[ Pobierz całość w formacie PDF ]
płótno. Podniósł oczy, spojrzał na d Artagnana i mówił z widocznym wysiłkiem.
Czy ty... czy przypominasz sobie pewnego Człowieka... Anglika... głos odmówił mu
posłuszeństwa. D Artagnan poruszony, pochylił się poprzez stół.
Nie myślisz o... lordzie Winterze? Atos przytaknął głową i podsunął przyjacielowi list.
Przerażony d Artagnan obrócił kartkę papieru i czytał:
M. Atos. Ponieważ jeden list mógłby zaginąć, wysyłam cztery, do pana i do pańskich
trzech przyjaciół. Będę w Paryżu w hotelu Marquis de St. Luc, Place Royale, dnia 30 lipca.
Winter.
D Artagnan popatrzył na list, następnie na Atosa, potem na list ponownie z niespokojnym
pytaniem w oczach. Czegoś tu nie dostawało, lecz nie wiedział czego. W ową straszną noc
przy rzece Lys, dwa lata temu, kiedy Milady byłą stracona, piąty człowiek stał obok czterech
40
przyjaciół. Ona, która była kochanką d Artagnana i żoną Atosa, była również szwagierką
lorda de Winter. Ta kobieta umarła, ale pozostawiła po sobie okropne wspomnienia.
Co to ma znaczyć? Atos potarł ręką blade czoło. Ja nie chcę go widzieć. Jakim
prawem on pisze do wszystkich czterech...
Czekaj, czekaj! zawołał d Artagnan i podniósł głos. Gospodarzu! Zapaloną świecę na
szatana pospiesz się! Spojrzał rozjaśnionym wzrokiem na Atosa. Mój przyjacielu, w tej
chwili pomyślałem o czymś... ten podpis znajduje się nieproporcjonalnie daleko od treści
listu...
Właściciel oberży przyniósł żądaną świecę i oddalił się. Kiedy już zniknął za drzwiami,
d Artagnan podniósł list do płomienia świecy. Ukazywały się słowa napisane wodnym
pismem, które występowało na papier dobrze ogrzany.
On nie żyje, ona pozostaje. Przybądz, jeśli masz ją ratować!
D Artagnan podniósł głowę i czekał na opinię Atosa, który, właśnie skończył czytać
wiadomość.
On... ach! To znaczy Buckingham. A ona... to sprawa królowej...
Milcz, naiwny języku! zawołał Atos surowo. Naturalnie, naturalnie! Ten Anglik jest
wierny i rycerski. Lecz St. Luc jest szwagrem Bassompierre a. Nic nie rozumiem...
Więc przestań łamać sobie głowę, stosuj własne lekarstwo i nie trać czasu! D Artagnan
palił list nad świecą. Jeden z czterech listów dotarł szczęśliwie. Dziś jest 25 lipca, musimy
jechać przede wszystkim do Dampierre, to samo się przez się rozumie. Jeżeli mamy być w
Paryżu na trzydziestego...
Musimy wyruszyć dziś wieczorem dokończył Atos. Tylko, że Portos potrzebuje snu, a
myśmy powinni wyruszyć zaraz, nie tracąc chwili czasu.
D Artagnan powstał od stołu. Dobrze. Proszę cię, poczekaj na mnie w mojej kwaterze,
rozgość się tam, jak we własnym domu, kochany Atosie. Możliwe, że do pózna w nocy nie
wrócę.
Ach, tak! Atos popatrzył na przyjaciela smutnie. Ta mała piękna dama przy Rue de
Grenoble, co? Tak, tak, nie zwykłem powtarzać mych przestróg.
D Artagnan zarumienił się lekko. W istocie rzeczy Atos przestrzegał go kiedyś, choć bez
uzasadnienia. Mimo jednak, że zignorował przestrogę, nie zapomniał o niej.
Gdy jeden romans się zaczyna, drugi się kończy powiedział bez skrupułu. Nie
wymawiaj mi mego postępowania; dama traktowała mnie bardzo uprzejmie, nie mogę więc
wyjechać bez pożegnania jej, jak gbur. A że mąż jej należy do Å›wity ksiÄ™cia de Lesdiguéres i
jest na froncie...
Nie ma niebezpieczeństwa dokończył Atos z odcieniem ironii w głosie. Idz z
Bogiem, czy diabłem, mój przyjacielu! Ponieważ nie mam w życiu nic prócz twej przyjazni,
wracaj szybko i cało.
Atos wypił jednym haustem drągi puchar malagi.
41
ROZDZIAA VI
W którym Atos wypowiada swe predylekcje
Przez z górą rok d Artagnan pozostawał wierny pamięci swe ukochanej Konstancji, którą
otruła Milady. Kiedy jednak człowiek jest młody, rany szybko się goją.
Trzeba przyznać, że Zofia de Bruler była wyjątkowym lekarzem dla tego rodzaju chorób.
Jej mały domek przy Rue de Grenoble był zaciszny, uroczy i nawet bogaty. Jej mąż w
młodzieńczych latach walczył na Węgrzech przeciw Turkom i przywiózł blisko dwa furgony
bogatego łupu. Zofia, jak wiele innych młodych żon starych wojaków była niepocieszoną w
nieobecności męża i pana. Toteż zabiegi przystojnego d Artagnana, by słomianą wdówkę
pocieszyć, bez wielkiego trudu zostały uwieńczone. Subtelna, zgrabna, mała figurka pani
Zofii z brunatnymi oczyma, tryskającymi radością życia, była powodem zawiści połowy,
mieszkanek Lyonu. Jeżeli nasz bohater osiągnął cel i niósł należytą pociechę pięknej Zofii
pod nieobecność jej rycerskiego męża, to niemniej goił dotkliwe rany po cięższej stracie
osobistej. D Artagnan nie kochał się w niej, udawał jednak miłość z taką doskonałością, że
często samemu sobie nie dowierzał w tym względzie.
Aczkolwiek jego wizyta nie była zapowiedziana, nie czynił sobie z tego powodu
skrupułów. Dom mieścił się na narożniku i posiadał dodatkowe wejście do ogrodu z bocznej
ulicy. Do furtki d Artagnan miał klucz. Przedostawszy się przez furtkę, muszkieter nie zastał
nikogo w ogrodzie. Było pózne popołudnie, lecz do wieczora było jeszcze ze dwie godziny.
Wiedząc, że furtka za każdym otwarciem oznajmia kochanka, d Artagnan przystanął w
ogrodzie i śledził okna, pewny, że ujrzy w jednym z nich nadobną panią de Bruler.
Oczekiwania zawodziły.
Podszedł więc do drzwi domu i zapukał. Po chwili pokojówka stanęła na progu.
Proszę, wejdzcie, monsieur. Pani widziała was nadchodzącego i wysłała mnie
natychmiast do drzwi, byście nie czekali chwili. Jest zajęta z notariuszem i prosi, byście
Å‚askawie weszli do saloniku.
D Artagnan oddał dziewczynie szpadę, kapelusz i płaszcz i wszedł do małego saloniku tuż
przy wejściu ze dworu. Był to piękny pokoik ze ścianami, zawieszonymi żółtą draperią. Na
jednej z nich wisiał wspaniały Tycjan, zdjęty przez pana de Bruler z węgierskiego ołtarza.
Nikczemność. Madame jest zajęta notariuszem! myślał sobie. Już po raz trzeci w
dwóch tygodniach to mi się przytrafia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]