[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tym miejscu chyba nie można niczym zbić z tropu, nieważne, czy mowa o tych
trzech gościach ze szpikulcami na twarzy, którzy zaczęli walczyć na pięści o
ostatnie piwo, czy o dziwaku, który wymiotował im na buty.
Muszę się stąd wydostać, pomyślałam, zaczynając coraz szybciej oddychać w tym
zadymionym, wirującym, śmierdzącym potem tłumie. Zaczynałam tęsknić za moją
ochroną. Gdyby tu byli, przez cały czas miałabym wokół siebie barierę,
oddzielajÄ…cÄ… mnie od tego zamieszania.
Stanęłam na palcach i wyciągnęłam szyję, szukając drzwi. Kiedy je wreszcie
zobaczyłam, dostrzegłam Rechota we własnej osobie, wychodzącego z trzema
kumplami z zespołu.
- Rechot! - wrzasnęłam, przepychając się przez tłum. Już nie myślałam o mówieniu
przepraszam". Tego dnia weszłam w kontakt z ciałami większej liczby ludzi niż w
całym moim życiu. - Rechot! Poczekaj!
Strona 50
PDF created with FinePrint pdfFactory Pro trial version http://www.fineprint.com
Brian Kate (Scott Kieran) - Ksiezniczka i zebraczka
W końcu udało mi się wydostać na świeże powietrze. Wzięłam głęboki wdech.
Zaczęłam doceniać, jakim luksusem jest tlen. I wtedy zobaczyłam, że Rechot z
kumplami wsiadajÄ… do autobusu na parkingu.
- Rechot! Zaczekaj! - krzyknęłam i popędziłam po ziarnistym, pełnym dziur
asfalcie.
Rechot zamarł w pół kroku.
- Ej! - wykrzyknął, odpychając kilka pijanych dziewczyn, które próbowały dostać
się do autobusu. - Gdzie byłaś? Wszędzie cię szukałem!
Naprawdę? A gdzie dokładnie? - pomyślałam, ale powiedziałam tylko:
- Serio?
129
- No! Pomyślałem, że poimprezujemy, ale po naszym numerze zniknęłaś tłumaczył
Rechot, obejmujÄ…c mnie za szyjÄ™ i prowadzÄ…c w stronÄ™ autobusu.
- To pewnie wtedy, kiedy stałam w piętnastokilometrowej kolejce do toalety -
powiedziałam. Użyłam określenia toaleta" zdecydowanie na wyrost. -
Potrzebowałam chyba ze trzech ton papieru toaletowego, żeby przykryć deskę.
- Bycie dziewczyną to beznadzieja - zachichotał Rechot. - My, faceci, możemy
iść, gdzie chcemy. Nie?
Kumple Rechota, którzy włazili powoli do autobusu, roześmiali się głośno. Kilku
z nich uniosło nawet pięści i paru klasnęło.
- No, chodz. Rechot odwrócił się na schodkach. Trzymał mnie za obie ręce i
próbował wciągnąć.
- Eee... a dokąd jedzie ten autobus? - spytałam. Dochodziła prawie trzecia nad
ranem. Niedługo powinnam wracać do hotelu, żeby uwolnić Julię od obowiązków
księżniczki.
- Na razie nigdzie - wyjaśnił Rechot. - Zostajemy na parkingu i urządzamy
prywatne przyjęcie. - Rzucił mi seksowny uśmieszek i poczułam, że serce mocniej
mi zabiło. Wreszcie będę miała Rechota tylko dla siebie. Cóż, w autobusie pełnym
ludzi, ale mimo wszystko...
Uśmiechnęłam się i pozwoliłam wciągnąć do autobusu. Było tam kilkanaście osób,
które paliły, piły, grały coś i pstrykały kapslami od butelek do pustego
pojemnika po chińskim jedzeniu. Rechot przybił piątkę z kumplami z zespołu, gdy
przechodził koło nich. Z milion razy widziałam, jak robi to na wideo. Potem
pociągnął mnie na tył autobusu, walnął się na długą winylową kanapę i spojrzał
na mnie wyczekujÄ…co.
- Może byś zamknęła drzwi - zaproponował, unosząc podbródek. - Tam jest dość
głośno.
Odwróciłam się i zobaczyłam, że ze ściany wystaje coś w rodzaju rączki.
Szarpnęłam za nią, pomęczyłam się chwilę
130
i w końcu udało mi się zaciągnąć cieniutką brązową przegrodę, która zrobiona
była z czegoś niewiele grubszego od papieru.
-Niezbyt to szykowne - rzuciłam sceptycznie. Hałasy nadal były tak samo głośne,
jak do tej pory.
- No, ale teraz mamy odrobinę prywatności. - Złapał mnie za rękę i pociągnął na
siebie. Serce miałam w gardle.
- Co robisz?
- Całuję moją korespondentkę.
A potem przytulił mnie, obejmując za kark. W pierwszym odruchu chciałam go
odepchnąć i odzyskać panowanie nad sytuacją, ale Rechot naprawdę świetnie
całował. I im więcej mnie całował, tym bardziej chciałam, żeby nie przestawał.
Smakował piwem i wiedziałam, że dużo wypił, ale to mnie nie martwiło. Właściwie
to był bardzo seksowny posmak - czegoś zakazanego.
Gdyby moi rodzice wiedzieli, co teraz robię, dostaliby zawału, pomyślałam.
Coś kłuło mnie w bok i zorientowałam się, że cały czas mam przewieszoną przez
ramię torbę. Odepchnęłam Rechota i usiadłam prosto.
- Poczekaj - powiedziałam. - Muszę się z tego wyplątać. Zdjęłam torbę przez
głowę i upuściłam ją na podłogę. Kiedy
się odwróciłam, cała w uśmiechach i ze świeżo wycałowanymi ustami, on już
chrapał.
- Rechot? - Nie mogłam uwierzyć, że zasnął. Nie tak szybko! - Rechot? -
Pstryknęłam mu palcami przed nosem. Zachra-pał tylko głośniej.
Wzięłam głęboki wdech i zerknęłam na zegarek. Nadal mam kilka godzin do powrotu.
Może Rechot obudzi się i utniemy sobie miłą, długą, serdeczną pogawędkę, na
którą tak czekałam? Może będziemy mieli jeszcze chwilę, żeby popatrzeć sobie w
oczy i zrozumieć, że jesteśmy sobie przeznaczeni?
Po prostu uspokój się, powiedziałam sobie, opierając się na kanapie i słuchając
śmiechów i krzyków z przodu autobusu.
Strona 51
PDF created with FinePrint pdfFactory Pro trial version http://www.fineprint.com
Brian Kate (Scott Kieran) - Ksiezniczka i zebraczka
131
Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech, tak jak uczyła mnie instruktorka jogi,
Kirin. Po prostu rozluznij się, a wszystko będzie dobrze. Noc jeszcze się nie
skończyła.
21
Carino! Carino! Obudz się! To ja, Markus! Usiadłam na łóżku. W końcu dotarło do
mnie uporczywe pukanie do drzwi. Przez okno wlewało się światło słoneczne.
Zamrugałam, kompletnie zdezorientowana. Gdzie ja, do cholery, jestem? I kto
próbuje wyważyć drzwi?
- Carino! Proszę! Twoje straże nie wpuszczą mnie, jeśli im nie każesz!
O Boże! To Markus! A ja jestem Cariną. I jestem... w piżamie!
Wyskoczyłam z łóżka, przebiegłam przez pokój i przejrzałam się w lustrze. Miałam
podpuchnięte od snu oczy, byłam zarumieniona, a włosy sterczały mi na wszystkie
możliwe strony. Czy bez makijażu też wyglądam jak Carina?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]