[ Pobierz całość w formacie PDF ]
grafika, który je projektował. To prawdziwy artysta. Myślisz, że zgodziłby się przyjąć
ode mnie zlecenie?
- Nie artysta, tylko artystka - sprostowała Allegra. - I myślę, że chętnie się zgodzi.
Jutro napiszÄ™ do niej i zarekomendujÄ™ ciÄ™ jako znakomitego klienta...
- Dzięki, Allie. Będę bardzo wdzięczny.
Do kolacji usiedli na kamiennym tarasie, który górował nad zachodnią częścią
ogrodu. W zapadającym zmierzchu światło świec lśniło miękko, a powietrze przesycone
było zapachem kwiatów i ziół. Guy podał łososia we francuskim cieście i duszone w bia-
łym winie pory, a potem sałatkę ze świeżych liści szpinaku i rukoli z grillowanym kozim
R
L
T
serem. Do posiłku znakomicie pasowało białe, wytrawne wino z Les Trois Closes. To
była prawdziwa uczta. W dodatku upłynęła w całkiem miłej atmosferze - młodszy z braci
Lefevre zabawiał Allegrę interesującą rozmową, a ona zadawała mu mnóstwo pytań na
temat jego pracy. Oboje starali się ignorować uparte milczenie Xaviera.
Potem raczyli się ciastem z wiśniami, które okazało się wyborne, a kiedy zjedli,
Guy wycofał się do kuchni, zapowiadając, że zaraz przyniesie wszystkim tisane, gorący
napój z suszonych kwiatów, owoców i ziół, dobranych według własnego pomysłu. Alle-
gra nie miała ochoty siedzieć sama przy stole z Xavierem, więc wymamrotała prze-
praszam na chwilkę" i wycofała się do wnętrza domu.
Spędziła pięć minut w łazience i uznała, że może już wracać. Kiedy przechodziła
przez salon, jej wzrok padł na fortepian stojący przy jednym z okien. Ruszyła w jego
stronę jak przyciągana niewidzialną siłą. Od tak dawna nie dotykała klawiszy... jej palce
zamrowiły tęsknotą. U Harry'ego nie było już pianina. Constance powiedziała jej, że po-
zbył się go, kiedy artretyzm powykręcał mu dłonie i nie mógł już grać. A instrument,
który miała przed sobą, był wysokiej klasy. Nie mogąc się oprzeć pokusie, powoli unio-
sła wieko i usiadła na taborecie. Zamknęła oczy, a jej dłonie zawisły nad klawiaturą. Za-
częła grać Sonatę księżycową Beethovena. Subtelna melodia płynęła wprost z jej serca,
palce tkały ją z soczystej przędzy dzwięków, wypełniały nią tonący w półmroku salon.
Allegra zapomniała o bożym świecie, zagubiona w intymnym dialogu z własnymi emo-
cjami, który muzyka tłumaczyła na język ponadczasowego piękna.
Jakże jej tego brakowało. Wargi drżały jej ze wzruszenia, miała ochotę się śmiać, a
pod powiekami wzbierały jej łzy. Skończyła grać Beethovena i płynnie przeszła do Long
and Winding Road
Beatlesów. Nagle kątem oka dostrzegła jakiś ruch za plecami i oprzytomniała. Mu-
zyka umilkła, Allegra obróciła się na taborecie, unosząc dłonie do ust spłoszonym ge-
stem, i zerknęła ku drzwiom wiodącym na taras. Xavier i Guy stali i patrzyli na nią bez
słowa, a na ich twarzach malowało się osłupienie.
- Nie wiedziałem, że potrafisz grać na fortepianie - wydukał Xavier. - Rodzice cię
nauczyli?
R
L
T
- Moi rodzice? - Roześmiała się. - W ich obecności bałabym się nawet dotknąć
klawiszy! Dla nich liczy się wyłącznie doskonałość, a ja gram dla przyjemności. Nie.
Harry mnie nauczył. Twierdził, że chce mieć z kim grać na cztery ręce. I tak jakoś mi zo-
stało. Lubię sobie pobrzdąkać, kiedy mam okazję.
- Co jeszcze potrafisz zagrać? - chciał wiedzieć Guy.
- Co potrafię zagrać? - powtórzyła pytanie, jakby go nie rozumiała. - Normalnie,
każdą melodię, którą znam. To znaczy każdą, którą potrafię zaśpiewać. To żadna sztuka.
Palce jakoś tak same wiedzą... - Urwała, zakłopotana.
- %7ładna sztuka? - Guy pokręcił głową. - Jesteś niesamowita, Allegro. Mogłabyś
zagrać jeszcze?
Xavier nie odezwał się ani słowem, ale nie spuszczał z niej wzroku. Oczy miał po-
ciemniałe od emocji. Wydawało jej się, że widzi w nich niewypowiedzianą, bolesną tę-
sknotę. Poczuła, że jej serce wyrywa się ku niemu.
- Oczywiście - powiedziała zdławionym głosem i posłała mu przeciągłe spojrzenie,
żeby wiedział, że gra dla niego.
Zaczęła grać Time after Time, śpiewając cicho. Chciała powiedzieć temu nieufne-
mu, zamkniętemu w sobie mężczyznie, że może na nią liczyć, bo ona zawsze będzie przy
nim. Odnajdzie go we mgle, w najgęstszej ciemności. Poda mu ramię, podtrzyma, gdy
będzie upadał. Nigdy go nie opuści.
Ale on nie słuchał. Kiedy była w połowie drugiej zwrotki, odwrócił się i wyszedł.
Jej palce potknęły się w tańcu. Muzyka urwała się w pół taktu. Allegra siedziała
bez ruchu, jak odrętwiała, walcząc ze łzami. Nie miała zamiaru płakać z powodu
Xaviera. Już nigdy więcej. W następnej chwili Guy otoczył ramieniem jej zesztywniałe
plecy.
- Przykro mi - powiedział cicho. - Mój starszy brat to skończony idiota.
- Nie przejmuj się. - Spróbowała się uśmiechnąć, ale nie bardzo jej wyszło. - Tak
czy owak, powinnam już iść.
- OdprowadzÄ™ ciÄ™.
R
L
T
Zgodziła się chętnie. Godzina nie była pózna, a noc piękna. Droga wiła się przed
nimi jasną wstęgą, na niebie lśniły gwiazdy. Szli w milczeniu, wsłuchani w rytm wła-
snych kroków rozbrzmiewających w ciemności.
- Nadal go kochasz, prawda? - odezwał się Guy po długiej chwili.
- Nigdy nie przestałam - powiedziała cicho. - Ale jestem zupełnie bezradna. Odda-
łam mu wszystko, co mam i czym jestem, ale dla niego to wciąż za mało. Nigdy nie po-
zwoli sobie na to, żeby mi zaufać. Moja obecność tutaj... wyraznie mu przeszkadza, drę-
czy go. To nie ma sensu. Wracam do Londynu, Guy.
- Poddajesz się? - W jego głosie było niedowierzanie.
- Nie mogę go zmusić, żeby mnie pokochał. Jeżeli będę dalej próbować, tylko go
unieszczęśliwię. Więc wyjadę. Nie będę wchodzić mu w drogę. - Kopnęła leżący na dro-
dze kamyk. - Ale mojej części winnicy nie sprzedam. Mogę mu ją co najwyżej wydzier-
żawić.
- ChciaÅ‚bym, żeby sprawy wyglÄ…daÅ‚y inaczej, chérie - powiedziaÅ‚ Guy miÄ™kko.
- Też bym tego chciała - westchnęła.
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
Następnego ranka Allegra nie pojawiła się w winnicy. Kiedy nadeszła pora lunchu,
a jej nadal nie było, Xavier wskoczył do jeepa i popędził do domu Harry'ego, chory z
niepokoju. Może Allegra miała wypadek, kiedy jechała rano rowerem? Może leżała na
poboczu drogi, nieprzytomna albo gorzej? Nigdzie jej jednak nie znalazł, a dom zastał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]