkę z jej włosów. Włosy opadły kaska-
dami na jej ramiona.
- Bene - powiedział zadowolony z efektu.
- Poproszę o spinkę - zażądała.
- Pózniej - odparł, chowając ją do kieszeni. - A teraz skup się na widokach.
Katie poszła za jego radą i nagle przed oczami stanęło jej Koloseum. Rigo
opowiadał o historii tego budynku jak zawodowy przewodnik. Nie słuchała go jed-
nak dokładnie. Była zbyt zdumiona sytuacją, w której się znalazła, zbyt przejęta tak
bliską obecnością Włocha.
R
L
ROZDZIAA ÓSMY
Autobus przemierzał okryty nocą, lecz nadal doskonale widoczny Rzym.
Rigo, niby nieumyślnie, dotykał jej co chwila; miał w tym wprawę. Wiedział,
jak sprawić kobiecie przyjemność, jak rozbudzić jej zmysły... Katie była zaniepo-
kojona tym, do jakiego stanu doprowadza ją ten mężczyzna.
Nagle Rigo podziękował jej za spędzenie czasu z Antonią.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Twoja siostra to cudowna osoba. I
szczerze mówiąc to ja powinnam jej dziękować.
- Moja siostrzyczka ma zupełnie odmienną opinię. Tak samo jak ja - odparł
Rigo. - Uwaga, wysiadamy.
- Ale przecież mój hotel jest daleko! - zdziwiła się Katie.
- Zapomniałaś o pizzy?
Katie rozejrzała się. Stali w niemal kompletnej ciemności na jakimś pustko-
wiu. Nie wyglądało to dobrze, ani bezpiecznie.
- Nie mam pojęcia, gdzie jesteśmy... - powiedział.
Katie spojrzała na niego przestraszona. Rigo uśmiechnął się.
- %7łartowałeś, prawda? - zapytała z ulgą.
- Nie zawsze mieszkałem w najbardziej ekskluzywnej części miasta.
Katie spojrzała na niego z powagą.
- Kiedy wyjechałem z domu w Toskanii i przyjechałem do Rzymu, wylądo-
wałem w dzielnicy Montii. Same wąskie alejki i strome zbocza. Kwitnie tu rzemio-
sło. Dla silnego chłopaka z prowincji było tu dużo pracy.
Ujął jej dłoń, kiedy przechodzili przez most nad rzeką Tybr i doszli do przej-
ścia przez jezdnię. Katie nie protestowała. Wspięli się schodami w górę na staro-
żytną wieżę tuż przy końcu mostu.
- To najlepsze miejsce w Rzymie do oglądania fajerwerków - oznajmił.
R
L
Katie zmęczyła się wchodzeniem. Oparła się o ścianę. Rigo podszedł bliżej.
Czuła ciepło bijące z jego ciała.
Odwróciła się nagle. Nie wiedziała, jak z tym wszystkim sobie poradzić, co o
tym myśleć. Jutro wraca do domu, do Anglii. Ona i Rigo to kompletne przeciwień-
stwa, mieszkańcy dwóch skrajnie różnych światów. Dla Riga to tylko jedna z wielu
nocy, spędzonych w towarzystwie kobiety. A dla niej - wydarzenie historyczne,
które może na zawsze zmieni jej życie.
- Otwórz oczy, Katie, bo przegapisz sztuczne ognie.
Niebo rozbłysło feerią barw niczym w bajce. Widok był spektakularny i za-
pierał dech w piersi, chociaż Katie i bez tego miała problem z oddychaniem. Rigo
zbliżył się do niej tak bardzo, że ich policzki były od siebie oddalone dosłownie o
milimetry. Zerknęła na niego i trafiła na jego ciemne oczy. Na pewno wiedział, jak
bardzo ją pociąga. A czy wiedział również, jakim to dla niej jest cierpieniem?
Kiedy fajerwerki ustały, odchylił się nieco.
Katie głośno przełknęła.
- Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś - szepnęła.
- To jeszcze nie koniec!
Dopiero w tej chwili tak naprawdę zaczął się prawdziwy pokaz. Niebo było
jedną wielką kolorową eksplozją, która w dodatku odbijała się w rzece. Katie po-
myślała, że ten widok jest odbiciem tego, co czuje w środku, gdy jest blisko Riga.
Zeszli z mostu i zagłębili się w starą część miasta.
Na jednej z uliczek Rigo nagle pchnął jakieś drzwi. Ze środka buchnęły ape-
tyczne aromaty.
Słysząc gwar dobiegający z wnętrza, Katie się zawahała.
- Nie martw się. Ze mną jesteś bezpieczna - powiedział.
Na pewno zgadł, że rzadko wychodzę z domu, pomyślała ze wstydem Katie.
Była mu jednak wdzięczna za słowa otuchy.
R
L
Na małym parkiecie kilka par tańczyło w rytm melodii wygrywanej przez
małą grupę grajków usadowionych w rogu. Dookoła stały stoliki z czerwonymi
obrusami, każdy oświetlony świeczką zatkniętą w starą butelkę po winie.
- Podoba ci się? - zapytał.
- Szalenie! - zawołała.
Zabawowa atmosfera była zarazliwa, ale Katie hamowała jej nieśmiałość. Bez
Riga nigdy nie odważyłaby się postawić nogi w takim miejscu. Jednak kiedy za-
uważyła, że wszyscy obecni goście są tak samo zwyczajnymi ludzmi jak ona, roz-
luzniła się. To nie był ten typ nocnego życia, który kojarzyła z Rigiem. Jej stosunek
do niego jeszcze bardziej się ocieplił.
- Czy przestaniesz wreszcie zakładać włosy za uszy? - zapytał.
- Nie jestem przyzwyczajona do rozpuszczonych... - wytłumaczyła.
- To przyzwyczaj się - powiedział z łagodnym uśmiechem. - Masz śliczne
włosy. Wyglądasz w nich świetnie. - Po chwili dodał: - Chcę, abyś poznała mojego
przyjaciela, Gina.
Katie domyśliła się, że Gino jest właścicielem tej restauracyjki.
- Rigo! Brigante! - zawołał mężczyzna, klepiąc w plecy Riga. - Kim jest two-
ja towarzyszka?
- To signorina Bannister... moja współpracowniczka.
- No proszę! - Gino spojrzał z uznaniem na kobietę. - Musi być cennym na-
bytkiem, skoro przyprowadziłeś ją do mojego przybytku!
- Signorina Bannister musi poznać smak prawdziwej włoskiej pizzy, zanim
wyjedzie z Rzymu - wyjaśnił Ruggiero. - Gdzie indziej miałbym ją zabrać?
- Dobrze powiedziane! - ucieszył się właściciel restauracji. Dla tak pięknej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]