[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Człowieku, dajesz się złapać na najstarszy numer świata!
One wszystkie są niewinne, dopóki nie dostaną tego, cze
go chcą. Na przykład twojego rancza. Sam mówiłeś, że
zależy jej na kasie!
- Może spotykałeś się z niewłaściwymi kobietami -
warknÄ…Å‚ Colt.
- A może ty już dałeś się omamić i tańczysz tak, jak
ona ci zagra? - odparował Jett.
Patrzyli na siebie w napięciu i milczeli. Widzieli się
niecałą godzinę, a już zdążyli się pokłócić. Zwykle sta
nowili zgrany tandem, ale teraz Colt wiedział, że jeśli
Jett pozwoli sobie na jeszcze jednÄ… uwagÄ™ o Kati, do
stanie w zęby.
RS
Wstał zza biurka i zaczął krążyć po gabinecie. Cezar
wykorzystał ten moment, by wysunąć się spod krzesła,
gdzie drzemał, i przedefilować przez pokój.
- Co to, do diabła, jest? - Jett otworzył szeroko oczy
i z niedowierzaniem patrzył na kota.
- Kot.
- Przecież ty nie cierpisz kotów!
- Taa... ale nie miałem wyjścia, albo niania z kotem,
albo ryczÄ…ce dziecko.
- Zwietnie! Dzieci, niańki i koty! Przepadłeś z kre
tesem, stary!
- Ej! Potrzebuję twojej pomocy, a nie złośliwych
uwag. Jeśli nie zdarzy się jakiś cud, za dwa dni będę
musiał się ożenić. Daj mi jakąś sensowną radę albo się
zamknij!
- Chcesz rady? - Jett przesunął kapelusz na tył głowy
i spojrzał kpiąco. - Proszę bardzo, dam ci nawet dwie
na raz: albo wyrzucisz stąd tę całą Kati Winslow razem
z jej kocurem, póki jeszcze możesz, albo każ czyścić naj
lepszy garnitur.
Sobota. Godzina zero wybiła. Colt usiadł za biurkiem,
oparł głowę o blat i marzył o trzęsieniu ziemi. Ostatnie
dwa dni upłynęły mu głównie na modlitwach o cud. Nie
stety, widocznie był zbyt wielkim grzesznikiem. Poniósł
sromotną klęskę. Dobrze chociaż, że Kati zrezygnowała
z wesela. Jeszcze tego mu brakowało.
Potarł twarz dłońmi i jęknął głucho. Jak mógł podjąć
tyle błędnych decyzji? W ciągu zaledwie miesiąca jego
beztroskie życie legło w gruzach, a on nawet nie zauwa
żył, jak to sie stało.
Nawet Jett. ostatnia deska ratunku, opuścił go w po-
RS
trzebie. Poznał Kati i wydawało się, że zmienił o niej
zdanie. Zaznaczył, że nadal uważa, że małżeństwo to
śmierć za życia, ale on już nie będzie się wtrącał, niech
Colt robi, co chce, ostatecznie nie jest dzieckiem. Te bły
skotliwe uwagi to jedyna pomoc, na jaką było stać brata.
A tak na niego liczył!
- Colt?
Nie musiał sprawdzać, kto go szuka. Tylko w jednych
ustach jego imię brzmiało tak słodko.
Westchnął ciężko i podniósł głowę.
- Tak? - spytał burkliwie.
- Masz coś na czole. - Kati podeszła bliżej, wyciąg
nęła rękę i zaczęła rozcierać niewielką zmarszczkę.
Stała tuż obok, czuł ciepło jej ciała i delikatny zapach
perfum. Przeszedł go dreszcz. Nigdy nie podejrzewał, że
mieszanka damskich perfum i dziecięcego pudru może
być tak podniecająca.
- Już czas - powiedziała po chwili, cofając rękę. -
JesteÅ› gotowy?
- Jeszcze możemy się wycofać - zaproponował sła
bym głosem.
- Cookie popilnuje Evana, kiedy pojedziemy do mia
sta. To nie powinno potrwać zbyt długo.
- Kati ... - Zrozpaczony złapał ją za rękę. Jej skóra
była prawie lodowata. - Mówisz tak, jakbyśmy jechali
na lody! A przecież tak nie jest.
- Wiem - przyznała po chwili.
Ostrożnie uwolniła dłoń. Popatrzyła na niego dziwnie,
wyprostowała się i wyszła z gabinetu.
W tej sytuacji niewiele mógł zrobić. Chociaż czuł się
jak baran prowadzony na rzez, wyszedł za nią.
Większą część drogi przebyli w milczeniu. Colt pró-
RS
bował wypełnić czymś ciszę, włożył więc płytę do od
twarzacza i spytał:
- Lubisz George Strait?
To idiotyczne, pomyślał. Za chwilę poślubię tę kobietę,
a nie wiem nawet, jakiej muzyki słucha.
Zerknął, żeby zobaczyć, jak zareaguje. Skinęła głową,
włączył więc muzykę, wyregulował głośność, zacisnął rę
ce na kierownicy i zapatrzony w drogę jechał na spot
kanie nowego życia.
Kati nie mogła oderwać od niego oczu. Nie umawiali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]