[ Pobierz całość w formacie PDF ]
będzie już okazji. Uśmiechnąwszy się do Hussajna, dodał: Muszę przyznać,
że jestem trochę zdenerwowany.
Hussajn odwzajemnił jego uśmiech i wskazał ręką drzwi.
Omal nie doszło jednak do katastrofy. Jeden z pozostałych mężczyzn, któ-
ry był już zupełnie nagi, zmierzał właśnie do łazienki. Michael podążył za nim,
pytajÄ…c:
Która jest męska?
Mężczyzna wzruszył ramionami i odparł:
Skoro nie ma tu kobiet, to bez znaczenia.
Michael przyśpieszył kroku i zdążył do drzwi po prawej stronie. Nigdy w ży-
ciu nie widział tak dużej łazienki. Pod ścianą stała ogromna emaliowana wanna,
a obok znajdowała się imponującej wielkości umywalka. W głębi była muszla
klozetowa i bidet. Po prawej stronie Michael zobaczył mebel, który miał nadzieję
ujrzeć: bardzo wysoką białą szafę, inkrustowaną złoconymi liśćmi.
Zastanawiał się, jak sędziwa matka Satty sięgnęła tak wysoko. Nagle zauważył
pod ścianą wiklinowe krzesło. Szybko je przeniósł i stanął na nim. Usłyszawszy
pod nogami złowieszcze skrzypnięcie przesunął nieco stopy. Sięgnął ręką do góry
i odetchnął z ulgą, gdy poczuł pod palcami twardy metal. Zciągnął z szafy broń,
szerokie na pięć centymetrów gumowe opaski i czarne metalowe pudełko z na-
dajnikiem. W ciągu dziesięciu sekund założył na brzuch opaski, wtykając za nie
Colta 1911 i nadajnik. Westchnąwszy raz jeszcze, podszedł do muszli klozetowej,
by się załatwić.
96
Creasy patrzył przez noktowizor. Niewyrazne kontury postaci były żółtego
koloru, przez co procesja wyglądała jeszcze bardziej złowieszczo. Na czele szły
prawdopodobnie kobiety, ubrane na czarno i zakapturzone. Za nimi podążali męż-
czyzni. Ponieważ wszyscy mieli założone kaptury, nie mógł rozpoznać Michaela.
Nagle jednak zobaczył, że jeden z ludzi idących z tyłu przyciska rękę do pasa i po
dwóch sekundach usłyszał z nadajnika cichy sygnał.
Guido leżał obok, również patrząc przez noktowizor. Delikatnie trącił Cre-
asy ego w ramiÄ™ i szepnÄ…Å‚:
Twój chłopak ma broń i nadajnik.
Od razu poprawił mi się humor mruknął w odpowiedzi Creasy. Gdy-
byśmy musieli tam nagle wtargnąć, Michael byłby ich pierwszym podejrzanym.
Nie wiemy, czy są uzbrojeni, ale jeśli tak, będzie przynajmniej mógł się bronić.
Skierował noktowizor na tył willi, próbując zlokalizować Maxiego, który miał
sprawdzić, co jest po drugiej stronie domu. Nie zauważył go jednak. Spojrzał
ponownie na Guida i Sowę. Obaj patrzyli w tym samym kierunku. Byli około
trzysta metrów od rezydencji.
Widzisz go? szepnÄ…Å‚ Creasy.
Sowa pokręcił głową i powiedział po francusku ze swym wyraznie marsylskim
akcentem:
Przysiągłbym na grób mojej matki, że w ciągu ostatnich dziesięciu minut
nikt się tam nie pojawił.
W głosie Guida brzmiał niepokój.
Mam nadzieję, że Maxiemu nic się nie przytrafiło. . .
Creasy chciał właśnie powiedzieć coś pocieszającego, gdy usłyszał głuchy ło-
skot i zobaczył, że Maxie leży na brzuchu obok niego.
Jest tam tylko jeden strażnik oznajmił nieco zdyszanym głosem. Zpi
na stołku przy drzwiach garażu. Mógłbym z łatwością poderżnąć mu gardło.
Sowa podczołgał się na łokciach między Guida i Creasy ego i zapytał szeptem:
Którędy wróciłeś, Maxie?
Szedłem w obie strony tą samą drogą.
Cholera! zaklął pod nosem Francuz. Cały czas obserwowałem dom
291
przez noktowizor. W ogóle cię nie widziałem.
Creasy usłyszał, jak Maxie śmieje się cicho, a potem mówi do Sowy:
Posłuchaj, kotku. Mógłbym tu wrócić i ściągnąć ci spodnie tak, że nawet
byś tego nie zauważył.
Przestańcie szepnął Creasy. Ten strażnik obudzi się, gdy tylko padnie
pierwszy strzał. Jak sobie z nim poradzisz?
Maxie znowu się zaśmiał.
Zostawiłem mu coś na przebudzenie.
Creasy i Guido wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Sowa nie rozumiał,
o co chodzi.
Maxie położył jakieś pół metra przed strażnikiem granat rozpryskowy
wyjaśnił Guido. Wyjął zawleczkę, odbezpieczył go, opasał luznym węzłem
i przywiązał facetowi do nóg. Kiedy strażnik się obudzi i wstanie, pociągnie za
sznurek i nie będziemy musieli się już o niego martwić.
Merde! skomentował to jednym słowem Francuz.
Nie będzie miał na nic czasu stwierdził Creasy. Obserwował kaplicę
przez noktowizor. Wszyscy członkowie kongregacji weszli już do środka. Wra-
caj do swojego zespołu powiedział do Maxiego. Wiemy, że w kaplicy jest
tylne wyjście, prowadzące do przedsionka. Kiedy uderzymy, musicie mieć je pod
ostrzałem.
Rene się tym zajmie odparł Maxie. Frank i ja załatwimy ochroniarzy,
którzy patrolują teren. Ci, którzy stoją przy drzwiach, będą zdezorientowani i nie
ruszą się z miejsca co najmniej przez dziesięć sekund. Zdążymy do nich wrócić.
Oceniwszy ponownie rozstawienie swoich ludzi, Creasy powiedział do Sowy:
Idz z Maxiem. Zwracając się do Maxiego, dodał: Ustaw go tak,
żeby mógł unieszkodliwić dwóch strażników przy drzwiach. Ty i Frank załatwicie
dwóch pozostałych. Guido i ja zaatakujemy kaplicę.
To oznacza, że nikt nie będzie ich osłaniał zauważył Guido. Zanim
Creasy zdążył odpowiedzieć, Maxie stwierdził:
Nie ma potrzeby. Obszedłem cały teren. Nikt nie będzie strzelał do nas
[ Pobierz całość w formacie PDF ]