[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyszło.- To dlatego fotoreporterzy tak cię kochają.
- Tego nie wiem. Ale staram się, jak mogę, żeby ułatwić im pracę.
Bo za brak współpracy potrafią bardzo boleśnie odpłacić.
Widziała, że się nad tym zastanowił, ale była mu wdzięczna, że nie
musi rozwijać tego tematu. Gdyby był ciekawy, mogłaby mu bez trudu
pokazać zdjęcia, których za nic nie chciałaby oglądać.
- Twoje zdjęcia Mont Avellany były zachwycające - przerwał
wreszcie przedłużającą się ciszę. - Chyba jeszcze ci tego nie mówiłem.
Ta pochwała sprawiła jej przyjemność.
- Dziękuję. - Włożyła obiektyw do torby. -Ciągle się uczę. Parę
moich zdjęć zostało wykorzystanych do kampanii reklamowej Niroli.
- Nie wiedziałem.
- Najbardziej lubię to z amfiteatrem. - Uśmiechnęła się do niego. -
Ale ja w ogóle lubię amfiteatr. Tam się naprawdę czuje historię, a dla
mnie związek z przeszłością jest bardzo ważny.
Potknęła się na kamieniu, toteż Domenic wyciągnął rękę, by ją
przytrzymać. Pod wpływem tego dotknięcia wstrzymała oddech. Ten
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
mężczyzna niezwykle ją pociąga. Pod każdym względem.
- Uważaj, ścieżka robi się trochę niebezpieczna.
Isabella próbowała odnalezć w jego wzroku i twarzy znajome
napięcie. Nie pomyliła się. Zdradzało go drganie mięśnia w policzku i
nieruchomy uśmiech.
- Nie mamy tu nic, co dorównywałoby amfiteatrowi - powiedział,
opuszczając rękę. - Ale Silvana powinna cię zabrać do ruin starożytnego
miasta Chia.
- Co tam jest? - Z trudem odzyskała oddech.
- Do 1975 roku wydawało nam się, że nic. Według zapisów
historycznych Chia była stolicą rzymskiej prowincji Mont Avellana.
Miasto jednak zostało opuszczone i przez kolejne stulecia piasek przykrył
je całkowicie. Na razie naukowcy odkryli świątynię i rzymskie łaznie, ale
to z pewnością nie wszystko. A mozaiki na podłogach są bardzo
interesujÄ…ce.
- Chętnie to zobaczę.
- Powiedz Silvanie. A właściwie ja jej powiem. Chciałbym, żebyś
tam pojechała.
Isabella szła w milczeniu. Czuła się zraniona, bo miała nadzieję, że
on ją tam zabierze. Ale to było głupie pragnienie. Domenic wyraznie po-
wiedział, że wraca w czwartek do Rzymu.
Zostało jej tak niewiele czasu. Zbyt mało czasu, by zrozumieć, co ją
do niego przyciągało. Odgarnęła z twarzy kosmyk włosów i spytała
niepewnie:
- Przysłać ci zdjęcia, kiedy wrócę na Niroli? Może mógłbyś je
gdzieś wykorzystać albo pokazać komuś, kto będzie chciał zrobić z nich
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
użytek.- Spojrzał na nią w taki sposób, że dorzuciła szybko: - Udało mi
się zrobić kilka pięknych zdjęć flamingów na słonym jeziorze. A na bag-
nach widzieliśmy czaple. Te chyba nie są szczególnie dobre, bo zaczynało
się już ściemniać, ale obejrzę je dokładniej w domu. Uśmiechnął się.
- Fotografia jest twojÄ… prawdziwÄ… pasjÄ….
- To jedna z niewielu rzeczy, które traktuję poważnie. Cały czas
myślę o zdjęciach. Zaczyna mi to powoli wchodzić w nałóg...
Isabella przerwała na widok stromych stopni wykutych w wapiennej
skale. Prowadziły do niewielkiej zatoczki.
Domenic wyciągnął rękę, by wziąć jej torbę.
- Zejście ma pięćset siedemdziesiąt trzy stopnie.
- Liczyłeś?
- Jolanda liczyła.
Isabella spojrzała na niego, bojąc się pytania, które chciała zadać, i
odpowiedzi, którą mogła usłyszeć.
- Czujesz ból, będąc tutaj bez niej?
- Myślałem, że tak będzie, ale nie. Uklękła, żeby wyjąć z torby
obiektyw.
- CieszÄ™ siÄ™.
- Co królowa Sophia pisała o tym miejscu? Isabella wstała i
skierowała obiektyw na skalną
ścianę, nastawiając ostrość na stopnie.
- Pisała, że droga powrotna zabrała im tyle czasu, że spóznili się na
kolację. Ale czegoś takiego się nie spodziewałam.
- Rzeczywiście to robi wrażenie.
Isabella zaczęła ostrożnie schodzić. Wiele stopni było nierównych,
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
w kilku miejscach łatwo było się przewrócić. Domenic zatrzymał się
przed nią i wskazał gestem dłoni:
- Spójrz tam.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]