[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak, to on! potwierdziła Meta.
Do czorta! syknęła Sol. Przepraszam, nie chciałam przeklinać. Jacob Skille? Czego
on tu szuka?
Myślałam, że on się wam podoba, panienko zdziwiła się Meta.
Podoba? Tak prychnęła Sol. Może i tak, ale już z nim skończyłam.
Pozostali przyglądali się jej zdumieni.
Jezdziec zatrzymał się na gościńcu, poprawiając coś przy jukach. Jeszcze ich nie zauważył.
216
Sol poczuła, że winna jest rodzeństwu wyjaśnienie.
Mieliśmy w drodze małą przygodę, całkiem niewinną. Odrobinę romantyczną. Ale z tego
powodu nie musi chyba tu przyjeżdżać! Dagu, czy będziesz aniołem i zaprosisz go do Grasten-
sholm? Nie życzę sobie byłych wielbicieli kręcących się po domu.
Oczywiście, możesz na mnie liczyć powiedział Dag. Po zimie wspólnie spędzonej
w Kopenhadze znał swoją przyszywaną siostrę lepiej niż inni.
Otarł dłonie o spodnie i ruszył w kierunku dworu.
Wiesz co, poczekaj na mnie zdecydowała Sol. Najlepiej będzie, jak pójdziemy
razem.
Stwierdziła, że nie warto ryzykować, by Jacob Skille powiedział coś kompromitującego
przy rodzicach. Mam jeszcze trochę czasu, zanim Jacob dotrze na miejsce, pomyślała. Dag
przystanął.
Do pioruna mruknęła do siebie, wyrywając ostatnią rzepę i ciągnąc tak mocno, że aż
runęła do tyłu. %7łe też ludzie nie mogą pojąć, że kiedy koniec, to koniec.
Are jęknął.
No nie, Meto, znów pomyliłaś stosy. Najlepsze miałaś kłaść tutaj, a te małe tam. Czy ty
naprawdę nie widzisz różnicy?
Przepraszam bąknęła Meta.
Sol była rozzłoszczona wizytą Jacoba Skillego.
217
Przestań bez ustanku drzeć się na to dziecko warknęła do Arego. Cały czas biega
w kółko jak tresowane zwierzę, żeby ci sprawić przyjemność. Ale ty tego nie widzisz! Zauwa-
żasz jedynie jej błędy.
A czy ona robi coś innego? Sama zobacz, tylko płacze i maże się, a rzepę nadal zle
układa.
Denerwuje się przy tobie. Nigdy nie miała z tym do czynienia, nie pojmujesz?
Nie. Nie można być aż tak niezdarnym.
Sol upuściła rzepę, którą trzymała w ręku, i przysunęła się do Arego. Musiała zadrzeć gło-
wę, by móc spojrzeć w oczy młodszemu, ale rosłemu bratu.
Jak sądzisz, jak byś się zachował, gdybyś urodził się we wszeteczeństwie i był nazywany
przez wszystkich bękartem? Gdybyś od kołyski musiał towarzyszyć matce w jej poczynaniach
z mężczyznami? Gdybyś był narażony na kuksańce i kopniaki, bo nie byłoby dla ciebie miej-
sca wśród prawowitych chrześcijan? Meta żyła w największym ubóstwie i poniżeniu, ponieważ
nikt nie chciał przyjąć ich na służbę pod swój dach. Miała jedynie matkę, żyjącą w upodleniu,
która mimo swej nędzy starała się uchronić dziewczynkę przed złem tego świata. Kiedy ją spo-
tkałam, Meta była tak brudna, że widziałam łażące po niej wszy. Musiałam pochować jej zmarłą
matkę, leżącą od trzech miesięcy w nędznym szałasie, który był ich domem. Po jej śmierci Meta
została sama, zdana na pastwę losu. Kiedy ją znalazłam, stała przywiązana do płotu i zabawiał
się z nią tuzin sprośnych żołnierzy. Sądząc po śladach, przybyłam i powstrzymałam ich zbyt
pózno. Większość zdążyła już zaspokoić swe żądze, wykorzystując ją, trzynastolatkę. Potem
218
zabrałam Metę tutaj. Sądziłam, że w tym domu wszyscy bez wyjątku będą ją rozumieć. Ale
wyraznie się pomyliłam. . .
Are stał oniemiały i z powagą słuchał Sol.
Liv, wstrząśnięta słowami siostry, podeszła do Mety i przytuliła ją do siebie. Objęła za
szyję i przycisnęła policzek do jej włosów. W tym momencie między obiema dziewczętami
wytworzyła się głęboka więz. Na Liv dobrze to wpłynęło. Dostrzegła tragedię, która przesłoniła
jej własną. Nareszcie był ktoś, kim należało się zająć i pocieszyć, zapominając o sobie. Widząc
reakcję Liv, Sol i Dag bardzo się uradowali.
Dlaczego nie powiedziałaś tego wcześniej? zapytał Are półgłosem.
Ponieważ Silje i Tengel przyjęli ją życzliwie, nie stawiając żadnych pytań. Chciałam,
żeby Meta została tu ze względu na samą siebie, a nie dlatego, że ktoś jej współczuje. Uznałam
też, że jesteś za młody, by słuchać takich brutalnych opowieści.
Pomyliłaś się odparł Are krótko i znów wziął się do pracy.
Sol oprzytomniała.
Och, Dagu, musimy zdążyć przed Jacobem! Do czorta, jak można biec z kilkoma funta-
mi gliny pod stopami!
Udało się im jednak zatrzymać Jacoba, zanim dotarł do dworu. Kiedy ich zobaczył, przy-
stanął w alei tuż pod drzewem Sol.
Sol zmusiła się do ugrzecznionego uśmiechu na powitanie. Jacob jednak niczego nie za-
uważył, tak był szczęśliwy, że znów ją widzi. Z radością przyjął zaproszenie Daga do Grasten-
sholm.
219
Kiedy już szli w stronę dworu, Sol ruchem ręki przekazała Dagowi prośbę, by usunął się na
bok.
Co tu robisz, miły? zapytała Sol, starając się zachować przyjazny ton.
Postarałem się o przeniesienie do Akershus odparł z dumą. Teraz możemy być
razem, Sol. Tak bardzo za tobą tęskniłem. Nareszcie będę mógł pójść do twego ojca i uczynić
z ciebie przyzwoitą kobietę.
Sol zorientowała się, że Jacob ma na sobie najlepsze ubranie, wypolerowaną do połysku
zbroję i przystrojony piórami hełm. Wyraznie przybył z poważnymi zamiarami!
Nie waż się powiedzieć, że zrobiłeś ze mnie nieprzyzwoitą kobietę! syknęła.
Ton jej głosu zatrwożył Jacoba.
Sądziłem, że ty już wszystko opowiedziałaś. Czy nie mówiłaś nic o nas?
Tak, ale nie wdawałam się w szczegóły. Moi rodzice są dobrymi ludzmi, bardzo by się
zasmucili, gdyby się o tym dowiedzieli. Jacobie, bądz tak dobry i zaczekaj, nie proś na razie
o moją rękę. Nie czas teraz na to, są bardzo poruszeni tragedią mojej siostry. Opowiem ci o tym
pózniej. Zimą muszę też pomóc ojcu w pracy. . . Doprawdy, praca z chorymi przydała się na
coś, pomyślała. Ale rodzice przyjmą cię serdecznie, opowiadałam im, jak dobry byłeś dla
[ Pobierz całość w formacie PDF ]