[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tak dłużej. Odwaga i determinacja Meliny zwyciężyły jego fałszywą miłość obudziły
uczucia, jakich nigdy wcześniej nie doświadczył.
Kochał Melinę. Nie mógł temu już dłużej zaprzeczać. I jeśli zdradzenie powstańców
oznaczało utratę jej, to nie mógł zdradzić. Robił to dla niej.
Wyruszył, by zbadać aparaturę Obcych, której podpory wznosiły się nad nim w
prawie całkowitej ciemności. Przez moment wydawało mu się, że rozumie Obcych,
ich statki misyjne, ich długofalową działalność czy właśnie o tym miał zebrać
informacje? Wspomnienia pomieszały się, chronologia wydarzeń była inna niż na
136
początku. Wszczepy pamięciowe, leżące warstwami, zakłócały się wzajemnie skąd
mógł wiedzieć, co jest realne? Skoncentruj się, na najniższym poziomie, pomyśl co się
jeszcze nie zdarzyło... Znalazł coś, co mogło być dróżką dla stóp, lecz innych niż ludzkie.
Powierzchnia była szorstka, prawie jak papier ścierny. Przecinały ją fałdy. Przypominała
estakadę, pozbawioną balustrad. Ciągle musiał się schylać, aby przejść pod jej
krzyżującymi się rozgałęzieniami. W pewnym miejscu estakada opadała i podnosiła się
znów kilka stóp niżej. Jakby zgięto ją pod kątem prostym, a potem wyprostowano na
niższym poziomie. Temu kto po niej chodził nie zależało zbytnio aby była linią prostą.
Zeskoczył i poszedł dalej zdecydowany dowiedzieć się, dokąd biegła. Było jasne, że
dokądś wiodła i mogło to rzucić pewne światło na konstrukcję pozostawioną przez
Obcych. Musiał iść dalej, żeby sprawdzić swoje przypuszczenia. Zcieżka chyba miała
utrudnić mu to zadanie. Podnosiła się pod kątem prostym, przebiegając wzdłuż niskiego
sufitu, następnie skręcała na rogu ku szczytowi mniejszej konstrukcji ustawionej w
gigantycznym kompleksie. Jeśli to rzeczywiście była ścieżka, istoty, które jej używały
musiały mieć stopy much, żeby chodzić po ścianach lub do góry nogami po suficie. Czy
to miało sens?
Udało mu się zejść na niższy poziom, dzięki czemu mógł iść normalnie. Ciągle miał
przed sobą wyrazną drogę, pewne odcinki musiał pokonywać na czworaka, lecz nic
go już nie hamowało. Oceniał, że Obcy musieli osiągać połowę wzrostu człowieka. Nie
bali się wysokości, gdyż niektóre mijane ścieżki biegły prosto wzdłuż boków kolumn.
Wizerunek inteligentnych much stawał się coraz wyrazniejszy, niepokojący. Czy mogły
być budowniczymi? Po co by budowały? Czy może te ogromne rusztowania, służyły do
przewietrzania padliny ?
Dotarł w końcu do czegoś, co przypominało centralny plac. Zbiegało się tam wiele
ścieżek. Po środku stała przysadzista kolumna, pokryta czymś, co wyglądało jak
płaskorzezby. Miały najróżniejsze kształty, od czysto geometrycznych, aż do bardzo
wymyślnych.
Obszedł kolumnę, patrząc na figury. Wiele z nich przypominało mrówki.
Mrówki! Mrówki potrafiły chodzić po ścianach i sufitach, i były dłuższe niż wyższe.
Budowały kopce i drążyły tunele w drzewie. %7łyły w zorganizowanym społeczeństwie, a
nawet jak ludzie, prowadziły wojny. Czy Obcy byli mrówkami?
Nagle ujrzał wizerunek mężczyzny. Natychmiast skoncentrował się na nim,
podejrzewając, że zle go zinterpretował, zbyt spragniony zobaczenia czegoś znajomego.
Ale to z pewnością był mężczyzna obok, na pewno kobieta. Postacie były nagie, a
kobieta doskonałymi kształtami przypominała Melinę. Melina...
Nie miał wątpliwości. Zrobiło mu się ciepło!
Wiedział, że te postaci nie zostały wyrzezbione przez człowieka, były częścią
konstrukcji Obcych. Obcy umieścili je na kolumnie. Dlaczego?
137
Czy może to być wiadomość przeznaczona dla ludzi? Zbadał wizerunki. Mężczyna i
kobieta spoglądali poza kolumnę z zainteresowaniem na twarzach. Hauser podążył za
ich wzrokiem. Na krawędzi okrągłej platformy była komnata. Miała rozmiar i kształt
człowieka. Wydawało się to wystarczająco jasnym zaproszeniem. Mógłby wejść do tej
komnaty i co dalej? Zostać zamarynowanym dla przyszłych badań, jako okaz Homo
sapiens?
Ten termin oznaczał człowieka rozumnego , nie wiedział, czy wchodząc tam
potwierdzi prawdziwość tego stwierdzenia!
Ale skoro Obcy wiedzieli o istnieniu człowieka, to musieli również wiedzieć, jak
schwytać egzemplarz okazowy, jeśli go potrzebowali. Nie musieli zarzucać przynęty dla
przypadkowo tu zabłąkanej, żądnej przygód duszy. Jeszcze raz przyjrzał się figurom na
kolumnie. Czy były wizerunkami wielu istot, o których istnieniu wiedzieli Obcy, samce i
samice z całego systemu galaktyki? Po parze każdego gatunku, jak na arce Noego? Więc
był to rodzaj pomnika i każda istota, która by go zwiedzała, odnalazłaby podobnych do
siebie? Ale dlaczego?
Przyjrzał się bliżej innym figurom. Wiele z nich nie mógł rozszyfrować, niektóre
można było mniej więcej rozpoznać. Na przykład, widniała tam doskonale przedstawiona
para potworów, wyglądająca jak ucieleśnienie zła z komiksów wideo. Ich wytrzeszczone
oczy gapiły się na... komorę najwyrazniej przeznaczoną dla takich istot.
Jedna z figur wyglądała jak skrzyżowanie wielkiego pająka i małego węża. Ona też
miała swoją komnatę. Wiedział, że na Ziemi nigdy nie było takich istot, więc każdy, kto
się tu pojawił musiał być gwiezdnym wędrowcem. Po co miano by zastawiać na niego
pułapki!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]