[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pytanie, dojrzał kącikiem oka, jak Goodblood odwraca się gwałtownie w jego stronę. Poczuł
na sobie jego przeszywający wzrok. Mimo to, dodał: - Czy byłby skłonny zdradzić, co
zawiera dokument?
- Ciężka sprawa. Chyba niełatwo byłoby go do tego namówić.
- Dlaczego?
- Przez wiele lat miał wystarczająco silną motywację, by nikomu nie wyznać prawdy o
dokumencie, a jednocześnie nie zapomnieć, co w nim jest. Jeśli, jak twierdzi jego adwokat,
pragnął ujawnienia jego treści po swojej śmierci, tym bardziej musiał o nim pamiętać. Cały
czas. Nie domyśla się pan, jakiego rodzaju ważne informacje zawiera?
- Ma chyba związek z grupą starszych oficerów Armii Czerwonej, którzy pracowali
dla wywiadu niemieckiego w czasie wojny. Hess osobiście zwerbował kilku z nich w
trzydziestym dziewiÄ…tym.
Edison wysunął dolną wargę, sięgając nią do swoich jasnych wąsów.
- Ho, ho - odezwał się cicho. - Przekonać go, żeby coś o tym powiedział będzie
trudno. Nawet bardzo trudno.
Strang ciągle czuł na sobie badawcze spojrzenie Goodblooda.
- Czemuż to?
- No cóż, to czysta spekulacja, ale podejrzewam, że w Norymberdze liczył się z
wyrokiem śmierci i dlatego prosił o ujawnienie dokumentu po egzekucji. Czuł, że Rosjanie
dążą do takiego werdyktu i chciał się na nich zemścić. To był jego motyw. Dokument
dotyczący radzieckich szpiegów, w dodatku starszych oficerów, zadziałałby w Moskwie jak
prawdziwa bomba. Zwłaszcza wtedy.
- Dzisiaj również - dodał Strang.
- Z pewnością. Hess także musi zdawać sobie z tego sprawę, dlatego chyba nie będzie
chciał rozmawiać. Wezmy pod uwagę jego psychikę: ma silną osobowość, jest też bardzo
dumny. Pała żądzą zemsty na Rosjanach, odpowiedzialnych za jego dożywotnią odsiadkę.
Nienawidzi ich. %7łyje tylko po to, by się zemścić.
- A wiec myśli pan, że nie będzie skłonny do zwierzeń?
- Przez trzydzieści lat miał silny powód, żeby milczeć. Musiałby pan dać mu równie
silną motywację, aby przemówił.
* * *
Kiedy zjeżdżali windą, Goodblood nie odzywał się. Podobnie, gdy szli przez hall,
obok salutujących żandarmów. Strang czekał na to, że w końcu wydusi z siebie, o czym tak
intensywnie myślał przez ostatnie dziesięć minut wizyty u Edisona.
Wyszli na zewnątrz i ruszyli wzdłuż budynku szpitala. Po drodze minęli jeszcze
dwóch żandarmów, którym Goodblood odsalutował niecierpliwie. Chciał jak najszybciej
znalezć się w swoim samochodzie, bez chwili zwłoki. To było widać.
Za szpitalem przeszli obok rzędu zaparkowanych pojazdów. Goodblood usiadł za
kierownicą i zatrzasnął drzwi, natychmiast też odwrócił się w bok, opierając jedną rękę na
kierownicy a drugÄ… na oparciu fotela.
- No dobra, o co panu chodziło?
- Nie rozumiem, panie pułkowniku.
- Niech pan nie zgrywa wariata. Dlaczego pan pytał, czy Hess zechce mówić?
- Ponieważ mam zamiar z nim porozmawiać.
Goodblood spodziewał się takiej odpowiedzi, ale nawet teraz, gdy usłyszał ją z ust
Stranga, nie mógł uwierzyć.
- Muszę to zrobić, panie pułkowniku.
- Pan postradał rozum. Rosjanie nigdy nie pozwolą, żeby pan go odwiedził w
Spandau.
- Tutaj. - Strang pokazał ruchem głowy na szpital. - Tutaj mogę z nim porozmawiać.
- Przecież pilnują go także radzieccy strażnicy i to nie gorzej niż w więzieniu. Nie
dopuszczą pana w pobliże jego pokoju.
- A jednak, panie pułkowniku. Mam plan.
- Nie ma, do cholery, czasu na żadne plany. Opuszcza szpital jutro rano. O ósmej zero
zero zabierajÄ… go z powrotem do Spandau.
- Mimo to, można jeszcze coś zrobić. Powinniśmy przedyskutować tę sprawę z
komendantem.
- Z generałem Bensonem? - Goodblood zsunął czapkę z czoła, patrząc na niego
dziwnie. Odchylił się, aż tył czaszki oparł się o boczną szybę.
- Powiem mu o tym, czy pan chce, czy nie. Muszę porozmawiać z Hessem zanim
wróci do więzienia. Przecież chodzi o wielką stawkę. Rosjanie zamordowali już sześciu ludzi,
żeby zdobyć dokument, chcieli też uciszyć Hessa. Musimy poznać zawartość koperty,
dowiedzieć się, za czym Rosjanie gonili z taką determinacją.
Do rezydencji komendanta dotarli wieczorem, gdyż Goodblood musiał koniecznie
przebrać się w świeży mundur. Pojechali wiec najpierw do jego domu. Cały czas Goodblood
udowadniał Strangowi, jak bardzo pozbawiony sensu jest jego plan, jakie konsekwencje mogą
wyniknąć, gdyby Rosjanie ich na tym przyłapali, a w końcu, co pomyśli sobie o nich
poczciwy generał Benson.
Strang jednak uparł się. Powiedział, że nie będzie miał Goodbloodowi za złe, jeśli ten
umyje ręce od całej sprawy, ale to i tak niczego nie zmieni. Goodblood nie musi się
angażować, ani czuć winny, bo od początku to on, Strang, odpowiada za całą sprawę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]