[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiatrowej chimery, doznał naczelnik uczucia jakby lęku: ta ręka z piasku z rozstawionymi
szponami palców, wysuwająca się jakby z jakiegoś rękawa, wyglądała na odlew ręki Jaksy.
Podobieństwo było uderzające, aż do najdrobniejszych szczegółów.
Gdy zdumiony nie odrywał oczu od niesamowitego zjawiska, odezwał się poza nim szmer
kroków. Odwrócił się i spostrzegł zbliżającego się ku niemu asystenta Derwicza.
Co pan naczelnik tak pilnie obserwuje na torze? zapytał młody człowiek, przykładając
palce do czapki.
Szczególny fenomen, panie kolego odparł Szatera, wskazując na piasek co pan
myśli o tej figurze?
Której? Gdzie.
O, tutaj, ta kupka piasku. Niech siÄ™ jej kolega lepiej przypatrzy.
W tej chwili nadpłynął z przestrzeni świeży podmuch wiatru i rozwiał rzezbę efemerydę.
Sacre bleu! zaklął Szatera spóznił się kolega o parę sekund, a warto było zobaczyć.
I wytłumaczył mu, o co chodziło. Derwicz wysłuchał z zajęciem lecz nie wyglądał na
przekonanego.
Mogło się jednak to wszystko panu naczelnikowi przywidzieć rzekł w końcu z
odcieniem sceptycyzmu w głosie. Być może myślał pan w tej chwili o niedawnym wypadku na
stacji.
Szatera wzruszył tylko niecierpliwie ramionami, lecz nic nie odpowiedział. Obojętne mu
było, czy asystent wierzy w rzeczywistość tego, co on widział przed chwilą czy nie.
Przez parę następnych dni kaprys wichrowy na piasku powtarzał się na rozmaitych punktach
toru lecz coraz niewyrazniej i niedokładniej: odlew ręki był fragmentaryczny i niewykończony: raz
brakowało niektórych palców, to znów ramię wyglądało skrócone po łokcie. W ciągu następnych
tygodni zjawisko występowało już tylko sporadycznie w przerwach najpierw dwudniowych,
pózniej co trzy, cztery dni, a wreszcie ustało zupełnie i już nie powróciło.
Równocześnie podobny objaw zaobserwował na miejscu dawnej stacji w Kniejowie.
Zwiatła niewidzialnego semaforu pojawiły się jeszcze parę razy w kilkudniowych odstępach lecz za
każdym razem były coraz słabsze: sygnały bladły widocznie i wyczerpywały się, aż zczezły i
więcej nie powtórzyły się...
Wtedy coś i w Szaterze załamało się i zgasło. Przez czas pewien piastował w duszy złudne
majaki, a gdy już był bliskim realizacji, zdradziecki miraż rozwiał mu się w oczach. I znów
zapanowała wszechwładnie szarzyzna codzienności...
Lecz powoli poprzez mroki otoczenia zaczął przebłyskiwać brzask pociechy. Wśród bezładu
zdarzeń i rzeczy zakiełkowała myśl. Zrazu nieśmiała i wątła rozrosła się z czasem do rozmiarów
wybujałych i przygłuszyła sobą wszystko; sturamienne jej poroście rozwielmożniły się bezlikiem
korzeni i odgałęzień upartych, wiśnych, nie do wypełcia.
Odtąd Szatera żył tylko tą myślą i dla tej myśli. Przesłoniła mu sobą cały widnokrąg i
zepchnęła wszystko inne w cień spraw podrzędnych. Zapatrzony w jej zbawczy drogowskaz, szedł
już prosto w wytkniętym raz kierunku i nie zbaczał ni w prawo ni w lewo, nie oglądając się na nic i
na nikogo. Naczelnik wstąpił na szlaki fatalne...
Pod wpływem dziwnych objawów, zaobserwowanych w Kniejowie i na stacji w Zakliczu,
powstała "teoria engramów", ocalająca przeszłość.
Bo z czasem nabrał Szatera przekonania, że nic na świecie nie ginie, że żadne choćby
najbłahsze zdarzenie nie przepada i nie rozwiewa się bez śladu. Przeciwnie wszystko utrwala się
i rejestruje. Gdzie dokładnie nie umiał określić. Może gdzieś w metafizycznym planie, w
hinduskiej akasa wszechświata, w jakimś astralnym eterze lub niewidzialnym, kosmicznym
fluidzie?... Zdarzenia rzeczywiste rozegrawszy się na arenie świata widzialnego, prawdopodobnie
wsiąkają w przestrzenie wymiaru czwartego, by tu utrwalić swój obraz na kliszy astralnej. Te
wizerunki chwil i spraw ubiegłych zarejestrowane tam gdzieś w sferze zaświatowej, niby jakieś
metafizyczne fotografie i plansze nazwał Szatera "engramami" zdarzeń.
Owe engramy, ślady faktów i zajść minionych, trwają w stanie utajonym na kliszach
zaświatów jak podobizny świata fizycznego wywołane przez światło na szkle lub papierze
powleczonym emulsją. Trwają więc istnieją in potentia czyhają na sposobność... by znów
powrócić w sferę widzialności i powtórzyć się echem.
Bo zdarzenia mają swoje echa jak głos lub dzwięk: lubią powtarzać się i odbijać
kilkakrotnie czasem poprzez wieki. Ich engramy, korzystając ze szczęśliwej konstelacji
spowodowanej częściowym powrotem tego splotu spraw, który niegdyś je wywołał, przechodzą ze
stanu utajonego w stan czynny i empiryczny: aktywizujÄ… siÄ™.
%7ływotność engramu zależy od rozmiarów i jakości modyfikacyj wytworzonych w sferze
zaświatowej przez zdarzenie pierwotne. Najsilniej utrwalają się zajścia tragiczne, bo te wstrząsają
potężnie dziedzinami z tamtego brzegu. Engramy zdarzeń błahych i nikłych pozostają w utajeniu
bez echa, o ile ich ktoÅ› nie "wywabi"".
Bo pierwszorzędną rolę w aktywizacji engramu odgrywają ludzkie uczucia, myśli i
wspomnienia. Człowiek może tęsknotą swoją ściągnąć przeszłość z "nieba" na ziemię; myśli jego
krążąc uporczywie koło zdarzeń minionych, ułatwiają im powrót w sferę rzeczywistości:
przywołują echo. Dlatego "pogłos" spraw upłynionych tym silniejszy, im głębsza tęsknota za niemi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]