[ Pobierz całość w formacie PDF ]
snością.
Nawet łazienka urządzona była według najwyższych standardów.
Nachyliła się, by umyć ręce i spojrzała w lustro. To naprawdę ona? Policzki
upstrzone resztkami tuszu do rzęs, czerwony nos i ciemne smugi pod oczami, jakby
wybierała się na Halloween. Wyglądała okropnie. I coś tak szkaradnego Luc chciał poca-
łować? O wstydzie!
Pospiesznie wytarła twarz, przypudrowała nos, przygładziła włosy i wyszła na
zewnątrz, kierując się w stronę restauracji. Od razu dostrzegła Luca, który pijąc kawę,
odczytywał jakąś wiadomość w telefonie. Po raz kolejny musiała przyznać, że nie
spotkała jeszcze tak pociągającego mężczyzny. Czy zawsze będzie popełniać te same
błędy? Obiecywała sobie, że będzie się trzymała od niego z daleka, a tymczasem znów
mu uległa. Pocałunek w samochodzie oszołomił ją i zachwycił. Czyżby naprawdę nie
była w stanie oprzeć się urokowi przystojnych Francuzów?
- To miło z twojej strony, że mnie tu przywiozłeś - oświadczyła, siadając przy
stoliku. - Hojny gest, ale... - Zmarszczyła brwi. - Chcę, żeby wszystko między nami było
jasne. To, co się zdarzyło w Sydney, nie może się powtórzyć. Oboje uznaliśmy, że to był
błąd, więc... No, cóż... Wydarzyło się ostatnio tak wiele... - Zaczęła się plątać,
nieporadnie próbując w jak najprostszy sposób wyrazić to, co leżało jej na sercu. -
Najlepiej będzie, jak zapomnimy o wszystkim.
- Ach, tak. Uważasz więc, że powinienem zapomnieć o naszym spotkaniu u
Emilie?
- Tak uważam.
R
L
T
- Nie wierzÄ™.
- To twój problem.
- W takim razie... - zniżył głos, patrząc na nią z kpiącym uśmiechem - mam
zapomnieć o naszym spacerze?
- Dziwi mnie, że jeszcze to pamiętasz.
- A ty nie pamiętasz? Musisz przyznać, że było bardzo przyjemnie. Blask księżyca,
zapach morza i kwiatów...
Zaczął niespiesznie bawić się łyżką. Shari z drżeniem przypomniała sobie, że te
same palce bawiły się także nią.
- Na pewno pamiętasz księżyc i światła przystani.
- Dlaczego to robisz? Dokąd mają nas zaprowadzić takie rozmowy?
Rozchylił wargi w leniwym, zmysłowym uśmiechu.
- Myślę, że wiesz, dokąd. Gdzieżby indziej, jak nie do miejsca, gdzie przechowuje
siÄ™ Å‚odzie? Chyba nie oczekujesz, że zapomnÄ™ o tym, chérie, n'est-ce pas?
- Ja zapomniałam. Doprawdy, nie było w tym nic, co warto wspominać.
Odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się głośno. Wyglądał wspaniale z twarzą
rozświetloną uśmiechem i radosnymi błyskami tańczącymi w jego oczach. Dlaczego nie
potrafi patrzeć na niego obojętnie, bez tęsknoty szarpiącej ciało i rozkosznych dreszczy
przeszywających ją od stóp do głów?
Na szczęście w porę przybył kelner, w przeciwnym razie rozbiłaby Lucowi
filiżankę na głowie, za karę, że nie jest w stanie oprzeć się jego magnetycznej sile.
Całą uwagę skupiła na studiowaniu menu i konsultacjach z kelnerem, kątem oka
dostrzegała jednak, że Luc nie odrywa od niej spojrzenia.
Wszystkie pozycje w karcie dań wydawały się pyszne, ale wreszcie zdecydowała
siÄ™ na jogurtowy przysmak z truskawkami i tradycyjnÄ… jajecznicÄ…, rezygnujÄ…c z
sugerowanych przez kelnera dodatków w postaci kawioru i kieliszka szampana. Bądz co
bądz, powinna mieć wzgląd na żołądek, który teraz nie sprawia już kłopotów, ale kto
wie, co będzie za godzinę?
- Jak długo zamierzasz zostać w Paryżu? - spytał Luc, obserwując, jak Shari
zanurza łyżeczkę w jogurtowym musie.
R
L
T
- Krótko. Może kilka dni. Jutro chciaÅ‚abym pójść na wystawÄ™ do Musée d'Orsay.
Myślę więc, że pojutrze będę mogła wrócić do domu.
Każdym nerwem ciała buntował się przeciwko takim planom, ale panował nad
sobÄ….
- Ale jak zamierzasz w tak krótkim czasie zwiedzić Paryż?
- Zapomniałeś, że nie przyjechałam tu na wycieczkę krajoznawczą?
- Skoro jednak już tu jesteś, byłoby szkoda... Gdybyś chciała, pewnie mogłabyś
zmienić rezerwację na pózniejszy termin?
- Pewnie tak, choć nie jestem pewna, po co... No, chyba że miałabym jakiś ważny
powód... - zwiesiła głos.
Mógłby wymienić jeden, cholernie ważny, ale obawiał się, że taka bezpośredniość
wystraszyłaby ją.
- Powinnaś zostać, żeby zwiedzić Paryż - stwierdził rzeczowo. - Masz
niepowtarzalną okazję, żeby poznać miasto, o którym inni tylko marzą.
W odpowiedzi utkwiła wzrok w talerzu, udając, że bez reszty pochłania ją
degustacja jajecznicy. Wcześniej nie zdawała sobie sprawy, jaka była głodna, ale teraz,
delektując się złocistobrązowymi tostami i wyśmienitą kawą, poczuła, że dawno nie
miała tak wielkiego apetytu. Kiedy kelner powrócił, by zebrać naczynia, w kilku
kwiecistych słowach wyraziła zachwyt nad kunsztem kulinarnym hotelowego kucharza,
co najwidoczniej spodobało się Lucowi.
- To, co powiedziałaś, było bardzo miłe - powiedział, gdy zostali sami.
- Prawdziwi artyści powinni być doceniani.
- Tacy artyści jak ty, to na pewno.
- I kto tu teraz jest miły?
Napotkał jej ciepły wzrok, odwzajemniając serdeczny uśmiech.
- Wydaje mi się, że widziałem tu twoją książkę.
Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
- Tutaj? NaprawdÄ™?
- Oui, w księgarni. Masz prawdziwy talent.
R
L
T
Poczuła cudowne ciepło w okolicy serca. Nieważne, czy mówił szczerze,
istotniejsze było to, że patrzył na nią z sympatią, że nie drwił, był ujmujący i życzliwy.
Takiego go kochała. W tej jednej magicznej chwili, kiedy odrzuca się wszelki niepokój,
kochała go z całego serca.
- Dzięki - mruknęła zawstydzona, przepełniona szczęściem.
Luc uśmiechnął się, ale zaraz jego twarz przybrała poważny, skupiony wyraz.
- Shari... Nie znajduję słów, żeby wyrazić... jak bardzo mi przykro, z powodu tego,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]