[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kot odwrócił się i zobaczył, \e Chrestomanci wyszedł. Poczuł się trochę swobodniej.
- To pewnie du\o kosztowało - powiedział.
- Na szczęście podatnicy płacą - odparł pan Saunders. - Chciałbyś się nauczyć, do
czego to wszystko słu\y?
- To znaczy, nauczyć się czarów? - upewnił się Kot. - Nie, nie, dziękuję. Nic z tego nie
wyjdzie.
- No, chodzi ło mi co najmniej o dwie inne rzeczy oprócz czarów - sprostował
pan Saunders. - Ale dlaczego myślisz, \e nic z tego nie wyjdzie?
- Boja nie potrafię. Moje zaklęcia po prostu nie działają.
- Na pewno zabierałeś się do tego we właściwy sposób?
Pan Saunders podszedł do zmumifikowanego smoka i machinalnie dał mu
prztyczka w nos. Stworzenie drgnęło gwałtownie, błoniaste skrzydła na grzbiecie
rozło\yły się szeroko. Potem stwór znowu znieruchomiał. Kot, zdjęty odrazą, cofnął
się a\ do drzwi. Był prawie równie przera\ony, jak wtedy, kiedy panna Larkins nagle
przemówiła męskim głosem. I teraz sobie skojarzył, \e ten głos brzmiał podobnie do
głosu pana Saundersa.
- Zabierałem się do tego na wszelkie mo\liwe sposoby - odpowiedział. -1 nie
potrafiłem nawet zmienić guzików w złoto. A to przecie\ proste.
Pan Saunders się roześmiał.
- Mo\e nie jesteś dostatecznie chciwy. No dobrze. Zmykaj, jeśli chcesz.
Kot uciekł z wielką ulgą. Powinien zawiadomić Gwendolinę, \e Chrestomanci
jednak zainteresował się jej zjawą i nawet się rozgniewał. Ale Gwendolina zamknęła
się na klucz w pokoju i nie odpowiadała, kiedy ją wołał.
Następnego ranka znowu spróbował, lecz nim zdą\ył zamienić słówko z
Gwendolina, weszła Eufemia, niosąc list. Gwendolina skwapliwie odebrała go od
pokojówki. Kot rozpoznał na kopercie kanciaste pismo pana Nostruma.
Gwendolina znowu się wściekła.
- Kto to zrobił? Kiedy to przyszło?
Koperta była schludnie rozcięta na całej długości.
- Dzisiaj, z poranną pocztą - odparła Eufemia. -1 nie patrz tak na mnie. Panna
Bessemer dała mi otwarty list.
- Jak ona śmiała! - wrzasnęła Gwendolina. - Jak śmie czytać moje listy? Idę
prosto do Chrestomanciego!
- Jeśli to zrobisz, po\ałujesz - ostrzegła Eufemia, kiedy Gwendolina odepchnęła
jÄ…, biegnÄ…c do drzwi.
Gwendolina obróciła się gwałtownie.
- Och, zamknij się, ty głupia \abia gębo!
Kot pomyślał, \e to trochę niesprawiedliwe. Eufemia rzeczywiście miała lekko
wyłupiaste oczy, ale poza tym była całkiem ładna.
- Chodz, Kot! - zawołała go Gwendolina i pobiegła korytarzem z listem w ręku.
Kot popędził co sił, ale dogonił ją dopiero przy marmurowych schodach.
- Chrestomanci! - wrzasnęła Gwendolina cienkim, słabym głosem,
niebudzÄ…cym echa.
Chrestomanci wchodził po marmurowych schodach, odziany w obszerny,
fałdzisty szlafrok w kolorze pomarańczowym i jaskra-woró\owym. Wyglądał jak
cesarz Peru. Sądząc po łagodnym, roztargnionym wyrazie twarzy, wcale nie zauwa\ył
Gwendoliny ani Kota.
Gwendolina krzyknęła do niego:
- Hej, ty! Chodz tu zaraz!
Chrestomanci podniósł wzrok i jego brwi podjechały do góry.
- Ktoś otwiera moje listy - oznajmiła Gwendolina. - Nie obchodzi mnie, kto tę
robi, ale nie zgadzam siÄ™ na to! SÅ‚yszysz?!
Kot a\ się wzdrygnął, słysząc ton jej głosu. Chrestomanci wydawał się
zakłopotany.
- Jak to się nie zgadzasz? - zapytał.
- Nie pozwolę na to! - wrzasnęła Gwendolina. - W przyszłości moje listy mają
do mnie przychodzić zamknięte!
- Czyli chcesz, \ebym je otwierał nad parą i potem zaklejał? -zapytał z
powątpiewaniem Chrestomanci. - To bardziej kłopotliwe, ale zgadzam się, skoro ci
tak zale\y.
Gwendolina wytrzeszczyła na niego oczy.
- Więc to pan? To pan przeczytał list adresowany do mnie?
Chrestomanci spokojnie przytakn Ä…Å‚.
- Naturalnie. Jeśli ktoś taki jak Henry Nostrum pisze do ciebie listy, muszę
sprawdzić, czy nie napisał niczego niestosownego. To bardzo podejrzany osobnik.
'
- Był moim nauczycielem! - oświadczyła z furią Gwendolina. - Pan nie ma
prawa!
- Szkoda, \e pobierałaś nauki u pokątnego czarodzieja. Musisz sporo się
oduczyć. Szkoda równie\, \e nie mam prawa otwierać twoich listów. Wolałbym,
\ebyś nie dostawała obfitej korespondencji, bo inaczej sumienie nie da mi spokoju.
- Zamierza pan dalej tak robić? Więc niech pan uwa\a. Ostrzegam pana!
- To bardzo uprzejmie z twojej strony - pochwalił ją Chrestomanci. - Lubię być
ostrze\ony.
Pokonał resztę schodów i przeszedł obok Gwendoliny i Kota. Ró\owo-
pomarańczowy szlafrok zafalował, odsłaniając jaskrawą szkarłatną podszewkę. Kot
zamrugał.
Gwendolina zmierzyła jadowitym wzrokiem barwny szlafrok oddalający się
wzdłu\ galerii.
- Tak, nie zwracaj na mnie uwagi! - zawołała. - śartuj sobie. Jeszcze
zobaczysz, Kot, jaka jestem wściekła!
- Byłaś okropnie niegrzeczna - wytknął jej Kot.
- Zasłu\ył sobie - burknęła Gwendolina i pospiesznie ruszyła do pokoju zabaw.
- Otworzyć list biednego pana Nostruma! Nie \eby mi przeszkadzało, \e go
przeczytał. Uło\yliśmy szyfr, więc ten paskudny Chrestomanci nigdy się nie dowie,
co to naprawdÄ™ znaczy, ale przecie\ jest podpis. To zniewaga. Poni\enie. W tym
zamku jestem na ich Å‚asce. Nikt mi nie ul\y w cierpieniu, nawet nie mogÄ™ ich
powstrzymać przed czytaniem moich listów. Ale jeszcze im poka\ę, tylko poczekaj!
Kot przezornie wolał się nie odzywać. Gwendolina wpadła do pokoju zabaw, z
rozmachem usiadła przy stole i wreszcie zaczęła czytać swój list.
- A nie m ówiłam? - odezwała się Eufemia, podczas gdy Mary obsługiwała
windÄ™.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]