[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie protestujÄ™. Niech mi wstrzykuje, co chce, byle ten
potworny ból ustąpił.
Robi mi zastrzyk, a ja siÄ™ przyglÄ…dam. SpoglÄ…da na mnie i
puszcza do mnie oko. Może mieć jakieś trzydzieści lat. Jest
wysoki, ciemny i ma ładny uśmiech. Po skończeniu zamyka
walizkę, wyciąga wizytówkę i podaje mi ją. Wstajemy.
- Gdyby coś się działo, dzwoń o każdej porze. Zerkam na
wizytówkę i czytam: lekarz Andres Villa
i numer komórkowy. Kiwam głową jak głupia i kładę wi-
zytówkę na kredensie w jadalni.
- Dobrze.
W tym momencie Erie obejmuje mnie w pasie zaborczo i
kładzie dłoń na ramieniu kolegi.
- Gdyby się coś działo, zadzwonię do ciebie.
Andres się uśmiecha, Erie mnie wypuszcza i odprowadza
lekarza do drzwi. SÅ‚yszÄ™, jak rozmawiajÄ… kilka minut
ściszonym głosem, ale nie rozumiem, co mówią. Chcę, żeby
ból minął i jedynie na tym mi zależy.
Rzucam się z powrotem na fotel. Ból zaczyna ustępować i
czuję, że znów zaczynam być sobą. Erie wraca do salonu i
rozmawia z kimś przez komórkę, wyglądając przez okno.
Zamykam oczy. Muszę odpocząć.
Nie wiem, ile czasu tak siedzę. Słyszę odgłos otwierających
się drzwi wejściowych. Widzę Tomasa, kierowcę Erica, który
podaje mu mnóstwo siatek. Kiedy drzwi się zamykają, Erie
spoglÄ…da na mnie.
- Zamówiłem coś na kolację. Nie ruszaj się, ja się wszystkim
zajmÄ™.
Kiwam głową i się uśmiecham. Zwietnie. Bardzo chcę, żeby
ktoś koło mnie skakał.
Nie podnoszę się z kanapy, ale słyszę, że Erie krząta się po
kuchni. Po kilku chwilach pojawia się z tacą, na której przynosi
talerze, widelce, noże i szklanki.
- Poprosiłem Tomasa, żeby kupił chińskie dania. Jeżeli dobrze
pamiętam, smakują ci.
- Bardzo - uśmiecham się.
- Ból trochę zelżał? - pyta z zatroskaną miną.
- Tak.
Moja odpowiedz chyba przynosi mu ulgÄ™.
Przyglądam się, jak stawia na tacy wszystko, co przyniósł i
nie mogę oderwać wzroku, Ciężko uwierzyć, że ten młody
mężczyzna, który rozkłada talerze i szklanki, jest Icemanem,
który wychodzi z niego w pewnych sytuacjach. Twarz ma teraz
zrelaksowanÄ…, podoba mi siÄ™. LubiÄ™ go takiego.
Kończy, wraca do kuchni i pojawia się z tacą wyładowaną
białymi pudełkami. Siada przy mnie.
- Nie wiedziałem, co będzie ci najbardziej smakować, więc
poprosiłem Tomasa, żeby przywiózł wszystkiego po trochu:
ryż Trzy Frykasy, chlebek chiński, sajgonki, makaron sojowy,
cielęcinę z kiełkami bambusa, wieprzowinę z grzybami,
fasolkę chińską z warzywami, smażone langusty, kurczaka
cytrynowego, na deser trufle. Mam nadzieję, że coś z tego
będzie ci smakować.
- Matko, Erie. - Jestem zaskoczona tym, co wymienił. -
Jedzenia jest jak dla pułku. Mogłeś zaproponować Andresowi,
żeby został na kolacji.
Kręci przecząco głową.
- Nie.
- Dlaczego? Wydaje siÄ™ sympatyczny.
- Jest sympatyczny. Ale chciałem być z tobą sam. Musimy
poważnie porozmawiać.
- Zdrajca. - Prycham. - Jestem nafaszerowana lekami, Å‚atwy
cel.
Uśmiecha się.
- Jedz.
Przyglądam się wszystkim pudełkom i nakładam na talerz to,
na co mam ochotę. Wszystko wygląda zachęcająco, a smakuje
jeszcze lepiej.
- Gdzie Tomas to kupił? U którego Chińczyka?
- Przygotował to Xaoli. Kucharz hotelu Villa Magna.
WpatrujÄ™ siÄ™ w niego z niedowierzaniem.
- Jesz prawdziwe chińskie dania. Nie to, czego czasami
próbowałaś.
Kiwam głową, rozbawiona tym, co powiedział. On i ta jego
wyjątkowość.
Jest w dobrym humorze, co mnie strasznie cieszy. Cudownie
być z nim, kiedy jest w nastroju. Kiedy przychodzi pora deseru,
idzie do kuchni, przynosi trufle i stawia przede mnÄ…. Bierze
łyżeczkę, odkrawa kawałek trufli i podaje mi do ust.
Uśmiecham się, otwieram usta i nie przestaję przewracać
oczami i robić min.
- Bożeeeeeeee! Pycha!
Erie się uśmiecha i wkłada mi do ust drugą truflę. Smakuję ją.
Rozkoszuję się nią i chcę poprosić o więcej, ale mnie
wyprzedza.
- Mogę spróbować?
Kiwam głową. Wsuwa mi truflę do ust, pochyla się nad nimi i
liże ją delikatnie parę sekund, a potem się odsuwa.
- Pyszna.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]