[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czuła na sobie, obok siebie, jego duże, silne ciało. Nie
wiedzieć czemu miała wrażenie, że na tę chwilę czekała przez
całe życie. Tak łatwo byłoby przyciągnąć Claya do siebie.
Przeszło jej przez myśl, że mogłaby mu wyznać prawdę dopiero
rano. Pomyślała jednak, że to czysty egoizm.
Clay, ja nie jestem Bianką. Jestem Nicole.
Zawahała się, czy powiedzieć mu, że jest jego żoną.
Jeszcze ją całował, ale po chwili oderwał się od niej. Jego
całe ciało zesztywniało. Błyskawicznie zerwał się z łóżka.
Próbował jej się przyjrzeć mimo ciemności.
W jednej sekundzie Nicole trzymała go w ramionach, a już
w następnej jej ramiona były puste. Poczuła się strasznie.
Clay najwyrazniej znał to pomieszczenie lub jemu podobne,
bo wiedział, gdzie znalezć świecę, toteż po chwili zrobiło się
jasno.
Mrużąc oczy, Nicole usiadła i przyjrzała się swojemu
mężowi. Janie miała rację, mówiąc o arogancji. Miał ją
wypisaną na twarzy. Jego włosy okazały się nieco jaśniejsze, niż
37
Nicole się spodziewała; brązowe, lekko spłowiałe od słońca.
Gęste brwi ocieniały ciemne oczy. Miał pięknie wyrzezbiony
nos nad miękkimi ustami, zaciśniętymi teraz w gniewie, i
szeroką, mocną szczękę.
Dobrze. To kim, do diabła, pani jest? Gdzie jest moja
żona?
Nicole nadal miała zamęt w głowie. On widocznie potrafił
szybciej ochłonąć.
To jest straszna pomyłka. Chodzi o to, że...
...ktoś obcy jest w kajucie mojej żony. O to chodzi!
Uniósł świecę i popatrzył na kufry pod ścianą. To jest
własność Armstrongów, jak sądzę?
Tak. Jeśli pan pozwoli, wytłumaczę wszystko. Byłam
razem z Bianką, gdy...
Czy ona tutaj jest? Podróżowałyście razem?
Trudno było cokolwiek mu wytłumaczyć, skoro ciągle jej
przerywał.
Bianki tu nie ma. Nie przyjechała ze mną. Jeśli zechce
pan posłuchać, to ja...
Postawił świecę na stole i przysunął się do Nicole. Stanął na
szeroko rozstawionych nogach, ręce oparł na biodrach.
Nie przyjechała z panią? Co to, u diabła, ma znaczyć?
Zapłaciłem kapitanowi za udzielenie ślubu per procura i
przywiezienie mojej żony do Ameryki. Chcę wiedzieć, gdzie
ona jest.
Nicole także wstała. Nie przeszkadzało jej ani to, że sięgała
Clayowi ledwie do ramienia, ani że rozmiary kabiny wymuszały
bliskość. Byli teraz wrogami, nie kochankami.
Próbowałam to wyjaśnić. Ale pański absolutny brak
manier uniemożliwia mi jakiekolwiek porozumienie. A zatem...
Oczekuję wyjaśnień, a nie tyrad pedagogicznych.
W Nicole wezbrał gniew.
Ty bezczelny, prostacki...! Dobrze. Wyjaśnię. Ja jestem
pańską żoną. To znaczy, jeśli pan jest Claytonem
38
Armstrongiem. A nie jestem tego pewna, gdyż pańska arogancja
uniemożliwia jakąkolwiek rozmowę.
Postąpił krok w jej kierunku.
Pani natomiast nie jest moją Bianką.
Miło mi stwierdzić, że istotnie nią nie jestem. Jakże
mogłabym zgodzić się na ślub z takim nieznośnym... urwała,
starając się pohamować gniew.
Miała przecież cały miesiąc na oswojenie się z myślą, że
jest panią Claytonową Armstrong, on zaś oczekiwał, że statek
przywiezie Biankę, a dostarczono mu zupełnie inną kobietę.
Jest mi bardzo przykro, panie Armstrong. Zaraz
wszystko panu wyjaśnię.
Odsunął się od niej i usiadł na kufrze.
W jaki sposób pani dowiedziała się, że kapitan nigdy
nie widział Bianki? zapytał spokojnie.
Obawiam się, że nie rozumiem.
Jestem pewien, że pani rozumie. Musiała się pani skądś
dowiedzieć, że jej nie zna, i zdecydowała się pani podszyć pod
Biankę. Czyżby pani sądziła, że każda kobieta jest równie
dobra? Muszę przyznać, że wie pani, jak zadowolić mężczyznę.
Uważa pani, że to słodkie małe ciałko skłoni mnie do tego, bym
zapomniał o Biance?
Nicole wyprostowała się zdumiona. Rzuciła mu wściekłe
spojrzenie, czuła, że wszystko jej się w środku przewraca. Clay
zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów.
Podejrzewam, że jest jeszcze gorzej. Pewnie sama
namówiła pani kapitana, żeby udzielił nam ślubu.
Nicole potrząsnęła tylko głową. Oczy zaszły jej łzami.
Czy to nowa suknia? Nawet Janie pani uwierzyła?
Czyżby pani przez przypadek sprawiła sobie nowe stroje na mój
koszt? Znowu wstał. W porządku. Uznajmy, że należą do
pani. Stracone pieniądze oduczą mnie naiwności i ufania innym.
Ale pani nie dostanie już ode mnie ani centa. Pojedziemy razem
na plantację, a to małżeństwo, skoro już zostało zawarte, będzie
39
[ Pobierz całość w formacie PDF ]